GzK – 23.05.2021.

Na zdjęciu jeden z Kandydatów na Radnego – Pan Artur Baszczyszyn

 


WYBORY UZUPEŁNIAJĄCE – 13 czerwca 2021.


 

.
Stowarzyszenie Obywatelska Kudowa – OK zwróciło się do czterech  Kandydatów na Radnych Rady Miejskiej w Kudowie do przedstawienia siebie, swoich programów, postulatów, działań dla Kudowy i jej Mieszkańców za pośrednictwem naszej strony, by Wyborcy mogli zdecydować się i zadecydować na którego Kandydata zagłosować w zbliżających się wyborach uzuoełniających zaplanowanych w okr. 8 i okr. 12 –  na 13 czerwca 2021.

Otrzymaliśmy materiały tylko od dwóch Kandydatów, które zamieszczamy według kolejności ich przesłania. Czekamy na prezentacje dwóch pozostałych Kandydatów. Serdecznie dziękujemy dwóm Kandydatom, że zechcieli przedstawić się szerzej swoim Wyborcom.

 

___*___
ARTUR BASZCZYSZYN
Kandydat na Radnego – okr. nr 8


KWW UCZCIWA KUDOWA-ZDRÓJ  

 

Dzień dobry … niemalże wywołany do tablicy, odpowiadam. 
Ciężko mi się stosować do szablonów pytań, wolę troszkę luźniejszy sposób wypowiedzi ale myślę, że i tutaj uda mi się umieścić to czego się ode mnie oczekuje.

 Przede wszystkim chciałbym już tutaj podziękować tym wszystkim od których słyszę: „no w końcu się zdecydowałeś”. Nie wiem czy mogę powiedzieć jednoznacznie, że się zdecydowałem. Uważam, że bodźcem do mojego kandydowania jest tak naprawdę sytuacja w jakiej znajduje się nasze miasto. I nie chcę i nie będę mówił tutaj wprost o niektórych sytuacjach, bo ludzie jako mieszkańcy dobrze te problemy widzą. Niestety samo mówienie i poruszanie problemów ich nie rozwiąże. Potrzeba działania, potrzeba decyzji, potrzeba dyskusji. A ja do tych jestem gotowy! 

Nie chcę tutaj mówić, że wywrócę wszystko do góry nogami bo taki mam kaprys. Bardzo kocham nasze piękne miasto, ale niestety bardzo często na pierwszym planie stawia się miasto Kudowa – Zdrój jako kurort, jako miejscowość turystyczną zapominając jednocześnie o jej mieszkańcach. Kudowa – Zdrój to nie tylko przedsiębiorcy, to nie tylko turyści … to również ludzie na stałe mieszkający w mieście, których interesy zostały zepchane na drugi plan. Ja nie mogę się temu biernie przyglądać i chcę być głosem tych, którzy być może z niektórymi swoimi sprawami boją się lub wstydzą przyjść z prośbą o pomoc. Tutaj nie chodzi o rewolucję, lecz uczciwe podejście do każdego obywatela.

Nie lubię mówić o sobie, reklamować, obiecywać. Niech moją wizytówką będzie to co przez kilka lat udało mi się i wciąż udaje organizować, tworzyć i przeprowadzać w naszym pięknym mieście. Kto mnie zna, ten wie, że bardzo ważną (uważam jedną z najważniejszych na stanowisku o które się ubiegam) cechą jaką posiadam jest NIEZALEŻNOŚĆ! Ja nie poddaję się wpływom, nie poddaje się naciskom, nie reprezentuję niczyich interesów. Nigdy tego nie robiłem i robił nie będę!

                  Wieloletnie doświadczenie zarówno na płaszczyźnie społecznej jak i sportowej wykształtowało we mnie WYTRWAŁOŚĆ. Przez wytrwałość jestem w stanie poszukiwać rozwiązań problemów. Wszystko można, tylko trzeba chcieć.

 Znam mieszkańców, znam ich problemy, nie boję wejść tam gdzie może nie do końca jestem mile widziany. Ale wchodząc tam, chcę zmieniać to co jest złe a wspomagać w tym co dobre.
Dołączam pozdrowienia. Artur Baszczyszyn. 

_________________________

Artura znamy, jako ,,Człowieka orkiestrę”: spokojny, a jednocześnie pełen energii,…. Choć sam zmaga się ciężkim losem z powodu rzadkiej choroby synka Krzysia, pomimo tego niesie pomoc każdemu, kto tylko jej potrzebuje. Dzięki jego wrażliwości i otwartego serca – życie wielu Ludzi zmieniło się na lepsze.

Jedno ze zdjęć z licznych akcji charytatywnych: ,,Mieszkańcy dla…” 

Wiemy o tym dobrze, bo od początku inicjatywy ,,Mieszkańcy dla…” Artur był jej nieodłącznym ogniwem i liczymy, nawet wiemy, że będzie tak dalej. Poznaliśmy go również jako Człowieka wiernego ideałom; i choć nie zawsze zgadzamy się ze wszystkim – to mimo to, przekonaliśmy się,  że odmienne poglądy na niektóre tematy, nie mogą być powodem do tworzenia złej energii, a wręcz przeciwnie –  trzeba działać razem, bo zawsze można znaleźć kompromis i wspólne rozwiązanie.  Artur to pokazał!  On potrafi rozmawiać z każdym, na każdy temat, a jego działanie nastawione jest wyłącznie na pozytywy i pomoc drugiemu człowiekowi. Działalność społeczna Artura i to, że nikomu nie odmówił pomocy,  przekonały nas do tego, że jest on osobą, która będzie działać tak, jak należy, a jego decyzje i aktywność w Radzie mogą stać się cennym nabytkiem do zwiększenia działań w sferze  spraw społecznych. /Zarząd Stowarzyszenia OK/

WYBORY – 13 czerwca !!!
Głosowanie to prawo i nasz obowiązek.

___*___
DANIEL DUBANIEWICZ
Kandydat na Radnego – okr.  nr 12


KWW UCZCIWA KUDOWA

 

Mój program to nie jest  obiecywanie przysłowiowych „gruszek na wierzbie”, ale uczciwość w stosunku do siebie i innych. Będąc Radnym obiecuję sumienną pracę dla dobra Wszystkich mieszkańców Naszej Małej Ojczyzny.

Zdominowanej przez KWW Rozwój Radzie Miasta chcę pokazać, podobnie jak Pan Adam Frankowski, że praca radnego nie polega na głosowaniu tak jak tego chce Pani Burmistrz, ale że trzeba mieć swoje zdanie i walczyć dla dobra mieszkańców.

