GzK – 10.01.2022.

Andrzej Biliński w The Voice Senior 3.
O tym poniżej.


WSPÓLNA KUDOWA


Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”-OK realizuje swoje cele zgodnie z przyjętym regulaminem i z własnych składek członkowskich.  Działania jego skupiają się w szczególności na budowie społeczeństwa obywatelskiego, edukacji i zwiększania świadomości w różnych dziedzinach życia, w tym poszanowania praw człowieka, natury, historii. Do popularyzacji działań – służy strona stowarzyszenia Głos z Kudowy, która jest otwarta dla każdego obywatela. 

Cele regulaminowe realizowane są poprzez występowanie do odpowiednich organizacji i instytucji w zakresie wniosków i uwag składanych przez mieszkańców. Stowarzyszenie OK nie jest ugrupowaniem politycznym, ani instytucją, mającą wpływ na realizację tych wniosków, petycji, skarg i apeli – lecz służy naszemu społeczeństwu; przekazuje zgłaszane uwagi mieszkańców, a realizacją tych wniosków –  zajmują się powołane do tego urzędy. 

Stowarzyszenie aktywnie zaangażowało się w przywracanie pamięci Ludziom, wydarzeniom, miejscom i edukacji przyszłego pokolenia w poszanowaniu praw człowieka, historii, przyrody. Sumiennie pokazuje sygnalizowane przez Was pozytywy i zagrożenia, po to, by nasza Wspólna Kudowa szła w dobrym kierunku, tzn. wizji dostosowanej do potrzeb Wspólnoty.
Nie zajmujemy się oceną działań, a raczej chwalimy lub przestrzegamy przed ewentualnym zagrożeniem w przyszłości –  oceną działań, zajmie się przyszłość.   Wszystkich mieszkańców zachęcamy, by działali społecznie, obywatelsko, w zgodzie ze swoim sumieniem. Stowarzyszenie OK (jako jedyne w tej kadencji aktywne stowarzyszenie obywatelskie realizujące cele statutowe) nie uzurpuje sobie działań obywatelskich, wręcz przeciwne.  Szanujemy głosy naszych Wyborców, którzy zadecydowali o tym, jak ma wyglądać Kudowa przez najbliższe lata  – zachęcamy i przekonujemy, że każdy Obywatel może, a nawet powinien działać obywatelsko. /Red./

.


Andrzej Biliński w The Voice Senior 3


___*___
Andrzej Biliński bierze udział w The Voice Senior 3.

 

Na antenie TVP2 od 1 stycznia 2022 r transmitowana jest trzecia edycja programu The Voice Senior. 
Jednym z uczestników programu jest Andrzej Biliński, który swoim nieprzeciętnym talentem zachwycił publiczność i sprawił, że ,,odwróciły” zię krzesła wszysctkich jurorów, co oznacza, że każdy z nich chciałby mieć w swojej ,,drużynie” artystycznej naszego Artystę. Jurorami trzeciej edycji są:  Maryla Rodowicz, Alicja Majewska, Witold Paszt i Piotr Cugowski. Jednak Pan Andrzej wybrał Alicję Majewską, na której utwór „Wymyśliłem ciebie” Andrzeja Zauchy, wykonany przez naszego Artystę, zrobił ogromne wrażenie.  

Piszemy ,,nasz” Kudowski Artysta, dlatego, że podobnie jak Racibórz (z którego pochodzi Andrzej), czujemy dumę z racji tego, że mamy taki talen pośród nas.  Cieszymy się z tego tym bardziej, że nie tylko Kudowianie kibicują mocno Andrzejowi Bilińskiemu; i niech ,,kradną” nam pana Andrzeja wszystkie miasta i wsie; niech rozsławiają jego talent, byleby wyśpiewał nam nagrodę, na którą  zasługuje.  Racibórz to miasto z którego pochodzi Andrzej Biliński.  Tam się urodził, pracował, stawiał pierwsze kroki artystyczne. Dzisiaj Andrzej mieszka w Kudowie i wiedzie spokojne, ale aktywne życie emeryta, a jutro będzie mówić o nim cała Polska.
Nasza  Kudowa ,,Moniuszką stoi”, z racji organizowanych od dawien dawna Festiwali Moniuszkowskich. Moniuszko gra również w duszy naszego Artysty, gdyż brał on udział w festiwalach, jak również  jest organizatorem corocznych koncertów przy swoim domu, które nazywamy ,,Z Moniuszką w Ogrodzie”. Mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w tych koncertach i przeżywać prawdziwą ucztę dla duszy i ciała, o czym już wielokrotnie wspominaliśmy Z Moniuszką w Ogrodzie.
Spotkać tam można Ludzi związanych z Andrzejem: sąsiadów i bliskich oraz  muzyków z Zespołu BandaLula, z którym razem z Artystą grają i śpiewają na koncertach oraz naszych mieszkańców z zespołu ludowego AGAWA, którym kieruje pan Andrzej.

 

Utwór „Wymyśliłem ciebie” w wykonaniu naszego Artysty można ponownie wysłuchać pod linkiem:

https://voicesenior.tvp.pl/57541167/andrzej-bilinski-wymyslilem-ciebie

Będziemy kibicować Panu Andrzejowi do końca!
Trzymamy mocno kciuki za wygraną!
/Red/ 

 

.


