___*___
Dobra wiadomość
Miło nam poinformować, że rozpoczęły się prace budowlane związane z przebudową ul. Spacerowej i Sikorskiego.
Z optymizmem czekamy na kolejne inwestycje dla dobra Mieszkańcow Kudowy-Zdroju (Red.)
___*___
Wyniki Konsultacji z Mieszkańcami
Poniżej zamieszczamy informacje pochodzące ze strony FB Urzędu Miasta Kudowy-Zdroju z Ankiet konsultacyjnych w sprawie zmiany metody ustalenia opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi.
_________________
________
***
Pamięci Krystyny Cholawskiej
Dnia 20.02.2021 r. zmarła Pani Krystyna Cholawska.
Małżonka naszego Przyjaciela Henryka; Mama Liliany i Kamili.
Była znakomitym Pedagogiem – Absolwentką Studium Nauczycielskiego na Uniwersytecie Wrocławkim, kierunek Matematyka.
Pierwszą pracę podjęła w szkole podstawowej nr 1 w Kudowie-Zdroju, następnie Jeleniowie i rożnych szkołach w Kudowie.
Przez krótki okres czasu była Dyrektorem Szkoły Podstawowej nr 1 przy ul. Buczka (aktualnie ul. Pogodna), jednakże wolała skupić się na pracy z dziećmi i powróciła do pełnego nauczania matematyki.
Jej pasja zaowocowała tym, że uczniowie lubili matematykę, a niektórzy wychowankowie Pani Krystyny odniosili sukcesy w Olimpiadach.
Panią Krystynę zapamiętamy jako prawdziwego, oddanego Pedagoga Kudowskiego; Elegancką, pełną życzliwości Osobę kochającą kulturę, sztukę, balet i operę.
Dnia 3 marca 2021 odbędzie się Ostatnie Pożegnanie Pani Krystyny.
Rodzinie: Henrykowi oraz Córkom Lilianie i Kamili składamy wyrazy głębokiego współczucia.
Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”-OK
Przyjaciele i Znajomi
___*___
Jeszcze Polska nie zginęła
W tym tygodniu obchodziliśmy rocznicę oficjalnego ogłoszenia Mazurka Dąbrowskiego Polskim Hymnem Narodowym. Uczynił to Minister Spraw Wewnętrznych Felicjan Sławoj Składkowski w rozporządzeniu z dnia 26 lutego 1927r. Pieśń powstała w 1797r w Legionach Polskich w Reggio we Włoszech, słowa napisał Józef Wybicki, do melodii ludowego polskiego mazurka nienanego kompozytora. Już rok później pieśń była znana we wszystkich zaborach. Pierwsze słowa uroczystej pieśni poruszają nie tylko Polaków: Chorwacki hymn zaczyna się od słów: ”Joś Hrvatska ni propala”, a ukraiński hymn „Szcze ne wmerła Ukraina”.
Daliśmy dobry przykład. (Red)
___*___
KUDOWIANIE RODEM Z WARSZAWY
Bronisław MJ Kamiński
Pierwsi osadnicy po II wojnie światowej
Pierwsi polscy osadnicy po zakończonej II wojnie światowej pojawili się w Kudowie Zdroju już w maju 1945r i byli to więźniowie z obozów koncentracyjnych i z robót przymusowych powracający z Niemiec. Pierwsze grupowe przyjazdy zaczęły się w czerwcu 1945r i byli to przybysze z dwóch ziem, które hitlerowski okupant potraktował wyjątkowo grabieżczo, to zamojszczyzna i ziemia żywiecka. Za nimi szła potężna fala wysiedlonych z dawnych kresów wschodnich, bowiem po zmianie granic i włączeniu ziem wschodnich do ZSRR, trzeba było znaleźć miejsce do życia dla ponad 1.770.000 wysiedlonych stamtąd obywateli polskich . Ta fala dotarła do Kudowy w lipcu i w sierpniu płynęła do 1947r. W tym wielkim polskim przypływie byli także ludzie z Warszawy, a dzieje kudowskie tej grupy warszawskiej opisała Janina Sikorska. Wspomnienia pani Janiny zachowały się w zbiorach Aleksandra Safiera i zostały udostępnione przez panią Reginę Safier-Radwańską. Przedstawimy kilka fragmentów jej wspomnień, a obszerniejszą publikację tych wspomnień zamieścimy w planowanej oddzielnej książce o tamtych latach w Kudowie. Młodszym czytelnikom trzeba przypomnieć dlaczego w te strony ciągnęli także Warszawiacy.