#UCZCIWA KUDOWA

#SILNA RODZINA Pozdrawiam. Daniel Dubaniewicz

 

 

___*___

Kandydat na Radnego
DANIEL DUBANIEWICZ

Bronisław MJ Kamiński


W wyborach uzupełniających do Rady Miejskiej Kudowy Zdroju kandyduje Daniel Dubaniewicz. Pragnę powiedzieć  Szanownym Wyborcom kilka słów o Panu Danielu Dubaniewiczu, bowiem miałem okazję  obserwować jego działalność w sprawach bardzo ludzkich.

W szkolnictwie pełniąc funkcję wicedyrektora poznawał zasady zarządzania, polityki budżetowej, prawo pracy, miał kontakty z władzami, rodzicami, instytucjami społecznymi, poznał problemy rodzin i całej naszej gminy… Powinniśmy mieć radnych dobrze zorientowanych w takich sprawach.

Pan Daniel Dubaniewicz pomagał choremu ks. Janowi nie tylko w domu,
ale również w spotkaniach religijnych

Niemal wszyscy dorośli mieszkańcy Kudowy znali ks.Jana Myjaka. Należałem do bliskich przyjaciół ks.Jana , widziałem ludzi pomagających Księdzu w  bardzo ciężkiej sytuacji chorobowej. Bez pomocy Daniela Dubaniewicza i Dariusza Stwertetschki  ks. Jan miałby życie  o wiele trudniejsze. My, przyjaciele ks. Jana nie mieliśmy słów podziwu, uznania i wdzięczności dla obu tych panów.Nie muszę teraz opisywać szczegółów ich pomocy, była bezcenna i świadczy ona ,że to są ludzie pomocni, dobrzy , na których można liczyć. Ludzie reklamują się w wyborach lub inni ich reklamują, a za panem Dubaniewiczem przemawiają jego czyny, a nie tylko słowa. Widzieliśmy to na własne oczy i to w długo trwającym czasie.

 

Daniel Dubaniewicz na cmentarzu w Dunajowie na Kresach  ratuje mogiły przodków od zapomnienia.

Chciałbym również powiedzieć, że gdy trzeba było jechać na Kresy, żeby ratować mogiły naszych przodków, zarośnięte i zaniedbane, to pan Daniel Dubaniewicz zorganizował grupę uczniów kudowskich i pojechał z nimi do Dunajowa, około 80 km na wschód od Lwowa. Aktywnie działał tam z nami dyrektor Jerzy Łukasik. Pan Daniel Dubaniewicz  wykazał się wielkim patriotyzmem i dobrymi umiejętnościami organizacyjnymi. Wysoko oceniła jego pracę pani red Grażyna Sondej-Orłowska filmując te działania. Także , tam,  na miejscu trzeba było wykazać wiele umiejętności , zdecydowania i delikatności w kontaktach z miejscowymi Ukraińcami. Pan Daniel Dubaniewicz , swoją kulturą , spokojem i elegancją wzbudzał zaufanie i zadania te wykonał  jak najlepiej, Tym  przyniósł Kudowie dobrą opinię, a młodzież kudowska biorąca udział w tej akcji ma wielki sukces na swoim życiowym koncie. Znam tę ich pracę, ponieważ sam także działam w tym Dunajowie. Mogę wymienić  jeszcze inne zasługi i zalety pana Daniela Dubaniewicza, a piszę tylko o tych kilku , by Szanowni Wyborcy mogli bliżej poznać kandydata na Radnego.. Bardzo polecam  Pana Daniela Dubaniewicza, jako dobrego kandydata na Radnego. TRZEBA IŚĆ NA WYBORY I WYBRAĆ! ! SAMO SIĘ NIE ZROBI !  Wszystkich serdecznie pozdrawiam.  Bronisław MJ Kamiński . 

 


Z ŻYCIA RADY MIEJSKIEJ


___*___
Z życia Rady Miejskiej Kudowy-Zdroju

Adam Frankowski

Maj 2021 r.

W dniu 14 maja 2021 roku odbyła się sesja Rady Miejskiej Kudowy-Zdroju, w trakcie której wręczono stypendia naszym lokalnym, wyróżniającym się sportowcom ze osiągnięcia w ich różnorodnych dziedzinach. Wszystkim nagrodzonym i ich rodzicom serdecznie i z całego serca gratuluję. Ponadto poinformowałem Radę, iż nie otrzymałem materiałów na sesję, ale pozostali radni stwierdzili, iż nie ma to dla nich znaczenia i należy przeprowadzić sesję do końca. Pan przewodniczący Rady stanął jednak na wysokości zadania i niestrudzenie odczytał dla mnie protokoły z poprzednich, aż czterech sesji, bym został z nimi zaznajomiony i mógł wziąć udział w głosowaniach. Przy uchwałach nie było już takiej kurtuazji, ale cóż nie można mieć wszystkiego.

 

W trakcie sesji zapytałem panią burmistrz o zagrodzony las przy ulicy Lubelskiej i okazało się, iż został on wydzierżawiony dla właścicieli pensjonatów, by dla podniesienia komfortu, ich pensjonariusze mieli gdzie spacerować.

Zapytałem także o wycinkę lasu pomiędzy ulicą Lubelską, a ośrodkiem wypoczynkowym „Buenos Aires” i pani burmistrz poinformowała wszystkich słuchających, iż to gmina wycina te drzewa z uwagi na kornika drukarza.

W chwili obecnej cała Polska wycina ulubione przez Polaków drzewa zwalając winę na malutkiego szkodnika.

Adam Frankowski. 

 

 


HOŁOWNIA U PANI MIRKI


 

___*___
HOŁOWNIA W KUDOWIE

W księgarni kudowskiej Pani Mirki

Bronisław MJ Kamiński

 

W księgarni kudowskiej u pani Mirki można spotkać znajomych z ekranu telewizyjnego, także tych, których nie widać w normalnym życiu. Tam spotkałem książki Szymona Hołowni i chciałbym powiedzieć parę słów o jego książce pt „Monopol na zbawienie”. Mogę więc powiedzieć, że spotkałem Szymona Hołownię w Kudowie Zdroju. Autor jest jednym z najważniejszych polskich polityków tych lat, liderem partii politycznej „Polska 2050”, jest młody ( urodził się w 1976r ), kandydował w 2020r w wyborach na Prezydenta Polski , zamierzył wysoko i zajął znaczące trzecie miejsce. Powinniśmy wiedzieć o tym człowieku  więcej niż tylko z krótkich migawek telewizyjnych , może bowiem decydować o naszych sprawach i naszym życiu. Hołownia  jest tym bardziej godny uwagi,że dużo pisze, napisał już 19 książek i na tle licznych  dzisiejszych polityków co to ni czytaty ni pisaty odbija bardzo pozytywnie. Jest działaczem społecznym, dziennikarzem i pisarzem, z książki wyczuwa się autora o bogatym życiu duchowym. Książka „Monopol na zbawienie” została wydana przez  Wydawnictwo Znak w 2020r , ma 540 stron, jest to  zbiór 102 powieści i esejów ze świata kultury, religii, wiary i historii. Gruba książka odstrasza tych, którzy czytają tylko sms-y, coś bardzo krótkiego, bo mogą się skupić nie na dłużej jak na 2  czy 3 minuty. Tekst tego artykułu zajmie około  5 minut, zachęcam do doczytania do końca.