Listy do GzK


___*___
Monika pragnie ,,powrócić do życia”
Otwórzmy swoje serca na pomoc

 

Poniżej zamieszczamy informacje i urywki listu, które trafiły do nas od Pani Profesor Anny Szemik-Hojniak, skupionej wokół Wspólnoty Rodzin rodem z Żywieckiego. Pani Profesor w przesłanym liście do redakcji poinformowała nas o ciężkiej chorobie 23-letniej Moniki Kaźmierczyk, która od 4 lat zmaga się z rakiem żuchwy:

,,….Jeśli, Ludzie z Kudowy i nie tylko – wszyscy, którzy w internecie przeczytają historię Moniki będą mogli jej cokolwiek pomóc, to wszyscy-My, którzy chcą pomóc, będziemy bardzo wdzięczni (…) Monika jest wnuczką znanego historyka dr Mieczysława Starczewskiego, który napisał kilka książek (między innymi „Ruch Oporu na Górnym Śląsku i w Zagłębiu Dąbrowskim w latach 1939-1945” – wydawnictwo Śląsk, gdzie uwzględnia też obwód żywiecki i bielski Armii Krajowej i podaje setki nazwisk ludzi konspiracji). Cierpienia, z jakimi się zmaga – opisuje sama w załączonej biografii; amputowano jej żuchwę i jest po przeszczepach, etc. Trzeba będzie poszukać na świecie specjalistów, którzy potrafią zbudować dla niej jakąś trwałą protezę, co oczywiście będzie kosztowało straszne pieniądze i jej rodzina sama tego ciężaru nie udźwignie. 

W liście Moniki załączone są 2 możliwości:
albo można odpisać 1% od podatku albo dowolne kwoty wpłacać na podane poniżej konto:

https://www.raknroll.pl/podopieczni/monika-k/

Wiem, że jest na szczęście wiele Dobrych ludzi, którzy chętnie by pomogli. Dajmy im wszystkim szansę.

Z góry najgoręcej dziękuję w imieniu, dziadka-pana M.Starczewskiego, pana Włodzimierza Trznadla i swoim.
Najserdeczniej pozdrawiam.  A.Sz.” 

 

Tekst źródłowy zawierający opis choroby wraz z foto Moniki znajduje się pod linkiem: 

https://przegladdziennikarski.pl/monika-kazmierczyk-pragne-powrocic-do-zycia/

Zachęcamy wszystkich do niesienia wsparcia Monice, która potrzebuje naszej pomocy. /Red/. 

 

 

.


EDUKACJA OBYWATELSKA


___*___
LUDZIE, STOWARZYSZENIA I SAMORZĄD

Część III

Marta Midor-Burak

Urzędnik gminny

Często obracamy się na płaszczyźnie Urzędy Miasta – Mieszkańcy.
Urzędy Miasta  wypełnione są przez pracowników samorządowych tzw. urzędników gminnych.  Urzędami Miasta (urzędnikami) kierują Wójtowie, Burmistrzowie, Prezydenci, którzy zostali wybrani przez Mieszkańców do realizowania ich interesów – interesów gminy. Burmistrzowie  zarządzają mieniem mieszkańców i wykonują uchwały Rady Miejskiej. Jednakże jak pokazują współczesne praktyki bywa i tak, że często zarządzanie Włodarzy idzie w kierunku marginalizowania znaczenia Radnych oraz źle pojętego zarządzania Urzędem. Dzieje się tak wówczas, gdy do władzy dochodzą ludzie o niskim morale; nie czujący więzi wspólnotowych i nie posiadający cech prawdziwego społecznika.  Zmienia się wówczas obraz Samorządu, Urzędu, Stowarzyszeń, Ludzi i całej Gminy:  giną wartości,  przyroda, szacunek, wrażliwość; giną relacje, życie…..  Ale są też inne gminy, gdzie Mieszkańcy decydują i mają wpływ na to, jak ma wyglądać ich gmina. To trzeba pielęgnować i o to trzeba zadbać.



Przyjazny Urząd, to dobry i bezpieczny Urzędnik
Dobry i bezpieczny Urzędnik, to dobre decyzje dla Gminy

Urzędy Miasta  wypełnione przez pracowników samorządowych powinny być przyjazne dla Mieszkańców.  Pracują w nich Urzędnicy z wieloletnią praktyką, która wykształciła w nich znajomość danej problematyki, w oparciu o którą wykonują nasze zadania, tzw. zadania gminne. Na jakość pracy tych urzędników wpływa atmosfera, jaka panuje w Urzędzie, a także poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji. Wiedza i doświadczenie urzędników ma służyć podejmowaniu dobrych decyzji. Tymczasem, gdy władzę przejmują ludzie nieodpowiedzialni, zaczyna dziać się źle.  Słyszymy wówczas, że Urząd źle działa, że urzędnicy są tacy, czy inni, że jeden jest bardziej ludzki, a drugi ma gorszą twarz; że nie chce pomóc pokierować w załatwieniu sprawy; że sprawa zawisła już na kilka miesięcy, albo, że nie ma odpowiedzi pozytywnej, albo w ogóle nie ma żadnej reakcji Urzędu…..…. Pamiętajmy, że tymi urzędnikami – kierują burmistrzowie i czasami włodarze źle traktują tych ludzi; traktują ich,  jak swoich całkowitych podwładnych i wykorzystują ich wiedzę do własnych celów politycznych, albo zwalniają ich, bo ci ludzie  – nie chcą, by ich wiedza była wykorzystywana w złej sprawie, np. w celu niszczenia czynnika obywatelskiego.  Takie działania burmistrzów są złe, takie działania zasługują na potępienie i źle świadczą o świadomości samych włodarzy. Burmistrzowie wchodząc do Urzędu zapominają, że Ci Ludzie – urzędnicy nie są wysłannikami politycznymi, a  Ludźmi, którzy pracują w gminie od lat; mają wiedzę i doświadczenie w oparciu o które wykonują zadania dla gminy – mieszkańców, nie zaś do prywatnych celów politycznych włodarzy. 