Warszawa w 1945r.
Jaka była Warszawa w 1945r? Józef Chady, żołnierz I Dywizji Kościuszkowskiej, pochodzący z podolskiego Wicynia, zabrany do Związku Radzieckiego w 1940r opisał Warszawę w styczniu 1945r w swojej książce pt „Przesłanie rodzinne”. Oddajmy głos żołnierzowi, Józef Chady pisze: „W styczniu 1945r wchodziłem do Warszawy jako polski żołnierz. Nawet spieszyłem się, należałem do ochotników płynących wcześniej przez Wisłę na utworzenie przyczółków po stronie walczącego w powstaniu miasta. Od Sielec nad Oką, gdy tylko włożyłem mundur polskiego żołnierza, marzyłem o wkroczeniu do Warszawy. W styczniu 1945r marzenie się spełniło. Wszedłem jako zwycięski żołnierz. Oniemiałem z wrażenia. Na trasie mojego wojennego szlaku napatrzyłem się na widoki straszne, widziałem bowiem zrujnowane, spalone miasta i wsie rosyjskie i białoruskie. Ale dopiero wtedy, gdy zobaczy się dymiące zgliszcza swoich świętości, groza tego, co się stało, dociera do najmniejszych zakamarków serca. Patrzyły na nas oczy wypalonych okiem z resztek ścian wystających z ogromnych zwałów gruzu. Nasza wyśniona, piękna, wielka i święta Warszawa. Jedni mieli łzy w oczach, inni nie mogli wydobyć z siebie ani słowa, niektórzy z cicha przeklinali Niemców. Patrzyliśmy, patrzyliśmy i rozglądaliśmy się za żywymi ludźmi”.
Poszukiwanie miejsca do życia
Do takiego wypalonego i zgruzowanego miasta powracali mieszkańcy z wyzwolonych obozów .Trzeba było poszukiwać jakiegoś kąta i dachu w dalszych miejscach. Ktoś już dotarł wcześniej do Kudowy i donosił, że tu da się żyć. Pan Mietek Chomentowski rodem z Warszawy, wracając z obozu koncentracyjnego w Dachau zatrzymał się w Kudowie, zainstalował się w willi „Szwajcarka”, zawiadomił swoich w Warszawie, że są wolne pokoje, jest dach nad głową, znajdzie się coś do zjedzenia i praca, przyjeżdżajcie. I jechali.
Tak wybrała się z Warszawy do Kudowy Zdroju Janina Sikorska z koleżankami, był sierpień 1945r. Nie spodziewała się, że będzie sekretarką pierwszego kudowskiego burmistrza Władysława Twardego i że w tym strasznym świecie dożyje całkiem przyjemnie 102 lata.
Pisałem o Janinie Sikorskiej w Pamiętniku Kudowskim z Nr 3 z 2010r, gdy w 100-lecie urodzin odwiedziliśmy ją obaj z dr Bogusławem Burgerem.
Górale żywieccy od razu, z biegu organizowali handel, usługi, transport, drobne przedsiębiorstwa, kresowiacy organizowali gospodarstwa rolne, a warszawiaków interesował Zarząd Miejski. Ulicami, przechadzał się w cylindrze niemiecki lekarz dr Fritz Becker i zastanawiał się z troską, co stanie się z uzdrowiskiem, gdy przybywał żywioł nie mający o uzdrowisku zielonego pojęcia. Pani Janina Sikorska – po hitlerowskim obozie – też nie miała zielonego pojęcia jak prowadzić sekretariat urzędu miasta, a radziła sobie całkiem nie źle. Podobnie, ludzie jakoś szybko odnajdywali swoje zdolności w potrzebnych pracach, również w uzdrowisku. Dr Becker zrezygnował z noszenia celindra, zdemokratyczniał, lud zapomniał jemu ,że w czasie wojny był lekarzem frontowym w wehrmachcie, polubili go, odezwało się w naszym narodzie rycerskie echo:wróg w wojnie-przyjaciel w pokoju. Kudowa – głęboko wysunięta w zachodniej granicy państwa, zbierała zewsząd ludzi poszukujących dachu nad glową, bezpiecznego, miłego otoczenia i niewiele więcej. Nawet różni powojenni kolekcjonerzy mebli, dywanów i innych atrakcyjnych ruchomości, – tak zwani szabrownicy – woleli inne miejsca do uzupełnienia sobie wojennych strat, aniżeli Kudowę , gdzie było za dużo oczu i uszu wojska ochrony pogranicza.To wojsko miało także swoją dobrą stronę i nie koniecznie tylko polityczną.
