GzK – 10.01.2021.

Na zdjęciu Jacek Kajoch – ,,Kudowski Emigrant”.

 

___*___
Listy do GzK

Poniżej zamieszczamy korespondencję od ,,Kudowskiego Emigranta” – Jacka Kajocha, jaka trafiła do GzK:

***
OKIEM KUDOWSKIEGO EMIGRANTA
czyli
Z JEDNYCH KORZENI WYRASTAMY.

 

 

Witam bardzo serdecznie w Nowym Roku i życzę z całego serca wszystkim Czytelnikom „Głosu z Kudowy”, aby nie tylko nowy rok był dobry, ale żeby ludzie byli lepsi. Sama zmiana kartki w kalendarzu nie spowoduje, że jak za sprawą czarodziejskiej różdżki znikną problemy, a świat stanie się piękniejszy. To my swoim codziennym postanowieniem bycia lepszymi, budujemy lepszy świat wokół. 

Dlatego też wraz z nowym rokiem postanowiłem za sprawą platformy EPUAP napisać list do Pani Burmistrz. Jak tylko przyjdzie odpowiedź oczywiście też się nią podzielę. Już kilkanaście lat temu bolał mnie fakt braku polityki historycznej w Kudowie. Bodajże 15 lat temu pisałem o tym na łamach nieboszczki „Gazety Gmin”. Cieszę się, że „Obywatelska Kudowa” pamięta o wielkich postaciach naszego miasta, o tych zwyczajnych-niezwyczajnych, którzy swoim życiem zmieniali oblicze Kudowy na lepsze.
Pozdrawiam serdecznie z zimnej Małopolski
Jacek Kajoch
kudowski emigrant

A oto list otwarty:

,,Szanowna Pani Burmistrz,

Nie mieszkam w Kudowie już 15 lat i można by było powiedzieć, że nie powinienem się wtrącać w kudowskie sprawy, gdyż nie ma mnie na co dzień, nie płacę podatków w Kudowie itp. Los Naszej Małej Ojczyzny nie pozostał mi jednak obojętny. Jesteśmy wszyscy jak liście jednego drzewa, wyrastamy na innych gałęziach, ale łączy nas wspólny pień, a co najważniejsze korzenie. Tymi właśnie korzeniami jest Kudowa. Tym bardziej jest mi przykro, kiedy widzę, że nasze korzenie powoli usychają. W 2018 roku obchodziliśmy 100 lecie odzyskania niepodległości. Redakcja „Almanachu Kudowskiego” wystąpiła z inicjatywą upamiętnienia 100 postaci zasłużonych dla naszego miasta. Stowarzyszenie „Obywatelska Kudowa” podejmuje kroki, by ocalić od zapomnienia ważnych ludzi związanych z historią Kudowy. Ale bądźmy szczerzy żadna organizacja, stowarzyszenie, fundacja czy partia nie jest w stanie zastąpić Gminy. Proszę  też nie traktować tego listu jako wymierzonego w Panią i obecną kadencję. Pani poprzednicy od burmistrza Pawełczyka poprzez Pana Kręcichwosta i Pana Maziarza też nie wykazywali żadnych inicjatyw polityki historycznej. Ja natomiast wierzę, że Pani podejdzie w swej kadencji zupełnie inaczej do tematu. I w tym miejscu pozwolę sobie zadać Pani Burmistrz kilka pytań:

  1. Jaką politykę historyczną prowadzi gmina? I czy takową w ogóle prowadzi? Jeżeli tak, kto jest za to odpowiedzialny?
  1. Dlaczego w Kudowie nie upamiętnia się nadaniem nazw ulic historycznych postaci związanych z naszym miastem?

Dziwi mnie fakt, że w Kudowie nie mają „swojej ulicy”, czy choćby placu, skwerku tak znakomite postacie jak np. ks. Gerhard Hirschfelder, ks. Václav Tomášek-twórca Kaplicy Czaszek, Franz Stephan, twórca ruchomej szopki, czy Wanda von Trescow, której zawdzięczamy dzisiejszy park zdrojowy?