O takich dobrych i doświadczonych urzędników należałoby tylko zadbać,  doskonalić ich, by byli jeszcze bardziej doświadczeni, by ich wiedza służyła mieszkańcom, a nie interesom prywatnym i politycznym włodarzy.
Problematyka ta dotyczy nie tylko Urzędu, jakim kierują burmistrzowie, lecz również spółek gminnych, gminnych jednostek organizacyjnych, takich jak np:  szkoły, instytucje kultury, zakłady komunalne, itd.
Prezesi, Dyrektorowie i Kierownicy  tych jednostek, jako tzw. ,,Urzędnicy gminni”, nie powinni być kierowani politycznie przez burmistrzów, przeciwko niepokornym mieszkańcom, czy stowarzyszeniom obywatelskim lub innym działaczom w gminie.  Takie źle pojęte zarządzanie stosowane przez włodarzy może prowadzić do ciągłych  nadurzyć i zaburzania relacji, które później  trudno będzie naprawić. Dlatego trzeba mówić i pokazywać złe praktyki w gminach oraz wskazywać możliwości, które sprawiają, że może być inaczej.

O rozwiązywaniu problemów na różnych płaszczyznach zarządzania mówiło i pisało Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”-OK i będziemy nadal przypominać różne koncepcje, które doskonalą gminy, bo takie jest m.in zadanie stowarzyszeń obywatelskich. (Cdn.) 

.

 


HISTORIA PSTRĄŻNEJ


___*___
Krótkie historie niezwykłych mieszkańców Pstrążnej
cz. 2

Wioleta Suzańska

Wspomnienia dają radość, czasami smutek, przynoszą ciepło naszym sercom, zastygają w  głowie jak obrazy. Przypominamy sobie rzeczy, które szczególnie utkwiły nam w pamięci. Zazwyczaj są to obrazy, które wywołały w nas niesamowite emocje. 

Niezależnie, czy były to tylko małe chwile, rozmowy, przedmioty, uśmiechy to warto o nich pamiętać i dzielić się z innymi. Przeszłość przesuwa się przed oczami jak kadry z filmu. Jeśli ktoś nam opowiada o przeszłości lub przeglądamy stare materiały to tworzymy własne kadry. Nasza wyobraźnia pozwala odtwarzać chwile z przeszłości.

Spacerując po Pstrążnej często zatrzymuję się w miejscach, które szczególnie wzbudzają we mnie emocje. Stary budynek, kapliczka, drzewo, a nawet słupek wyciosany z kamienia to wszystko przywołuje wspomnienia. Mój młodszy syn Szymon często towarzyszy mi w tych wędrówkach zadając mnóstwo pytań dotyczących przeszłości. Kiedy był mały, pewne rzeczy okazały się trudne do zrozumienia, więc panaceum na niekończące się pytania były stara lipa w dole Pstrążnej i kamienny słupek. Zapytacie, jaki to ma związek i co dla małego dziecka znaczyły drzewo i słupek. Otóż  na ten czas dawały odpowiedź na wszystko. Żeby uzyskać wyczerpujące wiadomości mówiłam synowi, żeby przyłożył ucho do drzewa lub słupka, zamknął oczy i wyobraził sobie, że jest w dawnej Pstrążnej i wtedy dokładnie zobaczy to, co go interesuje. Ilekroć przechodzimy koło starej lipy widzimy obraz – kadr dziecka przytulonego do drzewa, nasłuchującego odpowiedzi na nurtujące go pytania. Lubię podróże we wspomnienia. Lubię wracać do ludzi i miejsc, które są świadectwem dawnych czasów, nawet jeśli utracone są bezpowrotnie. Cieszy mnie to, że mogę podzielić się z państwem tymi wspomnieniami. Nasiąkamy nimi mimochodem, żyjąc obok rodziny, bliskich, znajomych … Jeśli wcześniej ktoś je spisywał to w naszym wręcz obowiązku jest pamiętać i zapisywać dalej. Niezależnie czy są to małe historie, czy wielkie, czy dotyczą rodziny, czy też większej społeczności to musimy pamiętać.

W tym artykule opowiem o ludziach, których nie ma już wśród nas, ale także wspomnę osoby nadal żyjące wnoszące wiele dobra w naszą społeczność pstrążniańską.

