GzK – 6.12.2020.

Zdjęcie Bronisława MJ Kamińskiego, który został nagrodzony przez Marszałka Województwa Dolnośląskiego za wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury. Piszemy o tym poniżej. 

___*___
I Edycja Konkursu Plastycznego
KUDOWA-2050

Prezentujemy dalszy ciąg ciekawych prac i wizji naszych Młodych – biorących udział  w Konkursie Plastycznym ,,KUDOWA – 2050″ zorganizowanym przez Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa” – OK, które zostały wywieszone  w DPT ,,Cyganeria” 

  /GzK/. 

Praca Aleksandry Jarczewskiej  – lat 11
Praca Michaliny Grochulskiej  – lat 7
Praca Piotra Anielaka- lat 11

 

___*___
6 grudnia – Mikołaja

Wszystkim Mikołajom składamy najserdeczniejsze życzenia imieninowe, a tym którzy czekają na Świętego Mikołaja, szczególnie Dzieciom (i tym małym i dużym), a także dorosłym – pięknych upominków i wspaniałych niespodzianek. Niezapominajmy także, że gdzieś tam –  jest Ktoś, który czeka na naszą pomocną dłoń i pamięć, która sprawi, że ten dzień okaże się dla niego bardziej radosny.
Życzymy Wszystkim, by Czas Oczekiwania w każdym z nas  rodził nowe pomysły i pozytywne relacje, które sprawią, że nasz świat będzie lepszy.

 Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa” – OK

 

___*___
Pan Bronisław MJ Kamiński nagrodzony przez Marszałka


W Imieniu Stowarzyszenia ,,Obywatelska Kudowa”-OK  miło mi zawiadomić, że  

NAGRODĘ MARSZAŁKA WOJEWÓDZTWA DOLNOŚLĄSKIEGO  ZA WYBITNE OSIĄGNIĘCIA W DZIEDZINIE KULTURY OTRZYMAŁ  BRONISŁAW MJ KAMIŃSKI Z KUDOWY-ZDROJU

Doceniona została działalność publicystyczna Pana Bronisława i jego wydana w 2019 r. książka pt „Odwaga dla przyszłości”,  lecz także działalność kulturalna w miejscowościach Dolnego Śląska w upowszechnianiu idei Domowych Muzeów i Ścian Pamięci w świetlicach wiejskich. Projekt pod nazwą „Ściana Pamięci” zawiera trzy elementy ważne dla kultury miejscowości, to jest: 1. wystawa zbioru dokumentów i pamiątek w świetlicy wiejskiej wraz z  podręczną  biblioteczką książek, 2. tablicę pamiątkową na zewnętrznej ścianie budynku, 3. publikację o dziejach miejscowości po 1945 r. Wzorcowa Ściana Pamięci została wykonana w 2019 r. w Lusinie, powiat Środa Śląska. Pan Bronisław przekazał na tę Ścianę Pamięci  w darze nieodpłatnie 22 cenne eksponaty w ozdobnych ramkach  i 300 książek różnych, z własnego księgozbioru. Nagroda wynosi pięć tysięcy złotych, jest to nagroda prestiżowa, przynosząca wielki zaszczyt. Pragniemy przypomnieć, że Pan Bronisław jest autorem książek ważnych i cenionych: jak „Życie nie starzeje się”,  „Saga Kudowska”,„Wielość dróg ku prawdzie”, „Kilkoro z nas”, „Odwaga dla przyszłości”. Książki wydawał z własnych środków finansowych, co przy wysokich kosztach produkcji, składu, druku i równocześnie niskich nakładach (300 egzemplarzy) przynosi autorom straty finansowe. Teksty Pana Bronisława ukazują się w języku polskim, czeskim, niemieckim, ukraińskim, rosyjskim, a obecnie przygotowuje publikację w języku tureckim. Do tego wydawał z własnych środków kwartalnik „Almanach Kudowski” ceniony za jakość. Trzeba także pamiętać, że Pan Bronisław był redaktorem znakomitego dzieła zbiorowego pt „Kudowa-zdrój, miasto i ludzie” wydanego w 2002r. W latach 2019 -2020 wykonał projekty  tablic pamiątkowych dla  Grzegorza z Sanoka (w Lusinie), Gen. Mieczysława Kulińskiego (w Rzepinie , woj.lubuskie) i Kazimierza Mądrzyckiego (w Konarach), które zostały zainstalowane.  Serdecznie gratulujemy tej pięknej nagrody.
Przewodnicząca Stowarzyszenia Marta Midor-Burak. 

***
Do Stowarzyszenia Obywatelska Kudowa OK 

Za pośrednictwem strony internetowej Stowarzyszenia Obywatelska Kudowa OK składam, podziękowanie Marszałkowi  Dolnego Śląska  Panu Cezaremu Przybylskiemu i Zarządowi Województwa za przyznanie Nagrody w dziedzinie kultury. Traktuję ją jako wyróżnienie dla wszystkich tych dzielnych ludzi, którzy upowszechniają ideę Domowych Muzeów i Ścian Pamięci. Składam serdeczne podziękowanie Stowarzyszeniu Obywatelska Kudowa OK  i Przewodniczącej  Pani Marcie Midor-Burak za wystąpienie z wnioskiem o Nagrodę oraz Panu Czesławowi Kręcichwostowi za poparcie tego wniosku. Będzie mi miło, jeśli i inne osoby z Kudowy Zdroju zostaną nagrodzone za działalność na polu kultury. Raz jeszcze serdecznie dziękuję. Bronisław MJ Kamiński

 

___*___
Z życia Rady Miejskiej Kudowy-Zdroju

Adam Frankowski

Grudzień 2020 r.