Pani Burmistrz, powinna Pani zauważyć, że do dnia dzisiejszego Kudowa czerpie korzyści z ich dziedzictwa, kompletnie o nich na co dzień zapominając.

  1. Dlaczego w Kudowie zapomina się o postaciach, które swoim życiem i pracą wnieśli ogromne dziedzictwo i zasługi dla rozwoju miasta?

I tak mamy ulicę Bluszczową, Karmelkową itp. a kolejne pokolenia kudowian nie będą mieć pojęcia o tym kim byli Leon Żełubowski, Zygmunt Kozioł „Zykoz”, Irena Leśniak-Kulpowa, Anna Norowska-Kieca, Aleksander Safier, Fritz Becker, Antoni Falkowicz, Teresa Karch, Zygmunt Gałecki i wielu innych, którzy swym codziennym życiem służyli Kudowie i jej rozwojowi.

Oczywiście zdaję sobie sprawę, że nie da się przemianować wszystkich ulic, ale może warto byłoby pochylić się nad kilkoma nazwiskami? 

  1. Czy, a jeśli tak to kiedy będzie upamiętnione miejsce przy ulicy Łąkowej, gdzie znajdował się AL. Sachisch? 

To też Pani Burmistrz element nasze historii, o którym nie pamiętamy, a może nie chcemy pamiętać? Kryzys, pandemia owszem, ale myślę, że znalazłoby się parę groszy na tablicę informacyjną. 

Szanowna Pani Burmistrz, to Pani jest Gospodarzem Miasta, to od Pani w dużej mierze zależy czy pozwolimy umrzeć śmiercią naturalną nasze historii, czy będziemy starać się ocalić od zapomnienia tych, którzy na to zasługują. A według mnie zasługuje każdy, kto swym życiem, pracą, miłością do Kudowy zmieniał przez wiele lat jej oblicze, byśmy dziś mogli żyć w pięknym mieście i byśmy mogli być dumni ze swej lokalnej historii i tradycji. 

Dlatego też proszę Panią o zastanowienie się następnym razem, kiedy będzie się nadawać nową nazwę ulicy czy powinna to być nazwa związana z drzewem, rośliną, czy może z kimś kto pozostawił na wieki ślady swych stóp w Kudowie. 

Z wyrazami szacunku i życzeniami sukcesów w dalszej części kadencji
Jacek Kajoch

 

Od Redakcji: W zakresie polityki historycznej gminy w minionych kadencjach:
Kadencja Burmistrza Piotra Pawełczyka trwała zaledwie dwa lata, więc trudno mówić o polityce gminnej i realizacji planów w tak krótkim czasie zarządzania.
W czasie czterokrotnej kadencji Burmistrza Czesława Kręcichwosta (20 lat) – inicjowane,  akceptowane i wspierane były takie działania m.in jak:  projekty mieszkańców dotyczące wykonywania publikacji, tablic pamiątkowych i pomników;  wybudowano Pomnik Trzech Kultur, Pomnik Anny Świdnickiej, Pomnik Zesłańców Sybiru, Skrzynia Czasu oraz tablice pamiątkowe, na Pomniku Trzech Kultur, na Pomniku Anny  Świdnickiej, tablica pamiątkowa Anny Bernard, tablica pamiątkowa prof. Tadeusza Nowakowskiego  i Alberta Schweitzera w Zespole Rehabilitacyjnym dla Dzieci „Czermna-Bukowina”, Tablica upamiętniająca pobyt w Kudowie Karola Wojtyły przy Dianie; przejęty został przez Gminę Kudowa-Zdrój Skansen na Pstrążnej, w którym poczyniono dalsze inwestycje; ukazały się fundamentalne dla historii Kudowy publikacje jak książka – dzieło zbiorowe pt:  „Kudowa -zdrój, miasto i ludzie” sfinansowana przez Urząd Miasta oraz książka o Skansenie pt:  „Muzeum a dziedzictwo kulturowe pogranicza”; pojawił się  „Pamiętnik Kudowski ” –  biuletyn wydawany przez Skansen.
Burmistrz Piotr Maziarz w trakcie czteroletniej kadencji realizował  wizje i priorytety, jakie były dla niego najważniejsze w kadencji 2014-2018. 