Rodzina Lichtrów

Dom Lichtrów w obecnym stanie

Jeśli mówimy o tej rodzinie to zazwyczaj kojarzy nam się stary, rozwalający dom niżej Skansenu w Pstrążnej. Łzy napływają do oczu, kiedy odkryjemy karty historii, spojrzymy na stare fotografie. Niegdyś Josef Lichter był największym i najbardziej majętnym gospodarzem we wsi. Pochodził z rodziny katolickiej. Przybył do Pstrążnej nieco później niż pozostali mieszkańcy. Ożenił się z Anną Jansa i zamieszkali wspólnie w domu rodzinnym pani młodej. Tworzyli zgodne małżeństwo. Mieli czworo dzieci. Ich gospodarstwo było ponadczasowe. Lichter posiadał maszyny rolnicze, o których tylko można było pomarzyć. Obracarka do siana, kosiarka, młockarnia i wiele innych ułatwiały pracę w gospodarstwie. Szeroka wiedza na temat rolnictwa czyniła Lichtra wielkim agronomem w Pstrążnej.

Dom Lichtrów w latach 50-tych
Dom i obejście gospodarskie świeciły przykładem. Już w tych czasach zbudowano silos i robiono kiszonki dla bydła. Rodzina Lichtrów posiadała też duży ogród warzywny i sad. W domu znajdowała się łazienka z bieżącą wodą.

Na zdjęciu pani Anna Lichter, ksiądz Gerhard Hirschfelder i syn nauczyciela Fussela

U Lichtrów często gościł wikary Gerhard Hirschfelder, który w tym czasie pełnił opiekę duszpasterską w Parafii Rzymskokatolickiej Świętego Bartłomieja w Czermnej. Z wielkim zaangażowaniem i z potrzeby serca odwiedzał rodziny katolickie. Tam, gdzie były dzieci organizował lekcje religii. Jego wesołe usposobienie, otwartość, pobożność otwierały drogę do serc dzieci i młodzieży. Młody ksiądz przyjaźnił się z nauczycielem ze szkoły katolickiej Johanesem Fűsselem. Poznali się we Wrocławiu na studiach teologicznych. Obaj traktowali swoją pracę jako wielką misję.  

Rodzina Lichtrów po wyjeździe do Niemiec.
Pierwszy z prawej to Josef Lichter

 

Dlaczego warto wspominać o Lichtrach?
Nigdy nie obnosili się swoim bogactwem, często pomagali biedniejszym. Pan Josef wykaszał łąki u tych, którzy nie mieli maszyn, wywoził obornik.  Przy zbiorach plonów angażował tutejszą ludność. Moja mama opowiadała mi, że z przyjemnością chodziło się do Lichtów pracować.
Pani Anna Lichter zawsze przygotowywała poczęstunek, na który wszyscy z utęsknieniem czekali. Niektórzy dostawali w zamian wypłaty pieniężnej np. ziemniaki.  Kiedy zmarł mój dziadek Reinhold w szpitalu w Kłodzku, pan Josef przywiózł zwłoki furmanką nie chcąc za to zapłaty.
Wszyscy mieszkańcy Pstrążnej bardzo szanowali rodzinę Lichtrów.

 

Emil Zwikirsch (Čvikiř) – brat mojego dziadka Reinholda.

Emil Zwikirsch wraz z wnuczkiem Ryszardem Topolskim
przed kościołem ewangelickim w Pstrążnej

Człowiek niepozorny, cichy. Miał zdolności krasomówcze i specyficzne poczucie humoru.  Nie bez powodu, Jaromir Jech czeski etnograf umieścił jego opowiadania w książce Lidova vpraveni z Kladska. W przeciwieństwie do Marty Machowej, Emil w swoich opowiadaniach nie ubarwiał teksty, lecz opierał się na faktach historycznych zaczerpniętych z książek i kronik. Dotyczą one historii Pstrążnej, prześladowań braci czeskich, różnych bitew i znaczących rycerzy. Jech podkreśla, że na szczególną uwagę zasługuje opowiadanie o Janie Žižku – przywódcy taborytów w czasie wojen husyckich. 

 

Daniel Duchatsch (Duchač) 

Rysunek F. Bilki przedstawiający Daniela Duchatscha

Jest to postać, która w ówczesnej dobie stała się bardzo znana nie tylko na Bukowinie, ale także w pobliskich miejscowościach. Żył w latach 1820 – 1902. Prowadził gospodę Wilde Löcher (Wilcze Doły, inna nazwa Błędnych Skał), a także jako pierwszy przewodnik oprowadzał gości po Błędnych Skałach.

Gościniec rodziny Duchatsch (budynek znajduje się do dziś na Bukowinie)

To za jego sprawą Bukowina stała się ważnym ośrodkiem turystycznym. Po śmierci Daniela Duchatscha oprowadzaniem wycieczek zajęły się następne pokolenia słynnej rodziny. Informacje o tej ważnej osobie możemy znaleźć w książce Josefa KubinaČeské Kladsko, a także u Aloisa Jiraska U nás. Dużo wiadomości zaczerpnęłam również z książki Adolfa Palaty U nás pod Borem. Palata wspomina, że Duchatsch uchodził za mądrego człowieka, a przede wszystkim za gorliwego przedstawiciela Braci Czeskich. Zawsze uczestniczył w nabożeństwach w kościele ewangelickim w Pstrążnej. Kiedy pastor nie mógł czynić posługi duszpasterskiej, Duchatsch zastępował duchownego, wygłaszając kazanie wyłącznie w języku czeskim, co cieszyło się wielkim entuzjazmem. Posługiwanie się ojczystą mową dawało mu wzmocnienie własnej przynależności. W okresie wakacyjnym, podczas zwiedzania Błędnych Skał, Duchatscha odwiedzał T. G. Masaryk, wtedy jeszcze jako profesor filozofii. Zasiadali wspólnie w gościńcu wdając się w długie dysputy.