Drogę z Warszawy do Kudowy w sierpniu 1945r najlepiej przypomni sama Janina Sikorska. Oto fragmenty wspomnień napisanych przez nią, a dotyczące lat 1945 – 1948.
Janina Sikorska
W DRODZE DO KUDOWY
Wyjazd z Warszawy 16 sierpnia 1945r przez Katowice do Kudowy Zdroju
W Katowicach, Jadwiga zaprowadziła nas na kwaterę, na której miałyśmy przenocować, ponieważ pociąg do Kudowy odchodził dopiero następnego dnia rano.Wieczorem Jadwiga zaczęła nas dręczyć. Jeżeli pociąg odchodzi o 6-tej rano czasu moskiewskiego, to o której musimy wstać, żeby zdążyć? A właściwie, która to jest godzina u nas, jeśli w Moskwie jest 6-ta rano? Czy trzeba zegarek o dwie godziny cofnąć, czy posunąć do przodu? – Ty lepiej śpij i przestań nas nudzić – rozstrzygnęła sprawę Jana, resztę nam zostaw. Zaręczam ci, że o szóstej czasu moskiewskiego będziemy na dworcu. Poranek, dzień zapowiadał się pogodnie, kiedy zaczęłyśmy szturmować pociąg. Mój bagaż i bagaż Jadwigi był bardzo skromny. W plecaku miałam jedną zmianę bielizny, stare pantofle, łyżkę bez trzonka i dwie chusteczki do nosa. Resztę dobytku miałam na sobie. A sam plecak ! Irena uszyła mi go z jakiejś zasłony o nieprawdopodobnym zielono-żółtym kolorze. Jadwiga kręciła nosem: no, nie chciałabym, żeby moje Niemki zobaczyły cię z tym plecakiem. Ale, we mnie pamięć o krzywdach niemieckich była zbyt świeża, to też dosadnie powiedziałam, co myślę o niej i „jej” Niemkach. Za to Jana miała ze sobą solidny tobół, który mieścił nawet takie nieosiągalne dla mnie bogactwo, jak kołdrę. Po czyichś nogach, plecach i tobołach dostasłyśmy się z Jadwigą do wagonu. Owszem z ławkami, ale bez przedziałów, z otwartymi na przestrzał drzwiami. Nim jednak zdążyłyśmy się rozejrzeć, z drugiej strony peronu, mocne żołnierskie głosy wezwały nas do opuszczenia wagonu. Jestem uczulona na gromkie żołnierskie głosy od czasu okupacji. Budzą we mnie skojarzenia z nie eleganckimi czynami, to też na zasadzie odruchu warunkowego znalazłam się w następnej chwili po drugiej stronie wagonu. Obok mnie kicała Jadwiga. W osłupieniu patrzyłyśmy na Janę, która z tamtej strony – z twarzą zdeterminowaną i zaciętą, z ogniem w oczach – pchała swój tobół do wagonu, który przed chwilą opuściłyśmy z Jadwigą, a który zajmowali teraz żołnierze radzieccy. Pogalopowałyśmy wzdłuż pociągu w poszukiwaniu gościnniejszego wagonu. Jakim cudem po dłuższej chwili znalazłyśmy się wszystkie razem – doprawdy nie wiem. Odetchnęłyśmy, gdy pociąg ruszył.