_________________________

_________________________

 

Poniżej zamieszczamy ostatnią już część cennego opracowania Pani Profesor Anny Szemik-Hojniak ,,Zanim przybyli… Nasi Dziadkowie i Rodzice pod okupacją niemiecką na Żywiecczyźnie”.
Pragniemy serdecznie podziękować Pani Profesor za ogrom czasu poświęconego badaniom losów naszych Przodków, które jest dla nas jakże cennym dokumentem. Dziękujemy również Panu Włodzimierzowi Trznadlowi za pielęgnowanie pamięci w archiwizowanych dokumentach i dbanie, by karty historii ocalić od zapomnienia.
Liczymy, że to nie ostatnia praca, jaka za pośrednictwem naszej strony, będzie mogła poszerzyć wiedzę o naszych korzeniach i wzbogacić księgozbiór Wspólnoty rodem z Żywieckiego. /GzK/

 

 

 

___*___
Podziękowania:

Niniejszym, składam moje serdeczne wyrazy wdzięczności panu Włodzimierzowi Trznadlowi z Bielska-Białej, synowi por. Władysława Trznadla – członka Związku Walki Zbrojnej w Żywcu i wieloletniego więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych, za możliwość skorzystania z jego przebogatego księgozbioru i archiwum martyrologii Polaków.                                                                            

Anna Szemik-Hojniak
We Wrocławiu, wrzesień 2020r.
.

 

 

___*___

Zanim przybyli…. 

Nasi Dziadkowie i Rodzice pod okupacją niemiecką na Żywiecczyźnie – cz.6 

Dr hab. prof. nadzw. Anna Szemik-Hojniak

 

IX. Aresztowanie Antoniego Szemika i Edwarda Adamczyka 

Antoni Szemik, jako żołnierz AK i  OP „Garbnik” , prowadził działania wywiadowcze i używał ubrania cywilnego. Formalnie, aby mieć potrzebną Kenkartę musiał jednak gdzieś pracować. Pracował w Żywcu u Austriaka Jakuba Oberhausera w hurtowni materiałów tekstylnych. Praca ta pozwalała mu pomagać rodakom w nabywaniu potrzebnych im materiałów odzieżowych. Poza tym, hurtownia Oberhausera, znajdowała się tuż przy posterunku Policji „Pod Góralem”, a częściowo i w wielkim budynku Policji. Po wojnie w tym samym budynku ulokował się UBP, gdzie również torturowano i mordowano Polaków. Później była to powiatowa siedziba MO. Mieszkańcy Żywca umieścili na ścianie frontowej Tablicę Pamiątkową (Fot.17).

Fot. 17.Tablica Pamiątkowa „Pod Góralem” w Żywcu umieszczona na dawnym budynku Gestapo oraz UBP i MO po II wojnie światowej  [8].