Wiesz S. Bouški poświęcony Danielowi Duchatschowi

Sigismund Bouška katolicki ksiądz, poeta i prozaik z Machova był wielkim wielbicielem tutejszych ludzi i okolic. W tomiku poezji pt. Duše v přirodĕ (1904) jeden wiersz dedykował  Danielowi Duchatschowi. Bouška pisze również o słynnym przewodniku w swoim opowiadaniu S Pánem Bohem.

Daniel Duchatsch to zasłużony człowiek dla naszego regionu, pionier w oprowadzaniu wycieczek. Niewątpliwie wzbogacił dorobek kulturowy Czeskiego Zakątka.

 

Państwo Sujakowie.

Wspomnienia są jak rośliny w ogrodzie. Jeśli o nie dbamy, pielęgnujemy, odmładzamy to przetrwają wiele lat. Ogród to miejsce dla małych i dużych roślin. Każda z nich ma swoje znaczenie, jest ważna i cieszy nasze zmysły. 

Ogród, wspomnienia! Nie bez powodu nawiązałam do tego tematu. Tak jak Daniel Duchatsch był prekursorem w szerzeniu turystyki naszego regionu, tak w Pstrążnej pionierami w uprawie niespotykanych roślin są Państwo Sujakowie. Mimo sędziwego wieku są nadal wśród nas i pragnę podzielić się moimi refleksjami na ich temat. Zapewne większość zna lub słyszała o tych niezwykłych ludziach.

Profesor Bogdan Sujak

Bogdan Sujak, znakomity profesor fizyki, który specjalizował się w fizyce ciała stałego, fizyce doświadczalnej oraz fizyce powierzchni ciała stałego, dziekan Wydziału Matematyczno – Fizycznego WSP w Opolu. Jest pionierem w tworzeniu podwalin w zagadnieniach niskich temperatur. Jego żona dr Alina Sujak znakomity lekarz neonatolog. Wiele lat pełniła funkcję ordynatora na oddziale noworodkowym w szpitalu we Wrocławiu. Jak to się stało, że zamieszkali w Pstrążnej? Oboje poszukiwali zacisznego miejsca na odpoczynek od zgiełku miasta, a także żeby realizować swoje pasje. W poszukiwaniach pomógł Sujakom pan Bronisław Kamiński, który oprowadził ich po Pstrążnej i wskazał opuszczony dom na wzgórzu ( nad skansenowskim wiatrakiem). Mimo wielu niedogodności związanych z brakiem wody, ze złym dojazdem do budynku wybrali to miejsce. Dla nas mieszkańców był to wielki zaszczyt i duma mieć takich sąsiadów. Obecność państwa Sujaków w dużym stopniu nobilitowała Pstrążną. W latach 70 – tych, byli jeszcze aktywni zawodowo, toteż w Pstrążnej przebywali rzadziej. Z chwilą, kiedy przeszli na emeryturę na stałe zamieszkali w swoim zacisznym domu. Jak ich zapamiętaliśmy, co wnieśli w życie naszej społeczności? Nie bez powodu chcę o nich pisać, gdyż podobnie jak poprzedni moi bohaterzy, państwo Sujakowie to niesamowicie skromni i dobrzy ludzie otwarci na innych. Każdy z mieszkańców z wielkim szacunkiem i uznaniem wypowiada się na temat tego małżeństwa. Pani Alina nigdy nie odmówiła zbadać chore dziecko, nawet jeśli ktoś zapukał nocą bez wahania udzieliła pomocy. Jej wielką pasją jest ogród, ale nie taki zwyczajny. Od dziecka obserwowałam i podziwiałam nowe rośliny, które pojawiały się u pani doktor. Z czasem, kiedy sama zaczęłam aranżować własny ogród często gościłam u państwa Sujaków. W ramach własnych możliwości, pani Alina stworzyła swoiste arboretum. Większość roślin wyhodowała od nasion. Znajdziemy tam niespotykane gatunki drzew np. tulipanowca, kasztana jadalnego, miłorzęba, wiele iglaków w niepospolitych odmianach, a także ciekawe byliny i krzewy. Już w latach 70-tych założyła domek dla owadów z patyków bambusowych, w którym mieszkały pszczoły murarki. Jesienią w domu pachniało przetworami. Pani Alina przygotowywała mnóstwo weków. Miała też dużo ziół i roślin leczniczych. Szczególnie utkwiła mi w głowie żyworódka – roślina o niesamowitych właściwościach leczniczych. Odpowiedni wykład, instruktarz  i szczepka – każdy otrzymywał, kto choć odrobinę interesował się roślinami. Wchodząc do domu państwa Sujaków miałam wrażenie, że wkraczam w magiczny świat, pozbawiony nowoczesności dnia dzisiejszego. Nie ma telewizora, eleganckich mebli, ale są zwierzęta: jamniki, żaba, papużki, żółw. Jest także stary piec kaflowy, a nad nim mnóstwo ziół, drewniany stół i ogrom książek. Pani domu chętnie zaprasza i proponuje ziołową herbatę. Godzinami można słuchać pięknych historii o zbiorach porcelany, o roślinach, które trafiły do jej ogrodu, o zachowaniach zwierząt … ileż cennych informacji utkwiło mi w głowie. Pan profesor, niezwykle otwarty i sympatyczny człowiek. W świecie zgiełkowym, agresywnym jest jak promień światła emanującego dobrocią. Ogromnie wykształcony, utytułowany naukowo, zorientowany we współczesnych realiach nie stroni od nikogo, każdemu człowiekowi okazuje szacunek, z chęcią przystaje na „kawałek” rozmowy. Profesor miał kilka wykładów w kudowskim liceum. Dotyczyły one powstania i znaczenia Instytutu Niskich Temperatur we Wrocławiu. Wraz z panem Bronisławem Kamińskim utworzyli Stowarzyszenie Universum Na Rzecz Promowania Nauki, dla wspierania działalności Liceum Ogólnokształcącego w Kudowie Zdroju. Z chwilą kiedy liceum przeszło spod nadzoru powiatowego pod nadzór gminy stowarzyszenie zaprzestało swoją działalność. Ciekawostką, o której należy wspomnieć to wizyta w domu profesora młodych fizyków z Niemiec. Wśród nich była Angela Merkel, jeszcze jako naukowiec. W roku 1992, w ogrodzie państwa Sujaków miało miejsce tąpnięcie i zapadnięcie się szybu wentylacyjnego po byłej kopalni węgla kamiennego. Wstrząs był tak potężny, że w promieniu kilku kilometrów drżały budynki, a nawet pojawiły się pęknięcia ścian. Jakież było zdziwienie Profesora, kiedy ujrzał w ogrodzie potężny dół, a w nim swoje wypielęgnowane krzewy.