Podróż była długa i męcząca. Jadwiga, która już raz przebyła tą trasę pilnowała przesiadek. Całe szczęście, bo zgubiłybyśmy się na stacjach, które jeszcze nosiły niemieckie nazwy. W pociągu, do którego przesiadłyśmy się w Kamieńcu, jakaś pani dowiedziawszy się, że jedziemy do Kudowy, przekonywała nas, że nie ma sensu tam się osiedlać. – Cała ziemia kłodzka – mówiła rysując szkic na skrawku papieru – wrzyna się jak cypel w terytorium Czechosłowacji i najpewniej zostanie Czechom oddana. Spojrzałam z wyrzutem na Jadwigę, to przecież był jej pomysł, jej i Mietka. – Czym się martwisz – odpowiedziała na to spojrzenie – masz coś do stracenia? Gdyby nawet tak się stało, jak ona mówi, to zrobimy sobie w Kudowie wakacje. Czy nie należą się nam po tych obozach, przez które przeszłyśmy? – Racja! Odzyskałam ducha i jaśniej spojrzałam w przyszłość.
W Kłodzku znów przesiadłyśmy się do innego pociągu i Jadwiga, która poprzednio nas poinformowała, że na trasie Kłodzko-Kudowa obsługa kolejarska jest jeszcze niemiecka była mile zaskoczona, kiedy się okazało, że nasz konduktor jest Polakiem. Z entuzjazmem dowiedziałyśmy się, że właśnie od dzisiaj (17 sierpnia 1945r) pociągi na tej trasie dostały obsługę polską. O zmroku mineliśmy wiadukt pod Lewinem, który zachwycona Jadwiga porównywała z mostami, przerzuconymi nad przepaściami w Alpach austriackich. Lewin jeszcze nie nazywał się Lewin, tylko po niemiecku Hummelstadt, tak jak i inne uzdrowiska na trasie Kłodzko-Kudowa. Polanica nazywała się Altheide (potem przemianowana na Puszczykowo), Duszniki to Bad Reinerz.
Był ciepły pogodny wieczór 17 sierpnia 1945r., kiedy wreszcie wyskoczyłam na peron w Kudowie Witał nas Mietek, wtedy już urzędnik Zarządu Miejskiego i zarządca willi „Szwajcarka”.
Ciemną zupełnie drogą, przy której – jak się domyślałam po zapachu – znajdowały się gospodarstwa rolne, zaprowadził nas do głównej ulicy, Stalina. I znów Jadwiga miała okazję do wydawania zachwyconych okrzyków: ulica była oświetlona, chociaż, gdy przed dwoma tygodniami opuszczała Kudowę, ani jedna lampa uliczna nie świeciła. Latarnie stały rzadko i słabe ich światło wydobywało z mroku i spośród drzew fragmenty domów, jakieś ganki, wykusze, wieżyczki, łamane dachy. Stałam i myślałam , że oto po latach okupacji i obozu, po miesiącach poniewierki w gruzach Warszawy, zaczyna się nowe życie. Jakie? Jaka miała być ta przyszłość? Co w sobie kryła? Długie, szczęśliwe lata pracy i przeżyć, czy krótki wypoczynek, wakacje, przed następnym etapem niewiadomego? Jakkolwiek by ta przyszłość się nie przedstawiała, postanowiłam sobie, że będę się cieszyć chwilą obecną. (CDN).
XXX
Miło mi uraczyć czytelników tekstem napisanym przez Janinę Sikorską, bardzo prawdziwie i stylistycznie pięknie. Za tydzień następny fragment tych jej wspomnień. Równocześnie proszę Czytelników piszących wspomnienia i pamiętniki o kontakt i udostępnienie tekstów do publikacji
(Bronisław MJ Kamiński, tel. 609 981 995).
___*___
Zbyszek!
Zenona Dołęgowska
Wczoraj, godz. 16,00 z minutami odbieram telefon, na ekranie komórki wyświetla się nazwisko Zbyszek Chaber. Wiedziałam, wiedziałam, że to będzie zła wiadomość, że chcą mi zakomunikować, o śmierci Zbyszka.
Kto i kim był Zbyszek?
Zbyszek w wojsku
Miałam lat 19 i pół. Byłam już mężatką, za pół roku miała urodzić się nasza Mirunia. Po przeprowadzce z Gołaczowa, uczyłam w szkole podstawowej nr 1 przy ulicy Buczka. Jest przerwa, do pokoju nauczycielskiego wchodzi kierownik szkoły z młodym mężczyzną i przedstawia nam go. To Zbigniew Chaber, co dopiero ukończył służbę wojskową i od jutra będzie uczył w naszej szkole. Przyjęliśmy go życzliwie i z wielkim zainteresowaniem. Był wysoki, oczywiście szczupły, blondyn, z kręconymi włosami, w płaszczu w zieloną jodełkę.