Kulturę intelektualną Kudowy tworzą nie tylko kuracjusze dyskutujący żywo  w Parku Zdrojowym , ale także dobra tradycja naszego miasta, w którym znajomość książek i sztuki jest czymś normalnym. Wielkie zasługi na tym polu ma profesor liceum kudowskiego Irena Leśniak-Kulpa, znakomita polonistka, która była widoczna w krajobrazie kudowskim nie tylko ze względu na swoje wielkie i piękne kapelusze, ale przede wszystkim przez tworzenie klimatu intelektualnego. W 2022r minie dwadzieścia lat od śmierci Pani Ireny, nie zapomnimy o niej i jej wkładzie w kulturę naszej społeczności. Gdyby  żyła dzisiaj, z pewnością to ona , a nie ja pisałaby o książce Hołowni i mówiłaby o tym w wielu spotkaniach; jej obecność ożywiała różne kierunki myślenia i postaw.  Nie zapomnijmy o Irenie !

Z tej książki Szymona Hołowni dowiemy się, że są ludzie, którzy nadal działają, choć odeszli. Hołownia jest chrześcijaninem, katolikiem, o nastawieniu ekumenicznym i trochę jakby zdystansowanym do tzw. religijności wielkoscenicznej i sztucznie namaszczonej. Czyta się jego książkę, tak jakby czytało się   Bruce’a Marshalla w „Każdemu po denarze”. Ma więc lekko przymrużone oko na barwy, błyski, powierzchowność, prowadzi bardziej w głąb. Dokąd może zajść taki człowiek, jako polityk? Ludzie lubią takich przewodników. Zobaczymy.  Zachęcam Cię, Drogi Czytelniku, do wybrania  się  z Szymonem Holownią na krótki spacer , jakby po Parku Zdrojowym dla wysłuchania  jego opowieści o dwóch niezwykłych postaciach: Serafinie z Sarowa i Grzegorzu Peradze. Będzie to ciekawy spacer.

                                                     
Serafin z Sarowa 

Pan Szymon Hołownia, przechodząc obok straganu koło białostockiej katedry zauważył figurkę jakiegoś przygarbionego dziadka z wielkim krzyżem na piersiach, z laską i z siekierą w rękach. Kupił tę  figurkę,  okazało się ,że  to święty Serafin z Sarowa. Ten , Rosjanin , to święty starzec prawosławny, ze środkowej Rosji, z Sarowa, ale równocześnie najpopularniejszy święty prawosławia na świecie. W eseju „dla nieuków i uczonych” pokazał Hołownia , jak w postaci Serafina wygląda prawosławie . Opisanie tej postaci  poszerza nasze widzenie świata , wzmacnia kulturę i wiarę ,  osłabia nacjonalizmy i uprzedzenia. Serafin urodził się w 1759r w Kursku jako Prochor Masznin. Rodzice posiadali kilka cegielni, budowali świątynie, wychowywali syna w duchu głębokiej religijności prawosławnej. Do monasturu w Sarowie wstąpił w 1779r , złożył śluby zakonne i otrzymał imię zakonne  Serafin. Był ascetykiem i mistykiem. Przypomnijmy,że wtedy w Polsce,  w Rzeczypospolitej Obojga Narodów była ciemna noc epoki saskiej, z zawołaniem „jedz, pij i popuszczaj pasa”. Dodajmy więc jeszcze kilka innych szczegółów do tekstu Hołowni, by lepiej dostrzec fenomen  tego mnicha. Serafin dawał osobisty przykład wielkiej ascezy, żył jako pustelnik , w leśnej pustelni , 5 km od manastyru, żywił się chlebem i warzywami, które sam uprawiał, przyjaźnił się  nawet z niedźwiedziem. Ten, nie wadzący nikomu człowiek został jednak napadnięty w pustelni przez  zbirów , którzy myśleli,że ma jakieś bogactwa. Napadli go w   1804r w czasie rąbania drewna i choć Serafin miał w ręku siekierę, to nie bronił się nią, by nie zranić bandytów. Pobity dotkliwie stał się inwalidą. Po tym zdarzeniu, pogłębił swoje ascetyczne życie, w 1807r złożył trzyletni ślub milczenia, a następnie odbył kilkuletnią całkowitą izolację, zrezygnował z ogrzewania celi , nosił żelazny krzyż, spał na workach z kamieniami, codziennie oddawał tysiąc pokłonów. Wreszcie, w 1825 r zrezygnował z izolacji ,teraz – po tym wielkim doświadczeniu duchowym – stał się otwarty na spotkania i rozmowy z ludźmi, chętnie udzielał wskazówek duchowych. Spotykał się z różnymi ludźmi, z chłopami, arystokracją, oficerami , a nawet z wielkim księciem Michaiłem Pawłowiczem. Każdego rozmówcę witał całowaniem po rękach i słowami:” Chrystus zmartwychwstał, radości ty moja”.  Sam przekazywał radość i wzbudzał radość.  Uczył,że trzeba być radosnym, dobrym i wybaczającym wszelkie winy.  Gdy obrażamy się  i odwracamy się, to nasze serca kamienieją , trzeba do ludzi zwracać się ze słowami miłości  i z takimi myślami oraz być gotowym do pokuty. Zmarł w 1833r podczas modlitwy w swojej zakonnej celi. Pochowano go w monastyrze w Sarowie. Serafin niczego nie napisał, lecz pozostały zapiski jego rozmówców, z których szczególn wartość miały wydane drukiem autorstwa Nikołaja Mitowiłowa. Serafin zasłynął ze swoich przepowiedni dla Rosji, przewidując wojnę domową , wojnę światową i krwawą rewolucję październikową. W 1903 r został uznany za świętego.   Późniejsze wydarzenia pokazały obraz jeszcze gorszy, niż to pojawiało się w wizjach pustelnika. Jego szczątki bolszewicy wyjęli z grobu w 1920 r i wystawili ironicznie  na widok publiczny, a w 1927r resztki zwłok umieścili w muzeum ateizmu. W 1991r  szczątki te odnaleziono i uroczyście pochowano w monastyrze w Diwiejewie. Jego miasto Sarow przeszło również niezwykłe dzieje: w tym mieście wybudowano główne fabryki broni atomowej, nazwa Sarow zniknęła z map,  otrzymało status miasta zamkniętego, nie było z nim łączności cywilnej, otrzymało kryptonim wojskowy Arzamas-16. 