  Właśnie takie  małe i wielkie historie wpisują się w Pstrążną. Państwo Sujakowie niewątpliwie wzbogacili dzieje małej miejscowości. Skromność, dobroć i pogoda ducha czynią ich WIELKIMI tego świata.

Pozdrawiam czytelników
Wioleta Suzańska

 

.


ZAPOWIEDŹ KSIĄŻKI


___*___
JACY TO BYLI LUDZIE, JAKIE TO BYŁY CZASY I JAK JEST?

Bronisław MJ Kamiński

WSTĘP                                                                                                                    

        W tej książce przedstawiamy myśli i działania czworga ludzi, którzy po II wojnie światowej znaleźli się na Ziemiach Zachodnich w Kudowie Zdroju i  opisali swoją historię. Zajrzyjmy więc do do świata Zofii Korpusińskiej, Józefa Markiewicza, Józefa Ptaka i Jerzego Wyderki, do ich wspomnień, zachowanych dzięki zapobiegliwości Aleksandra Safiera. 

Każdy z tych czworga ludzi żył  w jakimś  środowisku , stąd  obraz jaki przedstawiają oni jest dosyć rozległy. Nie byli  dyrektorami, sekretarzami partii, burmistrzami, lecz zwykłymi ludźmi, niemal typowymi z tzw. średniego szczebla społecznego. Wtedy – zaraz po II wojnie światowej – już samo Kłodzko jawiło się  jako położone daleko na zachodzie, a do Kudowy było jeszcze  kawałek drogi, 40 km, ale wtedy, w  1945r, wyglądało to dużo dalej. Trzeba było minąć , Polanicę, Szczytną, Duszniki, jechać coraz wyżej, a za Dusznikami przejechać przez przełęcz Polskie Wrota. Co za nazwa ! Ci, którzy jechali pociągami mijali stacje z nazwami jeszcze niemieckimi, i obsługa pociągu- do początków sierpnia 1945 – była  niemiecka, mówiła po niemiecku, tu i ówdzie widać było rosyjskie samochody wojskowe – dokąd więc jechali Polacy ? Cóz z tego,że Berlin już upadł,że Hitlera szlag trafił, oni jechali przed siebie, w ciemno, a wracali z obozów koncentracyjnych, jechali ze spalonej Warszawy, z  ziemi żywieckiej, z której Niemcy usunęli Polaków – jak z zamojszczyzny, jechali repatrianci z kresów wschodnich, a nawet powracali z dalekiej Syberii. Jechali z małymi dziećmi, ze zwierzętami domowymi, z kalekami i chorymi, niektórzy  wyszli dopiero co  z lasu , jako partyzanci,  co niektóry miał w kieszeni broń, bo nigdy nic nie wiadomo. Spróbuj wyobrazić sobie,że  tak jedziesz , jak wtedy ! Za niektórymi – zwłaszcza uchodzącymi  dalej na zachód do Anglii  –  szły oczy i uszy nowych tajnych służb milicyjnych i wojskowych, a im bliżej granicy, tym więcej było tych służb.Każde państwo ma i musi mieć takie służby; świadomość ich obecności nie miała większego wpływu na zwykłe życiowe działania i nadzieje, a   niepewność tego, co może spotkać  gdzieś na krańcach, przy granicy, w pobliżu innego kraju, nawet  dawała poczucie jakiejś ochrony ze strony tych służb, przed zwykłym złodziejstwem , czy  bandyctwem.  Nie da się żyć samym powietrzem, potrzeba coś zjeść, ubrać się , trzeba coś zagrzać dla dzieci i podać coś chorym, a także nakarmić zwierzęta. Zaczęły tworzyć  się władze polskie , organizować  pomoc  i normalne życie społeczne. Ani niemieckie napisy, ani niemiecki język, ani rosyjskie wojskowe samochody, ani nawet te  tajne oczy i uszy nie miały zasadniczego znaczenia , wobec  dynamiki życia, polskiej żywotności , wiary i nadziei, że wreszcie będzie można żyć jakoś normalnie. Polacy, żyjący w środku Europy, jakby na miedzy, nauczyli się żyć w tym niestabilnym miejscu, nawet wtedy, gdy ktoś w  tą miedzę wrzyna się  lub ją przesuwa.Wiedzą, że ten kto to zrobi niedługo pocieszy się  zdobyczą, upadnie sam, lub ktoś mu w tym pomoże. Dlatego żaden wróg nie był aż tak straszny, by odpłacać się zemstą. Moja matka doznała od hitlerowców utrapień, ale mimo to uważała, że prawdziwi Niemcy są inni i – jak mówiła- są rechtelni, czyli praworządni, a nie bandyci. Być może wielu Polaków tak myślało, skoro – w maju 1945r , na ziemiach zachodnich,  spotkanych Niemców i ich mowę traktowano jak powietrze,  nie widoczne, a nie jak zarazę, którą trzeba zniszczyć. Po tak strasznej wojnie, w której ofiary były niemal w każdej polskiej  rodzinie, a co dopiero w rodzinach żydowskich,  gdy stracono domy,własność, wszystko co cenne i drogie , można było spodziewać się zemsty i odwetu , jako czegoś prawie naturalnego. A jednak zachowania odwetowe były wyjątkiem i takich działań – choć po ludzku zrozumiałych – nie akceptowano. Po latach, możemy być dumni z takiej ogólnej postawy w społeczeństwie polskim. Patrząc na własne podwórko, na Kudowę  i jej okolice , Polacy w roku 1945   pracowicie – jak mrówki –  organizowali nowe życie, wykorzystując wszystko co zastali, jakby to  sami zrobili własnymi rękami. Organizowali sklepy, handel, produkcję żywności, uruchamiali fabryki, zadawalając się wynagrodzeniem w postaci chleba, oleju jadalnego, jakichś wyrobów mięsnych i warzyw. Gdy po paru tygodniach nastały wypłaty w pieniądzach, to wraz z nimi pojawiły się apele o ofiarność na cele społeczne. 