Pierwsze święto w grudniu to odwiedziny MIKOŁAJA, i tak samo obficie Przewodniczący Rady Miasta Kudowa-Zdrój obdarzył całą radę komisjami, wspólnymi posiedzeniami komisji, indywidualnymi posiedzeniami komisji, trzema wspólnymi komisjami na temat budżetu, pierwszą sesją 9 grudnia i następną prawdopodobnie pod koniec miesiąca. Obfitość, naprawdę obfitość, jakby nie można było wszystko spokojnie rozłożyć w czasie i bez zbędnego pośpiechu, bez działania na „hurra” zajmować się problemami naszej wspólnoty. Chciałbym mieć na koniec roku 2020 jakąś świetną informację dla mieszkańców naszego miasta, ale niestety po lekturze projektu budżetu na 2021 rok stwierdzam, że pani Burmistrz szykuje dla nas podwyżki czynszów, bo przecież dopiero co podniosła podatki od nieruchomości, więc po właścicielach nieruchomości najemcy też muszą odczuć nasz kudowski dobrobyt. Od nowego roku Rada Miejska również będzie debatować o podwyżkach za wywóz śmieci, pamiętając o zasadzie maksymalizacji dobrobytu wspólnoty samorządowej na pewno podwyżka będzie maksymalnie dopuszczalna przez prawo.

Mam nadzieję że to będzie debata radnych, a nie tylko moja dyskusja z pracownikiem urzędu.

Z tego miejsca życzę miłego grudnia.  Adam Frankowski.     

___*___

Ze Wspólnoty Żywieckiej odszedł
Śp. Zbigniew Mrowiec

 

Z żalem i smutkiem przyjęliśmy wieść o odejściu z naszej Wspólnoty Zbigniewa, który odszedł w wieku 58 lat; Ceremonia pogrzebowa miała miejsce w Kudowie 4 grudnia 2020.

Zbigniew był synem Adama Mrowca – jednego z najstarszych Pietrzykowian, którzy przybyli w 1945 r. do Kudowy  wraz z liczną grupą rodzin i którzy jako pierwsi organizowali życie w naszym mieście.
Zbigniew został upamiętniony na kartach Kroniki Rodzin Rodem z Ziemi Żywieckiej

Łączymy się z Rodziną, Bliskimi w smutku.
Wspólnota Rodzin Rodem z Pietrzykowic i Żywieckiego

_____________________

Poniżej zamieszczamy artykuł Profesor – Anny Szemik-Hojniak – należącej do naszej Wspólnoty Rodzin rodem z Żywiecczyzny,  traktujący o historii naszej Kolebki i naszych Dziadków. Z uwagi na to, że artykuł liczy 37 stron – został on podzielony na VI części, które będziemy zamieszczać w kolejnych tygodniach.
Zachęcamy do zapoznania się z jakże ważnym dla nas dokumentem.

 

 

___*___
Zanim przybyli…. 

Nasi Dziadkowie i Rodzice pod okupacją niemiecką na Żywiecczyźnie – cz.1 

Dr hab. prof. nadzw. Anna Szemik-Hojniak

 

I. Zanim wybuchła II Wojna Światowa

Klęska Niemiec po I wojnie światowej, ich roszczenia na skutek utraconych obszarów w Polsce, a następnie dojście do władzy Hitlera w 1933 r wywoływało u Niemców chęć odwetu i  groźbę rozpętania nowej wojny.  Dokonany, całkowicie z pogwałceniem traktatu wersalskiego (1919r) Anschluss  Austrii 12 marca 1938r, Europa potraktowała jako wewnętrzną sprawę Niemiec. Utwierdziło to Hitlera w przekonaniu o braku zainteresowania ze strony  Francji i Wielkiej Brytanii w tej kwestii i możliwości prowadzenia nieliczącej się z nikim polityki. Po Austrii przyszła kolej na Czechosłowację, którą wojska Wermachtu zajęły 15 marca 1939 r. Zresztą, zgodnie z zawartym, 30 września 1938 r układem monachijskim, Wielka Brytania,  Francja i Włochy wyraziły zgodę na pozbawienie Czechosłowacji części terytorium obszaru zwanego Krajem Sudeckim. Czechosłowacja przestała istnieć, kiedy to pod naciskiem niemieckim, 14 marca 1939 parlament Słowacji ogłosił niepodległość. Na terytorium dawnej Czechosłowacji utworzony został całkowicie podporządkowany III Rzeszy,  t.zw. Protektorat Czech i Moraw oraz oddzielnie Słowacja.  