Zlo jednak nigdy  i nigdzie nie zwycięża do końca. Po upadku ZSRR znowu pojawił się Sarow, a w 2009r w tym mieście otwarto szkołę cerkiewną im. Świętego Serafina z Sarowa. Święty pustelnik przemówił zza grobu: „ Chrystus zmartwychwstał, radości ty moja”,   A Szymon Hołownia dodaje, że ten się śmieje, kto się na końcu śmieje.

                                                  
Prof. Grzegorz Peradze

W tym samym eseju , Szymon Hołownia przedstawia nam jeszcze drugiego świętego  prawosławnego , księdza Grzegorza Peradze. Urodził się w Gruzji w 1899r  , w rodzinie proboszcza  prawosławnego. Jako wybitnie uzdolnionego studenta , kościół gruziński posłał na studia do Berlina. Grzegorz poznał kilkanaście języków  obcych, w których  rozmawiał i prowadził badania naukowe.  Oprócz języka  gruzińskiego znał rosyjski, niemiecki, francuski, angielski, ormiański, syryski, arabski, grecki, koptyjski, hebrajski, łaciński oraz polski. W 1933r przybył do Polski na zaproszenie kościoła prawosławnego  i był wykładowcą w Studium Teologii Prawosławnej na Uniwersytecie Warszawskim. Po napaści Niemiec hitlerowskich na Polskę w 1939r prof.Peradze pozostał w Polsce. W 1942r  został aresztowany przez gestapo  i osadzony w obozie  Auschwitz. Podczas śledztwa miał wystąpić w obronie współwięźniów biorąc na siebie winę za… przywłaszczenie chleba, a w innej wersji zgłaszając się na śmierć za innego więźnia mającego rodzinę. Przypadek podobny do ofiary ks. Maksymiliana Kolbe. Zginął w Auschwitz śmiercią męczennika. W 1995r został kanonizowany na świętego, a w 2002r w Tbilisi ustanowiono Uniwersytet im. Grzegorza Peradze.

Przestawiając tak piękne postacie kościoła prawosławnego, Szymon Hołownia ukazuje czytelnikom chrześcijaństwo jako wielki świat religii , w którym żadne z wyznań nie ma monopolu na zbawienie. Religie są naszymi drogami w świecie widzialnym ku niewidzialnemu. Hinduizm wypowiedział to w słowach z gruntu świeckich: „Ty sam poszukujący człowieku jesteś tym całym kosmosem i wszelką świadomością” . Szymon Hołownia kończy swoją książkę Modlitwą Jeana Paula Sartre:

„ Panie, niebo jest szare i bardzo ciąży sercu człowieka ! Niebo czerwieni się na Wschodzie i tyle dłoni wyciąga się ku niemu z nadzieją na ten dzień, który im dajesz. Tyle serc wędruje w stronę życia. Wiele z nich zacznie dziś bić, wiele uderzy po raz ostatni. Ogarnij je, Panie Twą miłością na tę chwilę! Okaż nam łaskę, byśmy dziś przeżywali  nasze życie pod Twoim spojrzeniem” . Serdecznie polecam tę książkę i nie traćmy nadziei na rzeczywiste spotkanie z Szymonem Hołownią w Kudowie Zdroju. (Bronisław MJ Kamiński)

 


PSTRĄŻNA


___*___
O kuchni w Pstrążnej

Część 8
Wioleta Suzańska

 

Polska jest krajem nieskończonej ilości kuchni i kultur. Na przełomie wielu lat, pod wpływem zawirowań historycznych, kuchnia Zakątka Czeskiego wzbogaciła się o potrawy innych regionów i krajów. Śledząc historię, przechodzimy przez wiele etapów, które pozostawiały po sobie nowe naleciałości, co w rezultacie dało efekt wielkiego tygla. Tak więc mówimy tu o kuchni czeskiej, niemieckiej, austriackiej, a także kuchni polskiej i kresów wschodnich. Jak kształtowała się kuchnia? Jakie smaki i zapachy pozostały z nami do dziś? Jak można określić mapę kulinarną naszego regionu? 

Kuchnia Pstrążnej i okolic cechowała się głównie tym, co otrzymała w darze od natury. Niestety, teren górski, zubożała ziemia, karłowate gospodarstwa nie dawały wielkich możliwości w urozmaicaniu codziennego jadłospisu. Sięgając najdawniejszych czasów, a więc osadnictwa z Czech, mamy do czynienia głównie z daniami tej narodowości. Z czasem kiedy zaczęły się tworzyć podziały wyznaniowe, można powiedzieć o specyficznych daniach w kuchni ewangelików i katolików. Na dalszym etapie historycznym pojawiają się dania niemieckie, jako że Zakątek Czeski znalazł się w rękach pruskich. Następnie, po drugiej wojnie światowej w kuchni zaczęły gościć dania z centralnej i wschodniej części Polski. Czy możemy stwierdzić, że w naszym regionie kuchnia miała swoiste dania, które przetrwały do dziś? Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie twierdząco opierając się na relacjach i zapiskach ludności tubylczej, a także ludności napływowej. Często podejmowane są tematy, czy Dolny Śląsk, a zarazem Zakątek Czeski stworzył swoistą kuchnię regionalną jako całość. Wiele jest opinii na ten temat. Niewątpliwie kuchnię Dolnego Śląska nie można ujednolicić, gdyż jest to duży obszar, który należy podzielić na różne strefy wpływowe. Można natomiast pokusić się na stworzenie mapy kulinarnej Dolnego Śląska, dzięki czemu pojawi się pełen obraz potraw regionalnych, który przetrwał do dnia dzisiejszego.

Jaka kuchnia była w Pstrążnej i okolicy?