Jedna z bohaterek tej książki  – Zofia Korpusińska – opisuje w swoich wspomnieniach zbieranie w Kudowie pieniędzy na odbudowę zniszczonej Warszawy. Ta zbiórka na odbudowę  stolicy była  czymś niezwykłym. Nie było to tylko hasło polityczne, to była sprawa głęboko narodowa, tak to widać było w Kudowie.. Wtedy, zaraz po wielkiej wojnie, przy istniejących  podziałach powojennych , przy ogromnych przesiedleniach ludności i wobec  wielkiej ilości żołnierzy Armii Czerwonej – zawołanie, byśmy wszyscy razem i każdy z nas podnieśli z ruin stolicę Warszawę – było wielką siłą jednoczącą polskie społeczeństwo. Wspomnienia Zofii Korpusińskiej ukazują to jako  wydarzenie  o wartościach etycznych w  budowie nowego społeczeństwa. Dzięki takiej powszechnej działalności – trochę dziś niedocenianej i zapominanej –  powstał pewnego rodzaju etyczny obywatelski  kapitał społeczny, który równoważył stymulowane  rozbicie klasowe  i niszczące działania systemu stalinowskiego, jaki niebawem został Polsce narzucony.

Powracający do kraju inżynier drogowy Józef Markiewicz wybrał Kudowę i – jak to widać w jego wspomnieniach – budował nie tylko nowe nawierzchnie ulic, chodniki i sadził drzewka przy drogach, ale myślał dużo głębiej, gdy na rogu ulicy kudowskiej – której nadano teraz nowe imię Fryderyka Chopina  – rozgarnął ziemię do głębokości 90 cm, by ulokować na skalnym podłożu wykonanego z nierdzewnego materiału symbolu Orła Białego. Pochodził w Bukowiny, z części rumuńskiej. Ostatnią  drogę wykonał w Kudowie na …Bukowinę, do szpitala dziecięcego i odmówił pobrania zapłaty za swoją pracę inspektora nadzoru na tej drodze, uznał pewnie,że Pan Życia pozwoli mu tą  drogą iść dalej.   

Patrząc na  stan Kudowy w 1945r nie można pominąć wielkiej fabryki bawełnianej, którą hitlerowcy zamienili w czasie wojny na zakłady produkcji zbrojeniowej, a Polacy teraz musieli jak najszybciej uruchomić produkcję wyrobów bawełnianych, wyburzyć  znaczny hitlerowski obóz pracy przy tej fabryce, wybudować w to miejsce hotele robotnicze dla zjeżdżających się pracowników.  Zanim powstały hotele, zatrudniano dalej Niemców, a Józef Ptakktóry o tym pisze – był siódmym Polakiem  tam zatrudnionym. Pracownicy niemieccy byli traktowani tak samio , jak Polacy.