Czy mogłam wtedy wiedzieć, że ten człowiek będzie naszym, bo i Tadzia,
najlepszym kolegą i przyjacielem?
Początkowo mieszkał u swojej mamy w Słonem. Zajrzałam tam kiedyś, mama Zbyszka opowiadała wtedy że przybyła z mężem i małym Zbyszkiem ze wschodu, otrzymali gospodarstwo w końcowej części Słonego. O swojej mamie Zbyszek mówił wielokrotnie i przy różnych okazjach, z których jednoznacznie wynikało, że dla niego była to jedyna osoba, którą najbardziej kochał w swoim życiu.
Potem otrzymał z Rady Narodowej w Kudowie mieszkanie przy ul. Poznańskiej na I piętrze, gdzie znacznie później mieściła się znana w Kudowie „Harcówka”. Poszliśmy z Tadkiem w odwiedziny, dzisiaj powiedzielibyśmy na parapetówkę. Mieszkanie było puściutkie. My wtedy przeprowadzaliśmy się ze szkoły przy ul. 1-Maja, meble, które wcześniej dostaliśmy, daliśmy Zbyszkowi. Były to tzw. meble „przechodnie”.
W Melodii lata 60 XX wieku
Zbyszek w tamtym czasie był w naszym domu częstym gościem. Ileż opowieści usłyszeliśmy od niego. Często opowiadał o swoich podbojach, młode panie uwielbiały Zbyszka, bo przecież był młodym przystojnym i pięknie mówiącym. Był jednym z najlepszych tancerzy na parkietach Melodii, Kosmicznej, Piekiełka.
Zbyszek i Tadziu w Zakopanem FIS
Był również sportowcem. Razem z Tadziem i innymi panami z Uzdrowiska grał na kortach przy Zameczku, w Sali sportowej kiedy to duża Melodia była jeszcze halą sportową, grał również w hali przy domu kultury KZPB. Razem z Tadziem w latach 60-tych XX wieku pojechali na FIS do Zakopanego.
Zbyszek był również aktorem. Przy Uzdrowisku powstał amatorski teatr. Kierownikiem i reżyserem był pan Tkaczuk. Wystawili sztuki „ Adwokat i róże” Szaniawskiego, „Śluby panieńskie” Fredry, potem składankę „Sałatka zdrojowa”, która przeznaczona była głównie dla kuracjuszy. Razem z Tadziem występowali w świetlicy Domu Młodego Robotnika KZPB i to z wielkim powodzeniem.
Razem rozpoczęliśmy studia we Wrocławiu. On wcześniej ukończył Liceum Pedagogiczne w Kłodzku. Nauczycielem był wspaniałym, uczył historii i wychowania fizycznego. Był rzeczowy, konkretny i wymagający. Jeszcze dzisiaj pamiętam jego wpisy do dziennika, literki małe i trochę koślawe.
Pewnego dnia przyszedł do nas na Zdrojową i powiedział, że ma zamiar się żenić. Poprosił Tadzia by był świadkiem na jego ślubie. I tak też się stało. Kochał nad wszystko swoją nowonarodzona córkę Laurę.
A potem wszystko się zmieniło, niestety na gorsze. O szczegółach trudno tutaj pisać. Wyjechał za żoną do Sejn. Utrzymywaliśmy stały kontakt listowy. Ja już mieszkałam w Górach Świętokrzyskich a on postanowił wrócić na Ziemię Kłodzką, już sam. Żyła jeszcze jego mama w Słonem, a Staszek jego młodszy brat, stał się Stanisławem po studiach i stał się dyrektorem liceum w Dusznikach. Zbyszek zamieszkał w Szczytnej Kłodzkiej i pracował w Zasadniczej Szkole Zawodowej jako nauczyciel i kierownik internatu.
Wtedy ożenił się po raz drugi, z miłą filigranową, bardzo kochającą Zbyszka Danusią.