Hitlerowskie plany sięgały dalej i marsz na Wschód był następnym elementem tego projektu. Hitler szukał mocnego sprzymierzeńca, aby mu nikt nie przeszkodził. Porozumiał się więc ze Stalinem, stwarzając w ten sposób wielkie zagrożenie dla europejskiego i światowego pokoju. Co prawda, po  aneksji Czech, Francja i Wielka Brytania złożyły nawet noty protestacyjne w Berlinie i zorientowały się, że polityka ustępstw wobec Niemiec jest niebezpieczna dla Europy, ale było już za późno. Obojętność aliantów dla uniknięcia kolejnej wojny i oddanie Niemcom, mniejszych krajów Europy przyniosły tragedię ludziom całego świata.  Sam rozbiór Polski, zasadniczo nastąpił już 23 Sierpnia 1939 r  w Moskwie, gdzie umówiono się co do strefy niemieckich i radzieckich wpływów na terytorium Polski. Tak więc, Hitler mógł spokojnie  zaatakować Polskę.

W takiej sytuacji, żądania niemieckie wysuwane w stosunku do Polski brzmiały niezwykle groźnie. Stało się  to faktem dokonanym w dniu 1 września 1939 roku, gdy wojska niemieckie wkroczyły na tereny Polski od Zachodu, Północy i Południa. Następnie, od Wschodu, strategiczny sojusznik Hitlera Stalin paktem Ribbentrop-Mołotow wbił nóż w plecy walczącej Polsce w dniu 17 września 1939r.  Polacy, nie tylko  bronili Gdańska, Helu, Westerplatte, Warszawy, Modlina, Wilna, Grodna czy Lwowa, ale Wojsko Polskie wraz z góralami Beskidu Żywieckiego i Śląskiego również broniło Polski od południa [1-2].

 

II. Wejście Niemców do Kotliny Żywieckiej

 Pierwszego września 1939 roku, przez Przełęcz Zwardońską do Kotliny Żywieckiej przedzierała się z terytorium Słowacji niemiecka 7 Bawarska Dywizja Piechoty licząca około 18000 oficerów i żołnierzy z ogromną ilością broni. Od strony Milówki, zbliżali się do t.zw. rygla obronnego w Węgierskiej Górce, gdzie tuż przed wojną wybudowanych zostało 5 schronów, tzw. Fortów Obronnych. Schrony te miały za zadanie powstrzymać od południa natarcie wroga na Żywiec i dalej na Kraków. Ulokowane tam  oddziały batalionu KOP „Berezwecz” oraz  pluton Obrony Narodowej prowadziły walki opóźniające choć w porównaniu z nacierającą dywizją niemiecką liczyły tylko ok.1100 oficerów i żołnierzy. Głównym dowódcą był mjr Kazimierz Czarkowski. W dniu 3 września, bitwa o swobodny przejazd przez Węgierską Górkę była tragiczna i zacięta. Żołnierze byli nieprawdopodobnie zmęczeni, było wielu rannych i zaczynało brakować broni. Najdłużej bronił się Fort „Wędrowiec”. Jednak z powodu ran odniesionych przez dowódcę kpt. Tadeusza Semika i 9 rannych żołnierzy  w schronie, późnym popołudniem dowódca poddał się wraz z całą załogą  i dostał się do niewoli. Pod koniec dnia, z kwatery dowództwa z  Żywca przyszedł rozkaz wycofania się pod osłoną nocy. Po stronie polskiej, życie utraciło 13 żołnierzy i oficerów, a ok. 20  zostało rannych. Po stronie wroga, 100 zabitych i rannych kilkuset. Z Pietrzykowic, w bitwie tej walczył Antoni Duraj, Bronisław Fijak i Izydor Midor [2]

Fot.1. Fort obronny „Wędrowiec” w Węgierskiej Górce [3].

 

Pomimo strat i rozbicia Batalionu KOP, znaczenie bitwy pod Węgierską Górką było ogromne. Powstrzymała okupanta przez dwa dni (2 i 3 września)  dając szansę nie tylko na wycofanie się grupy operacyjnej „Bielsko” ale i na uratowanie od otoczenia i rozbicia południowego skrzydła Armii „Kraków”.  Bohaterstwo naszych żołnierzy ocaliło życie wielu ludzi. Bitwa ta określana jest jako  Westerplatte Południa [1, 4]