Na zdjęciach: jedne z pierwszych wydań książek kulinarnych dr Oetkera,
z których korzystała pani Maria Hauschke

Na początku należy podkreślić, że na tak małym obszarze kuchnia była zróżnicowana. Bazowano na podobnych produktach, bo wszystkim mieszkańcom ziemia oferowała to samo. Urozmaicenie wynikało głównie z majętności rodzin, zasad religijnych i pochodzenia. Często słyszy się, że w Zakątku Czeskim jadło się biednie. Czy można się z tym stwierdzeniem zgodzić? Jestem dietetykiem i z całą pewnością mogę powiedzieć, że nie jadano ilościowo, ale wartościowo. Potrawy nie posiadały wielu komponentów, ale jakość ich była pierwszorzędna. Nikt wtedy nie słyszał o nawozach sztucznych, ulepszaczach, konserwantach itd. Jadano regularnie, bez pośpiechu w odpowiednich ilościach i co ciekawe, nie było nagminnej otyłości, chorób nowotworowych i innych schorzeń, które przytłaczają świat. Jeśli nawet dania, o których napiszę nie tryskały kolorami, nie opływały mięsiwem, były gorsze jakościowo?!. Na pewno nie. Ludzie żyli zgodnie z naturą. Sporządzane posiłki wiązały się głównie z porami roku. Produkty ze sklepu kolonialnego, który znajdował się u państwa Jansów (obecny Skansen w Pstrążnej), kupowano na specjalne okazje.  Nieliczni mogli sobie pozwolić na codzienne zakupy w tym sklepie. Może wtedy traktowano ten fakt jako wyznacznik majętności czy też biedy, jednak wartość posiłków zarówno w jednym i drugim przypadku, specjalnie nie różniła się. 

Z czego gotowano potrawy?

Wiele rodzin bazowało na recepturach swoich przodków, które przechodziły z pokolenia na pokolenie. W czasach, kiedy można było swobodnie przekraczać granicę, często zaopatrywano się w produkty w pobliskim Machowie. Większość żywności produkowano w ramach własnych możliwości. W niemalże każdym domu były krowy, kozy i kury, a więc zwierzęta, które dostarczają cenne białko w postaci mleka, twarogu, masła, śmietany i jaj. Nieliczni hodowali trzodę chlewną przeznaczoną na ubój. Mieszkańcy o pochodzeniu czeskim często w swoich gospodarstwach trzymali króliki, a także mieli pasieki z pszczołami. W przydomowych ogródkach uprawiano głównie podstawowe warzywa: marchew, pietruszkę, rabarbar, buraki, kapustę, cebulę, rzepę, sałatę oraz zioła: miętę, majeranek, kminek, rumianek, lubczyk. W sadach królowały śliwki węgierki, gruszki, jabłonie, czereśnie, a także porzeczki i agrest. Małe, karłowate pola uprawne dostarczały ziemniaki, zboże (najczęściej uprawiany był jęczmień i owies). Uzupełnieniem tych produktów były dary dostarczane przez naturę, a więc to wszystko, co oferowały łąki i lasy. Większość rodzin wypiekało raz w tygodniu chleb. Ci, którzy nie mieli takiej możliwości zaopatrywali się w pieczywo w piekarniach pstrążniańskich, a były dwie piekarnie, jedna u państwa Wirausky, a druga w domu Schirlo.  

Jak przechowywano żywność?

W dobie, kiedy nie było lodówek i zamrażarek, stosowano takie metody, które pozwoliły przechować żywność w okresie zimowym. W każdym domu była kamienna piwnica, w której panował odpowiedni mikroklimat. Technika budowy piwnic nie była przypadkowa, ale tak przemyślana, że produkty przechowywane w tych pomieszczeniach wytrzymywały długi okres. Popularną metodą utrwalania żywności było kiszenie. Kiszono najczęściej kapustę i ogórki. Mięso z własnego uboju przechowywano w różny sposób. Najczęściej opiekano kawałki mięsiwa i wekowano do słoików. Część tuszy przerabiano na pasztety, kaszanki, salcesony i również wekowano. Popularną metodą było wędzenie całych połaci i przechowywanie na hakach w spiżarniach, a także obtaczanie w soli i układanie w kamiennych beczkach. Nieco we  wcześniejszym okresie, owijano kawałki mięsa w liście chrzanu, co zapobiegało rozwojowi drobnoustrojów. Inną metodą było suszenie. Dzięki tej metodzie przechowano w płóciennych woreczkach wiele produktów: grzyby, owoce, zioła, warzywa. 

Co gotowano?

Wspomniałam wcześniej, że kuchnia była zróżnicowana. Zdarzało się, że w górnej Pstrążnej (na Pasekach) gotowano inne potrawy niżeli w dolnej części (v Důle). Były też dania „wspólne”, niezależnie od wszelkich podziałów. Gotowano nieskomplikowanie. Dania były przyrządzane prosto, z niewielu produktów. Jeśli chodzi o obróbki kulinarne to stosowano głównie gotowanie i pieczenie. Smażenie było rzadkością. 

Zupy

Zupy znacznie odbiegały od współczesnych. Przede wszystkim nie były zabielane i nie sporządzano je na intensywnych wywarach mięsnych. Bazą do wszelakich polewek była tzw. „Hladka Ančka” – woda zagotowana z solą, do tego dodawało się mleko, jajko i mąkę. Podczas gotowania należało intensywnie mieszać, aż otrzymało się pożądaną gęstość. Zupy z dodatkiem „Hladkej Ančky” to: zupa gruszkowa, zupa grzybowa, zupa rodzynkowa, zupa śliwkowa. Zupy czyste gotowane były z odrobiną masła lub smalcu. Były to zupy: „kyselo” – zupa z zakwasem z mąki żytniej, „ukrop”- wodzianka, „zadrobenka” – zupa z zacierką, „česnečka” – zupa czosnkowa. W niektórych domach gotowano zupy mleczne na śniadanie. Najczęściej była to kaszka manna i płatki owsiane. Zupy na bazie „Hladkiej Ančki” częściej gotowane były w domach o tradycjach niemieckich, natomiast pozostałe w domach czeskich. 

Dania z ziemniaków

Ziemniaki były podstawowym produktem do różnych dań. Przyrządzano je na wszelkie sposoby. Każde gospodarstwo uprawiało ziemniaki. W języku czeskim były to brambory, a w dialekcie pstrążniańskim bandory. Powszechnym i lubianym daniem w każdym domu były „loupene bandory z tvarohem a maslem, czyli łupane ziemniaki z twarogiem i masłem, a do tego do popicia „vitihtunka”- świeża maślanka okraszona podsmażanym masłem i posolona. Inną potrawą były „chlupate knedliki” zwane także w niektórych domach „chlupate buchty”. Są to w dosłownym tłumaczeniu kudłate kluski, które przyrządza się z tartych surowych ziemniaków i podaje się z kiszoną kapustą, skwarkami lub mięsem. Popularnym daniem była „bandorka” – z tartych surowych ziemniaków, jajka i mąki robiło się ciasto, wykładało się je na brytfannę, polaną gorącym tłuszczem. Na wierzch układało się wypestkowane śliwki, piekło się, posypywało cukrem, a po wystygnięciu rolowano i krojono w krążki. W niektórych domach do ciasta na „bandorkę” dodawano pokrojoną cebulę, boczek i piekło się grubszy placek na słono. „Heufeir” to kolejna potrawa, gotowana głównie w domach o pochodzeniu niemieckim. Z tartych, surowych ziemniaków sporządzało się małe kluski, które wykładano na brytfannę, następnie zalewało się ciastem, podobnym jak na naleśniki, piekło się i posypywało cukrem. „Štrudel”  – z gotowanych,tartych ziemniaków sporządzało się placki grubości ok. 10 cm. Na jeden placek nakładano owoce, najczęściej rabarbar lub jabłka, posypano cukrem i cynamonem, przykrywano drugim plackiem, dokładnie zlepiano i smażono na patelni. Ziemniaki gotowane w całości lub ubite z odrobiną mleka podawano  jako dodatek do warzyw, rzadziej do mięsa.