Byli razem 20 lat.
Kontakty nasze były stałe, a kiedy przyjeżdżałam do Kudowy sama lub z Tadziem spotykaliśmy się, najchętniej u pana Mirka Atesa nad stawem, gdzie radość nasza nie miała końca.
Zbyszek nigdy nie zapominał o świętach a nawet o moich imieninach, które obchodziłam dawniej 22 grudnia, przysyłał piękne i wzruszające kartki.
Ostatni kontakt był 2 miesiące temu. Już słabo mówił, ale mimo to starał się jeszcze żartować, wspominał nasze dawne , dobre czasy, nie omieszkał powiedzieć o naszych polskich „nierządach”. Zawsze mieliśmy takie same poglądy polityczne.
Zbyszek pochowany będzie na cmentarzu w Słonem, ze swoją mamą i ojcem.
Umarł mając 91 lat a nasza przyjaźń trwała 66 lat.
Jest mi smutno, bardzo smutno.
Żegnaj Zbyszku.
Dziękuję za naszą wierną przyjaźń.
***
Pamięci
Zbigniewa Chabra
Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”-OK
Znajomi i Przyjaciele
___*___
Z szuflady Emigranta
Jacek Kajoch
Na pyskach sztuczne uśmiechy
Frazesy na wskroś wyświechtane
O skurcze przyprawią bebechy
Słodkie jak z malowanek
Na co dzień Bóg, Honor, Ojczyzna
Religia, tradycja, półsłowa
A w sercach prosta pierwszyzna
Choroba dwubiegunowa
W wigilię dla gościa talerzyk
No co? Przecież wypada
Nadzieją obłudny pancerzyk
Jeśli zapuka… niech spada
A zanim się dorwą do władzy
Obietnic popłynie litania
I upieprzeni jak w sadzy
Myślowa się zacznie bigamia
Jedno powiedzą a drugie zrobią
Kwiecista będzie ich mowa
W odchodach kłamstw do końca żłobiąc…
Choroba dwubiegunowa
Mamusią kochaną zająć się trzeba
Zakupy, spacer, kościółek
I zrobić rosołek i kupić chleba
W rzeczywistości… przytułek
Oj zakłamana ta nasza codzienność
Obłudy, chamstwa i knowań
Lecz może przyjdzie kiedyś zbawienność
I umrze dwubiegunowa.
(2016)
___*___
Twórczość pandemiana
***
Radosne powroty
KRYSTYNA RYGIELSKA
Niebo pełne marzeń
Usiądź na ławce w ciągu dnia
pomyśl, co bardziej Cię rozbawi,
śmiech dziecka na placu zabaw
czy radosne oko, które łzawi.
co wszystkie barwy zna.
zasłonią Ci ciemność całą.
kochaj swe życie
ciesz się i życia się ucz.
Z pozdrowieniami Krystyna Rygielska
***
Helena Midor zd. Gałaszewska
Dzień 1 marca
PAMIĘCI ŻOŁNIERZY NIEZŁOMNYCH
Bohaterowie wiary
ambitni, morowi
dumni żołnierze
Swoim życiem
broniąc Ojczyznę
dowód mężnie dawali
Z pieśnią na ustach
i sztandarem
pośród, dymu i błysków
do końca swych dni trwali.
Choć kłamcami ich nazywano
na wieczną niepamięć
na Ojczystej Ziemi
W tył głowy strzelano
do dołów zakopano
Inko, Pilecki, Roju, Nilu…..
Ziemia wróciła Was, naszej pamięci
Zachowała się na zawsze
Mur co miał runąć – żyje
Panie, pozwól im
leżeć na zielonych pastwiskach…
Pod gołym NIEBEM
_______________________________
TO JEST STRONA INTERNETOWA STOWARZYSZENIA OBYWATELSKA KUDOWA
ZAWIERA INFORMACJE I SPRAWOZDANIA Z DZIAŁALNOSCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ STOWARZYSZENIA
ZGODNIE Z REGULAMINEM STOWARZYSZENIA I UKAZUJE SIĘ NIEREGULARNIE.
Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”- OK
Adres: 57-350 Kudowa-Zdrój, ul. Słoneczna 11a
mail: marta.midor.burak@gmail.com
tel: 793030702
___________________________________