III. Tragedia w Lipowej

Wycofujące się wojsko polskie z rozbitego batalionu KOP wobec braku możliwości połączenia się ze swoją jednostką  rozbroiło się w lasach w miejscowości Lipowa, niedaleko Żywca. Dowódca, poprosił chłopów aby ukryli broń przed wrogiem. Zaangażował się w to również miejscowy proboszcz, ks. Ferdynand Sznajdrowicz. Niestety, pod wpływem swego rodzaju nieostrożności podczas ukrywania broni i zdrady wieśniaka Marcina Pietrzaka (zlikwidowany przez AK w 1943r) Niemcy dowiedzieli się o tym i rozpoczęli przeprowadzanie śledztwa na swój bestialski sposób. Aresztowali 40 miejscowych, w większości młodych, mężczyzn wraz z ich proboszczem i wywieźli do więzienia Gestapo w Katowicach. Tam, po strasznych torturach  w czasie których bohaterski  ksiądz chcąc ratować parafian wziął wszystko  na siebie,  Sąd Policyjny w Katowicach skazał księdza i grupę 36 młodych, niczemu niewinnych ludzi (4 zwolniono) na karę śmierci. Zostali rozstrzelani przy starej cegielni „GRÜNFELD’a” w Katowicach. Rozstrzelani mieszkańcy Lipowej byli następnymi  krwawymi ofiarami na Żywiecczyźnie [5], po ofiarach 2-go września na szosie w Kocierzu k/Międzybrodzia, gdzie wbrew wszelkiemu międzynarodowemu prawu Niemcy bombardowali z samolotu uciekających cywilnych ludzi. Tam, m.in. zginęły trzy dziewczynki rodziny Trznadel z Pietrzykowic: Frania (lat 9),   Wandzia (lat 14) i Elza (lat 4). Były to dwie córki i wnuczka Antoniego Trznadla, wieloletniego kierownika Szkoły Powszechnej w Pietrzykowicach.

Fot. 2. Grób Antoniego Trznadla i jego żony oraz symboliczna tablica nagrobna, córek i wnuczki na cmentarzu w Pietrzykowicach (zdjęcie autorskie).


Jak podaje w swym „Martylorogium…”  Jerzy Klistała [6], tragicznym był również fakt, że mieszkańcy Lipowej nie wiedzieli co stało się z aresztowanymi mieszkańcami  ich wioski aż do roku 1965. Dowiedzieli się tego z  Polskiego Radia w Katowicach, którego dziennikarz Hubert Jan Urbasik przeprowadził śledztwo w tej sprawie, a jego okrutny wynik ogłosił publicznie. Matki niektórych ofiar jeszcze wtedy żyły i nadal czekały na swoich synów….Lipowianie uczcili pamięć rozstrzelanych wnosząc przy kościele parafialnym pomnik z tablicą upamiętniającą ich nazwiska.

Fot.3. Pomnik i Tablica rozstrzelanych w 1940 r Lipowian (zdjęcie autorskie).

______
Źródła:

  1. W. Stebik, Zarys działań Wojennych Armii „Kraków” w Kampanii Wrześniowej 1939 r., Londyn 1949.
  2. https://historykon.pl/kalendarium-historyczne/2-wrzesnia-1939-roku-rozpoczela-sie-bitwa-pod-wegierska-gorka/.
  3. https://pojedztam.pl/fort-wedrowiec-w-wegierskiej-gorce/
  4. S. Dobosz, Wojna na Ziemi Żywieckiej od kwietnia 1939r do kwietnia 1945r, Spółdzielnia Wydawnicza Gazeta Żywiecka, Żywiec 2004.
  5. W. Zych, Ruch Oporu na Żywiecczyźnie 1939-1945,  Nad Sołą i Koszarawą,  1999r.
  6. J. Klistała „MARTYROLOGIUM mieszkańców Żywca, Czernichowa, Gilowic, Jeleśni, Koszarawy, Lipowej, Łękawicy, Łodygowic, Milówki, Radziechowych, Rajczy, Stryszawy, Suchej, Węgierskiej Górki i innych – w latach 1939-1945”. Słownik Biograficzny, Bielsko-Biała, 2009r.

 

___*___
PILNE!!!   –  
List do GzK

Szanowne Panie Anno i Marto !

Z uwagą przeczytałem art. Pani Anny Szemik-Hojniak. Nie wnoszę zastrzeżeń do treści jak również do kwestii zamieszczenia zdjęć legitymacyjnych mojego Ojca. Przez lata całe Pani Helena Cader (żona por.A.Cadra wymienionego w pracy Profesor Anny Szemik-Hojniak) zadawała sobie pytania …co naprawdę się działo w Żywcu przed 25 września 1942 roku ? Także i dla mnie stanowiło to zagadkę nie do przeskoczenia. Art. Antoniego Morawskiego [ref.20a] był tylko tym, z którego można było przez lata całe coś zrozumieć. Dwa lata temu dotarłem do książki prof. Michała Hellera [ref.19i20b] i jest to chyba najbardziej znaczące opracowanie dotyczące aresztowań w Żywcu w 1942 roku. Dzisiaj w Kudowie, Emigranci z Pietrzykowic poszukują swych korzeni.  Podobnie jak Antoni Caputa w Kanadzie zawsze wracający do swej wsi nad Wieśnikiem pachnącej macierzanką i wspomnieniami dzieciństwa.  Podzieliłem się moimi materiałami z Panią Anną. Myślę, że dobrze się dzieje, że powstaje ten art. o Żywiecczyźnie. To tak może tylko na początek. Wokół istniejących wspomnień mojego Ojca z czasów wojny powstaje opracowanie którego pewnym prekursorem jest art. Pani Anny. Oboje tkwimy po uszy w martyrologium Tych co od nas odeszli w czasie wojny.  Musimy pisać z potrzeby serca.  Musimy pisać z niedosytu informacji z okresu gdy temat ZWZ/AK był niewygodny i niebezpieczny.