Potrawy z mięsa

W domach o tradycjach niemieckich sporządzano z wieprzowiny „Schlesisches Himmelreich” – śląskie niebo. Była to potrawa głównie świąteczna, jako że mięso jadało się rzadko. Sporządzało się ją z gotowanego lub wędzonego mięsa wieprzowego z sosem z suszonych owoców. Najbardziej popularnym rodzajem mięsa była wieprzowina. Rzadziej jadało się królika lub drób. Dwa razy w roku zabijano prosiaka. Na tę okoliczność zapraszano miejscowego rzeźnika pana Martinza, po którym zajęcie to przejął jego uczeń Horst Hauschke. Można powiedzieć, że „zabijačka”, bo tak w języku czeskim mówiono na świniobicie, była w pewnym sensie dużym wydarzeniem we wsi. Ludzie schodzili się do domu, gdzie dokonywano świniobicia i  wspólnie świętowano. Każdy z gości otrzymywał wyroby np. kaszankę, iternice (bułczanki), pasztety itp. Przy tej okazji nie omieszkano napić się mocniejszego trunku. Każda część prosiaka była odpowiednio przetworzona i przechowywana. Głównym daniem mięsnym było pieczyste wekowane w słoikach. Nowe przepisy zaczęły pojawiać się z chwilą, kiedy po wojnie przybyli do Pstrążnej ludzie z kresów wschodnich. 

Dalsza część o kulinariach w Pstrążnej pojawi się wkrótce.

Pozdrawiam wszystkich czytelników.
Wioleta Suzańska

 

 


TWÓRCZOŚĆ KUDOWSKO-PIETRZYKOWSKA


___*___
Pamięci Antoniego Jakubca
na 100 lecie

Zamieszczamy kolejne wiersze  Antoniego Jakubca (ur. 25.03.1921),  jakie zachowały się w zbiorach Aleksandra Safiera i zostały udostępnione przez panią Reginę Safier-Radwańską. 

 

 

___*___

Zamieszczamy poniżej piękne wiersze Genowefy Iwanek z Pietrzykowic.

Dzięki Panu Włodzimierzowi Trznadlowi – Autorowi zamieszczanych na naszej stronie Wspomnień Żywieckich, który przesłał nam te wiersze  – możemy poczuć klimaty żywieckie, tak bliskie sercom wielu Kudowian, których Rodziny przyjechały do Kudowy-Zdroju w poszukiwaniu swojego miejsca na Ziemi.

 

.

 

***
Pietrzykowsko ziymio 
Genowefa Iwanek

 Pietrzykowsko ziymio
Ej patrzym jo na Cię
kiedy wstaje rano.
Kiedy przed połedniym
śmiejes gymbą całą
i kładzies do spanio
wiatrym kolybano.
We mgle jako w mlyku
głowe se łobmyjes
łocy przetrzes rosom
I już cało żyjes.

 

***
Kwiaty z bibuły

Tyle kwiatów zrobiono
we wszystkich kolorach
Tak ich pomarszczono

w róże, gerbery, goździki
Rękami kobiet-
jeszcze tylko zapach w nie tchnąć
A będą jak żywe ….
Szelestem jak szeptem
najcichszym zaprasza
KWIAT z bibuły

 

 

Zdjęcia pochodzą z wizyty grupy Rodzin Kudowskich rodem z Pietrzykowic na uroczystościach jubileuszowych 700-lecia Pietrzykowic i wykonane zostały przez Tomasza Powolnego. 

 

.

 


PROJEKT IDEOWY


MIEJSCE PAMIECI

 

Poniżej prezentujemy plakat, który na ul.Łąkowej rozwiesił  w ostatnich dniach pan Bronisław MJ Kamiński z widokiem koncepcji pomnika. Tablica pod pomnikiem jest  przewidziana w formie wielkiej księgi z napisami w 5 językach. W środku tej księgi – jak w  świętym schowku  – byłyby  zdjęcia i listy więźniów, oraz imiona i nazwiska ofiarodawców na budowę tego pomnika. Każdy ma szansę być tam  wpisany na wieczną pamiątkę. Pomnik jest przewidziany z miedzi i ze szkła zbrojonego, czyli wieczny.
Projekt budowy pomnika rozpoczęty został  w 2007r i po 15 latach przybrał taką formę, jak na plakacie: piękną, wzniosłą i pasującą do charakteru Kudowy, jako uzdrowiska. Takiego pomnika nigdzie nie ma i projekt ten budzi wielkie zainteresowanie i akceptację. Nam, jako redakcji strony Obywatelskiej Kudowy-OK jest miło, że tą ideę wspieramy i polecamy. Róża kłodzka, jako wielki kwiat, świecący jak latarnia, rozgarniająca mroki świata, to piękny symbol uczczenia  nie tylko cierpienia, lecz także godności więźniów, ich solidarności, wzajemnej pomocy i wiary w ostateczne zwycięstwo  dobra nad złem. Przypominamy, że cały teren ul.Łąkowej, na którym był  obóż więzienny dla ludzi z kilku narodowości  jest traktowany jako miejsce pamięci, a takie miejsca prędzej czy poźniej upomną się  o swoje, czyli o godną pamięć. Sprawę tę bardzo polecamy Pani Burmistrz i Radzie Miejskiej do podjęcia uchwały  i szybkie  zrealizowania tej budowy przez Społeczny Komitet Budowy Pomnika. (Red.)
.

___*___
PROJEKT IDEOWY (KONCEPCJA IDEOWA)

POMNIKA WIĘŹNIOM HITLEROWSKIEGO OBOZU PRACY
na terenie Kudowa – Zakrze

Projekt ten jest dziełem zbiorowym wielu mieszkańców Kudowy Zdroju i cieszy się dobrymi opiniami.