 Niektóre okna tego budynku wychodziły na podwórko Posterunku. Dzięki temu, A. Szemik mógł obserwować ludzi tam przychodzących i przemieszczające się samochody z wojskiem i niemieckimi osobistościami. Ktoś jednak widocznie zauważył jego zainteresowanie tymi oknami, gdyż któregoś dnia, kiedy po pracy spotkał się przed budynkiem hurtowni ze swoim przyjacielem Edwardem Adamczykiem (ps. „Kurata”, „Pasierb”) z Pietrzykowic, natychmiast obydwaj zostali aresztowani przez Gestapo. Tego samego dnia aresztowany został również ich kolega z Pietrzykowic, Paweł Dobija. W czasie przesłuchania zostali dotkliwie pobici i wyrzuceni na policyjne podwórko. O aresztowaniu E. Adamczyka i A.Szemika, pisze w swojej relacji sierż. W. Galica „Jeleń”  ich bezpośredni dowódca [31-30].  A.Szemik przezornie nie wrócił do domu, co uchroniło go od kolejnego zatrzymania i wysłania do obozu koncentracyjnego, jak to uczyniono z E. Adamczykiem. Adamczyka zabrano następnej nocy z domu i po dalszym okrutnym przesłuchaniu w osławionym areszcie w Mysłowicach wysłano do kamieniołomów KL Gross Rosen. Stamtąd z kolei do podobozu KL Flossenburg i w końcu do Dachau, gdzie  w kwietniu 1945r, został wyzwolony przez wojska amerykańskie. 

Antoni Szemik, od tego czasu musiał się ukrywać, choć zdawał sobie sprawę, że  Gestapo „poluje” na niego. Któregoś dnia wracał pociągiem z Bielska, o czym, niestety, Gestapo skądś (?) wiedziało i obsadzona została zarówno stacja  w Pietrzykowicach (jeden przystanek od Żywca w stronę Bielska i Katowic) jak i w Żywcu. Zapewne, zostałby zastrzelony  zaraz po wyjściu z pociągu, jak to miało miejsce z jednym z jego kolegów w Cieszynie. Jednak w Łodygowicach (druga stacja od Żywca w stronę Bielska i Katowic) został w pociągu ostrzeżony (!), że Gestapo czeka na obu stacjach. Czasu było bardzo niewiele. Może 5 minut. Nie stracił zimnej krwi, wiedząc, że po drodze jest zakręt i pociąg zawsze tam nieco zwalnia, powziął natychmiastową decyzję. Tam właśnie wyskoczył z pędzącego pociągu, ratując swoje życie. Tego dnia na stacji w Pietrzykowicach Gestapo rozstrzelało kilku jego kolegów, działających w konspiracji w sąsiednich partyzanckich wioskach, t.j. w Zarzeczu, Zadzielu i w Starym Żywcu. Opierając się na relacjach słownych  partyzantów z Łodygowic, gdzie mieszkał były dowódca 1-go, a potem 3-go plutonu „Garbnika”  „Wiarus”- T.Płonka [9], wydaje się prawdopodobnym, że o planowanym ujęciu A.Szemika przez Gestapo, mógł wiedzieć posterunkowy z Pietrzykowic, niejaki Wiedermann. Był on Ślązakiem, który współpracował z AK i to on, przypuszczalnie, wysłał do Łodygowic, zaufanego człowieka aby spróbował ostrzec A. Szemika.

XII. Zbliża się front

W październiku 1944r w „Garbniku” nastąpiły zmiany dowódcze. Na skutek rezygnacji „Surmy” spowodowanej nieporozumieniami między nim – taktycznie dowodzącym O.P. „Garbnik” – a komendantem obwodu żywieckiego, kapitanem czasu wojny A. Płanikiem, który nie był zawodowym wojskowym jak „Surma”, dowództwo oddziału objął, oświęcimiak por.WP Józef Barcikowski „Chiromanta” [25-24].Był to poważny problem, choć „Surma” w żaden sposób nie dawał tego do zrozumienia podległym partyzantom. A.Płanik zaś demonstrował swoje racje nieobecnością w obwodzie żywieckim praktycznie przez większość roku 1944. Jak pisze w swoich relacjach Roman Wawrzonek – mundurowy partyzant leśny „Garbnika” [25-24], A.Płanik zjawił się ponownie na Żywiecczyźnie  dopiero na początku 1945 roku. Niemniej jednak, pomimo wielu różnych trudności organizacyjnych, trudności z zaopatrzeniem i bezpieczeństwem, O.P.  „Garbnik” był niezwykle skuteczny w swym działaniu. Wywołał strach  zarówno u Niemców jak i osadników, z powodu którego Niemcy musieli używać wielkich sił dla zapewnienia bezpieczeństwa posterunkom, zakładom i szlakom komunikacyjnym. Wielkie obławy przygotowywane przeciwko partyzantom nie przynosiły jednak zamierzonego skutku.