Niektórzy ludzie czasem mówią, że minęło już ponad 70 lat.. Ale to tylko ci, których historia nie interesuje. Są jednak ludzie w Pietrzykowicach zainteresowani okresem wojny.  Zapewne taką pełną energii Postacią był Rudolf Adamczyk.  Gdy jednak czytam dwie monografie o Pietrzykowicach napisane w ostatnich latach czuję się zażenowany. Żywczanin Pan Tadeusz Trębacz we wstępie do jednej ze swych książek napisał: „Pisz dobrze albo w ogóle nie pisz!”. I ta szczypta prawdziwej góralskiej kultury niech będzie linią przewodnią naszych artykułów.

 Serdecznie pozdrawiam Włodzimierz Trznadel         Bielsko-Biała 2 grudzień 2020 r.

___*___
O Jaskini ,,Raj”

Zenona Dołęgowska

Drodzy Czytelnicy

W poprzednim odcinku pisałam o Zamku Królewskim w Chęcinach sztandarowym zabytku Ziemi Chęcińskiej. Dzisiaj chcę Was zaprosić do Jaskini Raj znanej w Polsce ale i za granicą. Piszę tutaj nie tylko o samej jaskini ale o nas,  o Tadziu, mojej córce Miruni a także i o mnie.

Chciałabym bardzo abyście zwiedzili kiedyś to niezwykłe miejsce. Mieszkam tuż, tuż, niecały kilometr od jaskini i chętnie oprowadziłabym Was po tym niezwykłym i jakże ciekawym miejscu.

 

Jaskinia Raj i rodzina przewodnicka.

 

Był to chyba luty, a może marzec 1971 roku. Poszłam na mały spacer do lasu. Skręciłam w leśną dróżkę i  doszłam do miejsca, gdzie stał budynek, niezbyt okazały i  z  płaskim dachem. Przed domem znajdował się trociniak, a  przed nim na  stołeczku siedział mężczyzna w  średnim wieku. Zatrzymałam się i zaczęliśmy rozmowę. Pan chętnie opowiadał o tym, że tutaj jest jaskinia, a on pełni funkcję dozorcy. Po chwili okazało się, że rozmawiam z pierwszym odkrywcą jaskini, Feliksem Wawrzeńczykiem. Wtedy jeszcze nic nie wskazywało na to, że mój mąż Tadeusz zostanie pierwszym kierownikiem tego obiektu. Obiekt należał do WPT Wojewódzkie Przedsiębiorstwo Turystyczne „Łysogóry” w Kielcach. Kierownictwo  Przedsiębiorstwa  w  roku 1972 zaproponowało  Tadkowi  kierowanie tym obiektem. On, po  bliższym zapoznaniu się ze wszystkim, a zwłaszcza z wymogami, jakie stawiano kierownikowi, wyraził zgodę.

Zanim otwarto  jaskinię, zorganizowano  na  początku roku 1972 kurs dla przewodników po jaskini, przecież ktoś musiał oprowadzać turystów.

Przewodnicy sudeccy w Raju.1977r.

Kurs prowadziło Polskie Towarzystwo Turystyczno-Krajoznawcze. Zgłosiło  się dużo  chętnych. W  kursie uczestniczyłam też ja  i  Tadziu. Prowadzili  go  wybitni  znawcy Ziemi  Świętokrzyskiej, geolodzy, paleontolodzy, eksperci  od jaskiń. Wykładał pan Sylwester Kowalczewski  (w  Kielcach jest dziś ulicę jego  imienia), doc. Zbigniew  Rubinowski, Tymoteusz  Wróblewski  (dawni  dyrektorzy Instytutu Geologicznego  w  Kielcach). Tego  ostatniego  spotkałam bardzo  niedawno  – 2 grudnia  2016 roku – na  konferencji  poświęconej 20-leciu powstania  Chęcińsko-Kieleckiego  Parku Krajobrazowego  w  cudownym miejscu na Rzepce. Poznaliśmy się, choć od pierwszego spotkania upłynęło ponad 40 lat.