Pomnik ma  postać kwiatu róży kłodzkiej (pełnika europejskiego) wysokość 3 metry, z elektrycznością wewnątrz, świecący  nocą złocisty  pąk kwiatu i łodyga zielona. U podstawy Tablica Pamiątkowa w formie księgi i napisami w 5 językach: polskim, czeskim, hebrajskim, włoskim, rosyjskim. Całość  ze szkła i z miedzi.Takim pomnikiem można upamiętnić  cierpienie więźniów  z wielu krajów Europy, w tym także jeńców wojennych włoskich i rosyjskich, ich dzielność, godny opór i solidarność w obliczu zła oraz wiarę w zwycięstwo. 

Poszukiwane  jest  odpowiednie miejsce do postawienia tego pięknego pomnika.

Uwagi można zgłaszać na tel. komórkowy nr 609 981 995. 

.

 


WSPOMNIENIA


___*___
Wspomnienia o Ks. Stanisławie Orzechowskim

Julian Golak

 

W dniu 19 maja 2021 roku zmarł we Wrocławiu po długiej i ciężkiej chorobie Ks. prałat Stanisław Orzechowski „Orzech”. Był legendarnym duszpasterzem świata pracy, kapelanem Solidarności i szefem DA „Wawrzyny”. 

Swoją pracę, (zaraz po Seminarium) rozpoczął w 1964 roku w Nowej Rudzie, w parafii św. Barbary w Drogosławiu. Do końca życia wspominał przy różnych okazjach tą z tamtego okresu pracę w Nowej Rudzie, jako swoją pierwszą miłość…Od 1980 roku był inicjatorem, założycielem i głównym przewodnikiem corocznej 10- dniowej Pieszej Pielgrzymki Wrocławskiej na Jasną Górę w Częstochowie.

 

Przekazuję moje wspomnienie niezwykle zasłużonego księdza, który towarzyszył mi w życiu już od 1964 roku. Błogosławił także nasz związek małżeński z Ewą Jazienicką, który zawarliśmy w kościele św. Mikołaja w Nowej Rudzie w dniu 27 grudnia 1986 roku. Pamiętam, że przyjechał wtedy do Nowej Rudy wraz z 20- osobową grupą studentów z DA „Wawrzyny” . 

Warto pamiętać o tym niezwykłym księdzu, który był poprzez swoje działania niezwykle zasłużony dla wolności, solidarności i demokracji. Był to ksiądz, znany powszechnie jako ORZECH, który całe swoje życie bez reszty poświęcił służbie zwykłym Ludziom.

 

W dniu 15 października 2018 roku, podczas uroczystej sesji z okazji Święta Dolnego Śląska, Sejmik Województwa Dolnośląskiego przekazał oficjalnie tytuł Honorowego Obywatela Dolnego Śląska CIVI HONORARIO Księdzu Prałatowi Stanisławowi Orzechowskiemu – kapelanowi Solidarności od 1980 roku, a później założycielowi i głównemu przewodnikowi słynnej pieszej pielgrzymki z Wrocławia do Częstochowy.

Popularny „Orzech”, do dzisiaj jest znany jako charyzmatyczny duszpasterz młodzieży akademickiej we Wrocławiu. Adres kościoła Św. Wawrzyńca we Wrocławiu przy ul. Bujwida, był szeroko znany w całej Polsce już od sierpnia 1980 roku. W stanie wojennym było to miejsce szkolenia i obrony działaczy opozycji antykomunistycznej, ale przede wszystkim miejsce spotkań ludzi kochających pokój i mających wiarę, że doczekamy wolnej, demokratycznej Polski. Ksiądz Stanisław Orzechowski organizował wykłady, spotkania z działaczami opozycji w ramach swojego duszpasterstwa, wykraczał znacznie poza dopuszczalne przepisy, tworząc pierwsze duszpasterstwa ludzi pracy oraz udzielając znaczącej pomocy dla ofiar stanu wojennego.

Młodego księdza Stanisława Orzechowskiego poznałem jako wikariusza w mojej rodzinnej parafii pw. św. Barbary w Nowej Rudzie, gdzie posługiwał po zakończeniu studiów w Wyższym Seminarium Duchownym we Wrocławiu. 

Święcenia kapłańskie przyjął w dniu 28 czerwca 1964 roku z rąk arcybiskupa Bolesława Kominka.
Po przyjeździe do Nowej Rudy, skierowano go do górniczej parafii pw. św. Barbary, gdzie mieszkałem wraz z rodzicami od urodzenia. Była to pierwsza parafia ks. Orzechowskiego, w której pracował przez trzy lata. Najstarsi mieszkańcy Drogosławia do dzisiaj wspominają niezwykłego i charyzmatycznego księdza, który umiał rozmawiać z dziećmi , młodzieżą i ludźmi dorosłymi. Ja również pamiętam Jego dość dokładnie, bowiem prowadził z dziećmi zajęcia przygotowujące do pierwszej komunii świętej oraz umiał zainteresować parafian porywającymi kazaniami.

Kolejne nasze spotkanie miało miejsce w czasie strajku w sierpniu 1980 roku w słynnej zajezdni nr 7 przy ul Grabiszyńskiej we Wrocławiu. Zorganizowałem wtedy strajk w moim zakładzie pracy oraz byłem członkiem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. W autobusach urządzono prowizoryczne konfesjonały, gdzie księża spowiadali. W samej zajezdni Ks. Orzechowski dodawał ducha walki zgromadzonym strajkującym z terenu Wrocławia i całej okolicy. Za płotem zajezdni autobusowej zgromadziło się na przyległym placu oraz na sąsiednich ulicach ok. 20 tys. mieszkańców Wrocławia i Dolnego Śląska, którzy przyszli na mszę świętą. Odprawił ją ks. Stanisław Orzechowski, którą On sam oraz jej uczestnicy wspominają jako wydarzenie historyczne, wręcz przełomowe  w sytuacji, która miała przynieść zasadnicze zmiany nie tylko na Dolnym Śląsku, ale w całej Polsce, tzn. powstanie Solidarności. 

Pod koniec 1980 roku ks. Orzechowski dobrowolnie przyłączył się do strajku głodowego wrocławskich kolejarzy. To właśnie po tym strajku stał się twardy i przyjął nadane mu przezwisko „Orzech”. 

Metropolita Wrocławski ks. kard. H. Gulbinowicz powierzył mu wtedy funkcję diecezjalnego duszpasterza ludzi pracy. 

Od 1980 roku rozpoczął przygotowania do organizacji pieszej pielgrzymki z Wrocławia do Częstochowy. Na Jasną Górę, corocznie w sierpniu pielgrzymowało nawet kilkadziesiąt tysięcy osób z terenu Wrocławia i Dolnego Śląska.