 Na koniec mamy coś nadzwyczajnego, to wspomnienia Jerzego Wyderki. Zobaczymy Polaka o wielkiej wyobraźni, człowieka czynu, bohatera pasującego do każdego trudnego czasu.
Te piękne postacie stawiają nas dzisiaj przed lustrem, żebyśmy się sobie uważniej przyjrzeli. Mamy dzisiaj inne uwarunkowania, trochę inny świat. Ale, zmieniając to, co powinno być zmienione stawiamy sobie pytania podobne jak wtedy: czy my dobrze oświetlamy nasze drogi, czy nasze reflektory duchowe  są dobre, czy idziemy w dobrym kierunku, gdy narody mieszają się, narastają migracje, gdy przed lustrem stają kultury i religie ? Jak patrzeć na siebie ze świadomością , że po powstaniach  –  od Konfederacji Barskiej, przez listopadowe i styczniowe – szliśmy jako emigranci na zachód, witani jako bohaterowie  już w Niemczech biciem dzwonów i gościnnością? Nie da się obejść lustra , gdy  współczesnych emigrantów nie witają  już  dzwony i gościnność. Poszukujemy nowych dróg i nowego światła.  W Kudowie propagujemy pomoc  w ramach Polskiej Akcji Humanitarnej  budowy studni głębinowych w Sudanie Południowym. Akcję tę prowadzi Posłanka do Parlamentu Europejskiego z naszego terenu  Janina Ochojska. Może trzeba objąć większą  pomocą jakiś kraj afrykański, by ich dźwignąć ? Taka pomoc fizyczna – prędzej czy później – obraca się w wielką siłę duchową. Bohaterowie tej książeczki dają nam przykład – nawet bardziej niż Bonaparte – jak zwyciężać mamy. ■  (Bronisław MJ Kamiński)

___________________________

Bronisław MJ Kamiński wraz z Małżonką Grażyną Kamińską zainicjowali tzw. wydawnictwo społeczne i są fundatorami książek o wielkim znaczeniu historycznym. Książki te dokumentują  Ludzi, którzy pozostawili piękny ślad na kartach naszego miasta. ,,Książeczki z Kwiatem”, bo tak się nazywają z racji tego, że są prezentem dla mieszkańców Kudowy,  pokazują nam również  jak kształtowało się życie po 1945 r. Uzmysławiają nam czytelnikom, jak ważne jest budowanie relacji, pokora, pamięć i to, że nasze teraźniejsze życie będzie świadectwem dla przyszłych pokoleń.  Bo to jak zostaniemy zapamiętani – zależy od nas samych ,,jakimi byliśmy Ludźmi”.
Czekamy na kolejną, czwartą ,,Książkę z Kwiatem” . Gratulujemy i zachęcamy, by inni również poszli tym śladem. /Red./

__________________________

 

         

.


TWÓRCZOŚĆ


___*___

Twórczość pandemiczna

 

***
Krystyna Rygielska

W Nowym Roku – przemyślenie

Myśli tłoczą się w głowie,
zaczął się  kolejny rok w naszym życiu,
może radosny, może niezbyt radosny,
poczekamy, zobaczymy…

Wiele zdarzeń tkwi w pamięci,
mniej lub bardziej ciekawych,

ale te zdarzenia były, pozostawiły ślad nie do usunięcia,
komórki mózgowe zapisały ich przebieg.

Nie warto do tego wracać,
trzeba żyć, iść do przodu,
czekać na okruchy nowych wydarzeń,
przynoszących radość. 

Tak kroczy Nowy Rok
czasem nieśmiało zapuka do naszego serca
i zapyta o nasze samopoczucie, zdrowie, chęć do życia,
zawsze odpowiadajmy: jest dobrze..

mamy dobry nastrój,
patrzmy optymistycznie na każdy dzień,
przecież zawsze mogłoby być gorzej.

Zauważysz łzy w oczach dziecka
pomyśl…..trzeba poszukać pomocy,
dziecko liczy na naszą pomoc,
jego serce czeka na radość i zrozumienie.

A łzy w oczach dorosłych ?
To większy problem ale i na to możemy znaleźć rozwiązanie,
czasem wspólny żart, uśmiech w trudnych momentach. 

A Nowy Rok?
Cieszy się razem z nami,
sunie śmiało do przodu,
przynosi ciekawe chwile,
wtedy nie ma  miejsca na zmartwienia,
cieszmy się każdym dobrym znakiem
Jest super, na pewno będzie jeszcze lepiej.
Dużo zależy od nas.

 

Z pozdrowieniami w Nowym Roku  – Krystyna i Jerzy Rygielscy

 

***
UFAM I CZEKAM 
Helena Midor zd. Gałaszewska

Zbyt trudne zadanie,
dałeś mi Panie:

„Miłuj  bliźniego swego,
jak siebie samego „

Daj mi mądrość tej miłości,
daj moc ducha,
na Twoje wezwanie 

Jak mam miłować,
jak zło ciężarem przytłacza,
gdzie dobro wygasa
i cynizmem się staje? 

Daj moc tej wiary,
daj święte promieniowanie,
wciąż ufam
i czekam…..
MÓJ  PANIE.

 

_______________________________

TO JEST STRONA INTERNETOWA STOWARZYSZENIA OBYWATELSKA KUDOWA 
ZAWIERA INFORMACJE I SPRAWOZDANIA Z DZIAŁALNOSCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ  STOWARZYSZENIA
ZGODNIE Z REGULAMINEM STOWARZYSZENIA I UKAZUJE SIĘ NIEREGULARNIE.

Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”- OK
Adres: 57-350 Kudowa-Zdrój, ul. Słoneczna 11a
mail: marta.midor.burak@gmail.com
tel: 793030702

___________________________________