Kurs był niezwykły. Dowiedzieliśmy się wiele o jaskiniach na świecie, tych w Europie i Polsce, a także wszelkich szczegółów o samej jaskini Raj. Po  otwarciu jaskini  okazało  się, że przewodników  jest ciągle za  mało  i  dlatego  zorganizowano  kurs następny, w  którym udział wzięła nasza córka Mirunia, wtedy uczennica Państwowego Liceum Sztuk Plastycznych w Kielcach. Zatem wszyscy w rodzinie staliśmy się „rajowcami”, wszyscy oprowadzaliśmy turystów, chociaż nie wszyscy w takim samym stopniu. Praca męża jako kierownika jaskini Raj i uczestnictwo w pierwszym kursie przewodnickim zbliżyła  mnie do  tego  środowiska. W  roku następnym ogłoszono  nabór na  kurs przewodnicki  po  Ziemi  Świętokrzyskiej. Poszliśmy oboje i  to  był strzał w  dziesiątkę. Wykłady z różnych dziedzin – geografia, geologia, historia, zabytki, kultura itd. – oraz liczne szkoleniowe wycieczki pozwalały na poznanie całego regionu. Potem egzamin, wcale niełatwy, a następnie oprowadzanie wycieczek (niestety nielicznych, bo przecież pracowałam) przyczyniło się do tego, że coraz bardziej poznawany region świętokrzyski  przestawał mi  być obcy, a wręcz  przeciwnie, stawał się coraz bliższy, coraz bardziej mój. Na  kursach poznaliśmy naszych przyszłych kolegów: śp. Stefana  Zagnieńskiego  i  Jadzię Kośmider. To  byli  prawdziwi  znawcy Gór Świętokrzyskich i wielcy ich miłośnicy. Większość przewodników z moich kursów niestety opuściło już ten ziemski padół, jedynie tablice na Cmentarzu Starym w Kielcach przypominają o ich istnieniu. Jest tam również wyryte nazwisko mojego męża, a wolne miejsce czeka, tuż obok, na moje. Dzisiaj śmiało  mogę powiedzieć, że to  Ziemia  Świętokrzyska, a nie Ziemia Kłodzka (mieszkałam tam 18 lat) czy Zagłębie Dąbrowskie, gdzie się urodziłam, stała  się moją ziemią. Z  biegiem lat, gdy przeszłam już na emeryturę, maleńkie Chęciny okazały się moim najukochańszym miejscem na ziemi, a Czerwona Góra – miejscem jedynym i niepowtarzalnym. Wtedy na  wycieczki  po  Raju i  po  regionie było  ogromne zapotrzebowanie. Organizowały je szkoły, zakłady pracy itd. Przewodnicy, którzy spotykali się w PTTK na czwartkowej giełdzie, nie byli w stanie wziąć wszystkich zleceń.

Opowiem teraz o samej jaskini.