Wykłady i prelekcje w czasie tej 10-dniowej pieszej wędrówki głosiły nie tylko największe autorytety kościoła, ale także naukowcy, którzy dobrowolnie i bezinteresownie zgłaszali się do ks. Orzechowskiego z różnych uczelni Wrocławia, a także z innych ośrodków akademickich w Polsce.

W stanie wojennym kościół św. Wawrzyńca przy ul. Bujwida od samego początku był miejscem spotkań opozycji antykomunistycznej, gdzie odbywała się dystrybucja podziemnych wydawnictw oraz planowane były kolejne akcje Solidarności.

Tam również organizowane były (w dolnej kaplicy), w każdy czwartek specjalne msze św. wieczorne o godz. 20.00 w intencji pozbawionych wolności i uwięzionych działaczy Solidarności. Msze nazywane „dwudziestkami” gromadziły tłumy mieszkańców Wrocławia.

Ks. Orzechowski wspólnie ze studentami opiekował się w stanie wojennym rodzinami aresztowanych i internowanych działaczy Solidarności. Jako przyjaciel ks. Jerzego Popiełuszki, wspierał oficjalnie jego działalność. Po Jego męczeńskiej śmierci zaopiekował się Rodzicami księdza Jerzego, których poprzez swoje duszpasterstwo wspierał nie tylko duchowo, ale także materialnie.  „Rodziny Katyńskie” również poprosiły ks. Stanisława Orzechowskiego o opiekę, którą sprawował do końca życia. Znajdował także czas na wykłady w Seminarium Duchownym we Wrocławiu oraz w Archidiecezjalnym Studium Teologicznym. Świadczył również posługę w Poradni Rodzinnej, która działała  przy Duszpasterstwie Rodzin, popularnie nazywanym „Pod czwórką”. 

„Orzech” bardzo chętnie przyjmował liczne zaproszenia do udzielenia porad i wygłoszenia wykładów w różnych instytucjach działających w stanie wojennym na prowincji. Bywał wielokrotnie, np. w Klubie Inteligencji Katolickiej w Nowej Rudzie, Kłodzku, Wałbrzychu, podczas organizowanych w kościołach dekanatu Nowa Ruda Dniach Kultury Chrześcijańskiej oraz głosił swoje słowo także w innych, małych miejscowościach na terenie Dolnego Śląska. 

Ks. Stanisław Orzechowski otrzymał liczne nagrody honorowe, między innymi: Nagrodę Kolegium Rektorów Uczelni Wrocławia i Opola (1997), nagrodę przyznaną przez Radę Miejską Wrocławia „Wratislaviensis Donatus” (2015), Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski (2006).

„Orzech”, to był wyjątkowy kapłan, który prawie przez całe swoje dorosłe życie nie tylko zajmował się duszpasterstwem, ale odważnie zmierzył się z komunizmem i zapisał się dobrze w walce o wolną Polskę. To także oryginalny i wyjątkowy człowiek, o którym napisano już kilka książek, powstał także o jego życiu i niezwykłej działalności ciekaw film dokumentalny, który był pokazywany w telewizji i jest dostępny w internecie.

 

Fotografie zamieszczone we Wsppomnieniach – pochodzą z prywatnego archiwum Juliana Golaka.
Są to zdjęcia zrobione w dniu 27 grudnia 1986 roku, (podczas ślubu Pana Juliana z Ewą Jazienicką) w Nowej Rudzie
oraz z pielgrzymki wrocławskiej w 1986 roku, w której uczestniczyła para małżonków.  

 

 


TWORCZOŚĆ PANDEMICZNA


Po dłuższej przerwie powróciła do nas ze swoimi przemyśleniami nasza, kochana Pani Krysia. Tym razem zrobiła nam ogromną niespodziankę. Przyjechała wraz z mężem do ukochanej Kudowy, by nacieszyć oczy jej widokiem. Pokonała 400 km., by krótko pospacerować po alejkach parkowych, naładować baterie i wracać do domu. Obok wiersza – zdjęcie z drogi powrotnej wraz z przemyśleniami Autorki.

 

Pozdrawiamy Pani Krysiu i życzymy zdrowia oraz samych dobrych dni. Do zobaczenia!

___*___
Twórczość pandemiana

***
KRYSTYNA RYGIELSKA
Rzepakowe pola

Czy lubisz kolor żółty?
to dla mnie kolor radości,
gdy słońce otuli się  w ten odcień
nic mnie już wtedy nie złości..

 Gdy chcesz nasycić się tym blaskiem
przejedź raniutko drogą do Otmuchowa,
żółte dywany ścielą się w Twych oczach
ten kolor króluje, inny niech się schowa.

Najpiękniej jest w południe
słońca promienie błyszczą jaskrawie,
w oczach świat wiruje i unosi zapach
kwitnącego  rzepaku, czy to sen na jawie?

Wieczorem płatki tulą się do snu
jak miłość w sercach naszych
zakochaj się wtedy w kimś nieodgadnionym,
szczerość i nadzieja cię nie przestraszy.

Twoje serce bije w rytm miłości
rzepakowy kolor króluje na polach,
i nie tylko, żyje w sercach naszych,
taka przecież cudna jego rola.

 

Z pozdrowieniami od Krystyny i Jerzego Rygielskich

 

***
Helena Midor
DOTYK WOLNOŚCI 

Jej granice
zostały zapisane
w pożółkłych księgach,
by nigdy nie obumarły. 

Z każdym dniem
wyparowują
jak aromat kawy,
by potem spłynąć
resztkami wytworu umysłu

Ściany wciąż milczą,
ludzie przerywają ciszę.
Podobno myszy lepiej słyszą,
niż martwe dusze. 

Coraz mniej człowieka,
więcej  władzy.
Nikt nie chce dziś
wyjść przed szereg.
Nie ma już takich na pokładzie.
Lepiej obmyć ręce w czystej wodzie,
w dłonie  schować głowę,
by nie słyszeć….

Losie przewrotny
tracisz wiarę
słowem zanieczyszczasz powietrze
by inni oddychać nim musieli

 

_______________________________

TO JEST STRONA INTERNETOWA STOWARZYSZENIA OBYWATELSKA KUDOWA 
ZAWIERA INFORMACJE I SPRAWOZDANIA Z DZIAŁALNOSCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ  STOWARZYSZENIA
ZGODNIE Z REGULAMINEM STOWARZYSZENIA I UKAZUJE SIĘ NIEREGULARNIE.

Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”- OK
Adres: 57-350 Kudowa-Zdrój, ul. Słoneczna 11a
mail: marta.midor.burak@gmail.com
tel: 793030702

___________________________________