Jaskinia Raj, według mojego męża najpiękniejsze miejsce na ziemi, położona jest na terenie rezerwatu przyrody „Jaskinia Raj” (powierzchnia 7,76 ha), o kilometr od naszego domu. Obejmuje zalesione wzgórze Malik (270 m n.p.m), zbudowane z wapieni dewońskich. Procesy krasowe przyczyniły się do tego, że wykształciła się tam jaskinia. W jej wnętrzu panuje stała temperatura +8 stopni Celsjusza. Trasa o długości 145 m wiedzie z muzeum, w którym umieszczono m. in. narzędzia pracy człowieka jaskiniowego i kostne szczątki zwierząt plejstoceńskich, okrężnie przez Komorę Wstępną, Komorę Złomisk, Salę Kolumnową, Salę Stalaktytową, Salę Wysoką, a kończy się tunelem wyprowadzającym na zewnątrz. Jaskinia ma  niezwykłą szatę naciekową, która stanowi o jej niepowtarzalnym pięknie. Są to stalaktyty, stalagmity, kolumny, draperie, misy i tak zwane perły jaskiniowe. Jak się później okazało, jest to druga jaskinia w kraju pod względem bogactwa nacieków, po Jaskini Niedźwiedziej w Sudetach. Na  skutek naturalnych procesów  geologicznych otwór będący wejściem do jaskini został zasypany. Zupełnie przypadkowo w roku 1963 miejscowi rolnicy, wydobywając (nie bardzo legalnie…) na własne potrzeby kamień wapienny, odsłonili  wejście do  jaskini. Długa  była  droga  od przypadkowego  odkrycia  do  udostępnienia. Wielu nieodpowiedzialnym ludziom w międzyczasie „udało się” zniszczyć częściowo  szatę naciekową jaskini. Dobrze, że w  1965 roku zabezpieczono jaskinię po to, aby w latach następnych prowadzić prace badawczo-naukowe i prowadzące do jej udostępnienia. Trwały one pięć lat – długo, ale to dlatego, że prowadzone były bardzo ostrożnie. Liczono się z możliwością natrafienia na coś ciekawego i niezwykłego. Rzeczywiście tak się stało. Stwierdzono, że dwukrotnie przebywał tu człowiek neandertalski  z  okresu ostatniego  zlodowacenia. Natrafiono na 345 wyrobów ludzkich, były to głównie kamienne rozcieracze, przekłuwacze, rylce itp. W wielkiej ilości występowały kości różnych ssaków: niedźwiedzi włochatych, nosorożców, żubrów pierwotnych, reniferów, lisów polarnych.
Chwała Pani Boczarowej i jej uczniom z Technikum Geologicznego w Krakowie, bo to oni byli prawdziwymi, bo świadomymi odkrywcami, i  to  właśnie oni  nadali  jaskini  tę wspaniałą nazwę: Raj. Głównym inwestorem wszystkich prac był Ośrodek Sportu i Rekreacji w Kielcach. 10 czerwca  1972 roku nastąpiło  otwarcie jaskini  do  użytku publicznego. Byłam tam obok mego  męża  Tadeusza  Dołęgowskiego, który od wiosny tamtego roku pełnił funkcję kierownika obiektu, a jak było trzeba, to i przewodnika. Od pierwszych dni  swego  urzędowania  pokochał tę pracę. Wychodził z domu około 8.30 i wracał nie wcześniej niż o 19.00. Liczba turystów przekraczała wszelkie wyobrażenia. Od rana do wieczora do jaskini ciągnęły tłumy. Co prawda, grupy miały liczyć nie więcej niż 15 osób, ale nie zawsze udawało się dotrzymać przyjętych zasad. Ludzie przyjeżdżali z najdalszych zakątków Polski, więc jak było im odmówić? System rezerwacji nie był jeszcze dopracowany. Życzliwe ludziom usposobienie i dobry charakter Tadzia bardzo się tu przydały. Umiał rozmawiać, perswadować, a także wyjaśniać turystom, dlaczego nie może ich przyjąć. Rozumiałam to wszystko, bo zdarzało  się, że i ja  oprowadzałam po jaskini. Nie była to jednak praca dla mnie. Trzeba było takie same treści  przekazywać zwiedzającym wiele razy dziennie. Tego  nie lubiłam i  niezbyt chętnie przychodziłam na  dyżury, chociaż nie były częste, bowiem mogły się odbywać tylko w soboty lub niedziele. Tadek za to mógł się powtarzać, gdy było trzeba (bo np. nie przyszedł przewodnik na dyżur) dziesiątki razy i był z tego zadowolony. Również chętnie, choć tylko w czasie wakacji, oprowadzała turystów  nasza córka. Mirunia mówiła  pięknie i ze swadą, wprowadzała turystów w baśniowy świat jaskini. Zawsze cieszyła się z zarobionych pieniędzy. Czasami wracała sama, czasami z ojcem, bywało, że z tej powrotnej drogi przynosili grzyby, które uwielbiała cała rodzina. I  tak upływał rok za  rokiem. Tadek zawsze z  Czerwonej Góry do Raju szedł przez las. Towarzyszyły mu psy. Gdy wracał z pracy, odprowadzał go stały mieszkaniec Raju, pies, którego pracownicy nazwali Rajkiem, zaś gdy szedł z domu, odprowadzał go z kolei Misiek, nasz pies „klatkowy
Po  1989 roku i  przemianach ustrojowych „Łysogóry” przeszły w ręce prywatne. Nie mogłam i do dzisiaj nie mogę zrozumieć, dlaczego jaskinia Raj nie została przejęta przez gminę, przecież znajduje się na jej terytorium. Mogłaby dawać gminie zyski takie, jakie daje np. Zamek Królewski. Czym się kierowali ówcześni włodarze gminy, jakie czynniki spowodowały, że Raj stał się własnością prywatną, a nie samorządową?
Batalia  o  „Raj” prowadzona  była  głównie w  roku 1994. „Słowo Ludu” i „Gazeta Kielecka 24 godziny” w styczniu i lutym 1994 wielokrotnie podnosiły sprawę przejęcia przez gminę jaskini. Po upadku kilku zakładów  pracy w  okolicy władze lokalne dostrzegły dużą szansę w odzyskaniu jaskini i w rozwoju turystyki na terenie Chęcin. Komisja Urzędu Wojewódzkiego podjęła decyzję o przekazanie jaskini Raj Fundacji, pod warunkiem że ta podpisze porozumienie z Instytutem Geologicznym o wspólnym zarządzaniu jaskinią oraz kupi zajazd za  2 mld zł. W  marcu tegoż roku radni  na jednej z  gminnych sesji odrzucili ten pomysł, w wyniku którego Urząd Wojewódzki pozostawił jaskinię w rękach Przedsiębiorstwa Turystycznego „Łysogóry” Spółka z o.o.
Przed Jaskinią Raj Zenona i Tadeusz Dołęgowscy
Tadek dalej pracował, tym razem w spółce. Któregoś dnia, oprowadzając turystów  po Komorze Wstępnej, zasłabł. Karetka, szpital, pobyt na oddziale kardiologicznym. Stwierdzono chorobę serca. Należało się oszczędzać, ale on ani nie chciał, ani nie umiał się oszczędzać. Dalej chodził do  swego  ukochanego Raju. Wydaje mi  się, że jaskinia była dla niego największą miłością, miłością życia. Zbliżała się emerytura. Poszedł na nią, ale Raju nie zamierzał opuścić, został przewodnikiem. Nie przychodził już codziennie do pracy, ale i tak chciał mieć jak najwięcej dyżurów. Obserwowałam zmiany, jakie w  nim zachodziły. Ubierał się wolniej, wychodził wcześniej, na  drogę powrotną musiał poświęcić więcej czasu, stawał się coraz bardziej milczący. Mając 80 lat, wreszcie został w domu. Wiosnę, lato i jesień spędzał w naszym ogródeczku. Kochał go także, zresztą był człowiekiem wyrosłym z ziemi, urodził się w maleńkiej wiosce, Gręzówce na Ziemi Siedleckiej, i od wczesnych lat pracował na polu. Powoli, prawie niepostrzeżenie przestał uprawiać ogródek, a miejscem dla niego najważniejszym stał się leżak z parasolem umieszczony wśród krzewów, kwiatów i winogron. Do domu na obiad wracał powoli, bardzo powoli, noga za nogą. Negatywnie odpowiadał na wszelkie zaproszenia ze strony pracowników Raju. Już nie chciał tam chodzić. Zastanawiałam się, dlaczego. Co było powodem, że ukochany Raj tak definitywnie został odrzucony. Koniec przyszedł nagle: szpital, operacja na serce, śmierć, pogrzeb i cmentarz w Sosnowcu we wspólnym grobie z moimi rodzicami. Dla Raju pracował równe 36 lat. Dużo jak na jedno miejsce pracy. W  miejscu poprzednim, tzn. w  Państwowym Przedsiębiorstwie „Uzdrowisko  Kudowa” pracował 22 lata, łącznie przepracował 58 lat. Właściwie powinnam mieć żal (ale do  kogo?), że Raj „zabrał mi męża”. Nie było go prawie nigdy w domu, bo Raj czekał. Rozumiałam to jednak, bowiem sama kochałam i kocham pracę. Zgadzam się z powiedzeniem, że praca czyni człowieka.
Do jaskini wrócił jeszcze raz, tym razem duchem, w rok po śmierci, gdy odbyła  się uroczystość odsłonięcia  tablicy upamiętniającej. Pomysł rzuciła  nasza  córka, ale chcę podkreślić, że bardzo  chętnie podchwycił go  dyrektor „Łysogór”.
Na  tablicy umieszczono  napis:
Pamięci  Tadeusza  Dołęgowskiego, pierwszego  kierownika  Jaskini Raj i przewodnika w latach 1972-2008.
Tablicę ufundowało Przedsiębiorstwo Turystyczne „Łysogóry” w Kielcach wspólnie z rodziną. Na  uroczystość przybyli  przyjaciele, przewodnicy, znajomi, no i oczywiście nasza rodzina – ja, córka Mirunia, wnuczka Ola, prawnuczka Emilka i Adam, jego kochany zięć. Mojego zaproszenia nie odrzucił i  przybył na  odsłonięcie tablicy także burmistrz Robert Jaworski. Tadziu widział go  tylko  raz, kiedy obchodziliśmy 50-lecie pożycia małżeńskiego w roku 2004, wtedy pan Jaworski był zastępcą burmistrza. Zenona Dołęgowka. 

 

___*___

Twórczość pandemiana

***

Krystyna Rygielska
Św. Mikołaj w Kudowie Zdrój

Jest jeden św. Mikołaj
którego pamiętamy od lat
dla dzieci oczekiwany
to piękny baśniowy świat.
Kiedy byłam małą dziewczynką
czekałam na jego wizytę
przykryta w łóżku kołderką
liczyłam godziny przebyte. 
Czasem dzwonił do mnie wieczorem, 
pytał, co nabroiłam
 a ja cichutko mówiłam, 
że zawsze grzeczniutka byłam.
W kudowskiej pijalni stoi dziś Święty Mikołaj
baśniowy, piękny , tajemniczy, 
wychodzi często do dzieci
prezentów nikt mu nie zliczy.
Lubię przystanąć, popatrzeć
wspomnieć radosne chwile
łza czasem w oku zabłyśnie
skąd łez w tych oczach tyle?
A rózga ? To znak dla dzieci niegrzecznych
nie każdy tą rózgę pamięta….
Na saniach św. Mikołaja 
leży niechciana, pomięta.

Pozdrawiamy
Krystyna Rygielska z mężem

***

Helena Midor zd. Gałaszewska
Nadchodzą Święta

***

1 grudnia 2020


Ulice i domy
migocą światłami
już echo kolęd
dobiega z oddali
choinki migocą
różnymi barwami

Sławimy te święta
czcimy narodziny

Ile razy jeszcze
musi się narodzić
by pozostać w nas ?

 

Autorem wiersza i szkicu  jest Helena Midor

_______________
________
___


Apel Obywatelski
Pamiętajmy:
,,DBAJMY O SIEBIE I O INNYCH” !!!

 

Znaleźliśmy się w trudnym dla nas wszystkich czasie. 
Razem zawsze możemy osiągnąć więcej i łatwiej przezwyciężać trudności i wszelkie niepowodzenia.

W tym szczególnym czasie – bądźmy dla siebie życzliwi i pomagajmy sobie nawzajem.

Dbajmy o nasze starsze pokolenie, które teraz jest szczególnie narażone;
zadbajmy też o nasze dzieci i młodzież, którzy potrzebują rozwoju.

Ten czas nie oznacza, że mamy zamykać się na życie; tworzenie, opracowywanie nowych inicjatyw….; kontakty międzyludzkie, o które właśnie teraz można zadbać bardziej.

Zatrzymajmy się i spożytkujmy dobrze naszą energię – ale nie pozwólmy, by nasze życie się zatrzymało!

 

Wszystkim życzymy dużo zdrowia i odporności.
Stowarzyszenie OK. 

 

____________________________________________________________________

TO JEST STRONA INTERNETOWA STOWARZYSZENIA OBYWATELSKA KUDOWA 
ZAWIERA INFORMACJE I SPRAWOZDANIA Z DZIAŁALNOSCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ  STOWARZYSZENIA
ZGODNIE Z REGULAMINEM STOWARZYSZENIA I UKAZUJE SIĘ NIEREGULARNIE.

Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”- OK
Adres: 57-350 Kudowa-Zdrój, ul. Słoneczna 11a
mail: marta.midor.burak@gmail.com
tel: 793030702

____________________________________________________________________