Pod koniec roku 1944, wskutek niepowodzeń na froncie wschodnim i skutecznym akcjom „Garbnika”, niemiecka buta na Żywiecczyźnie nieco się zmniejszyła, a działania grup partyzanckich AK nasilały się. Zbliżał się front. Na początku stycznia 1945r, Niemcy robili jeszcze mieszkańcom Żywiecczyzny zdjęcia na Kenkarty, ale już zaczęli pakować się, jednocześnie grabiąc, rabując i niszcząc co tylko możliwe.  W Żywcu, podpalają zakłady przemysłowe, w Czernichowie, wysadzają w powietrze most na Sole, a w Porąbce niszczą jedno z przęseł zapory wodnej. Partyzanci „Garbnika” natychmiast niszczą niemiecki posterunek przy zaporze i chronią zaporę wodną w Porąbce do czasu zbliżenia się frontu [25]. 

Akcja „Burza” w obwodach AK bielskim i żywieckim prowadzona jest w ograniczonym zakresie. Obiecana pomoc z zachodu nie nadchodzi, kurczą się możliwości zaopatrzenia w żywność, gdyż osadnicy niemieccy w panice opuszczają te tereny, a linia frontu całkowicie odcina  możliwość kontaktu z Komendą Okręgu  Śląsk dyslokowaną w tym czasie w  Krakowie. 19 stycznia 1945r Armia Krajowa rozkazem gen. Leopolda Okulickiego została rozwiązana. Komendant kpt. A. Płanik dowiedział się o tym fakcie 4 lutego 1945 r., a podkomendni z „Garbnika” stopniowo w następnych dniach.

Wieści docierające do partyzantów żywieckich od wschodu nie pozostawiają złudzeń. Armia Czerwona staje się gospodarzem na wyzwolonych terenach, bezwzględnie ustanawiając władzę komunistyczną. Sieje groźny terror  zarówno dla Narodu Polskiego jak i dla żołnierzy Armii Krajowej. Komendanci wojenni (NKWD) na terenach wyzwolonych posiadali nieograniczone możliwości, w tym także w zapewnieniu bezpieczeństwa tyłowym oddziałom Armii Czerwonej. Odpowiadali także za bezpieczeństwo publiczne wykorzystując partyzantów z miejscowych ludowych komórek konspiracyjnych oraz organizującą się Milicję Obywatelską. Rosyjskie komendantury stacjonowały niekiedy rok na wyzwolonych obszarach [np. w Opolu od marca 1945 r. do marca 1946 r ]. Komendantury Wojskowe opuszczały wyznaczony teren po przybyciu administracji polskiej wraz z władzami bezpieczeństwa, które po zwerbowaniu agentury rozpoczęły aresztowania żołnierzy AK, potem także tych, którzy się ujawnili [32] Tropiono także tych żołnierzy, którzy nie uwierzyli w amnestię i ukrywali się w górach. Rozpoczął się terror także w stosunku do społeczeństwa wyczerpanego wojną i tak boleśnie doświadczonego okupacją. Do mieszkańców Żywiecczyzny docierały wiadomości o sądach wojskowych, aresztowaniach, specjalnych obozach dla żołnierzy AK, skrytobójstwach, wywózkach do ZSRR…etc. Byli partyzanci nie mogą pogodzić się z faktem, że z jednej niewoli Polska wchodzi w drugą. Propaganda mówi, że niedługo wybuchnie III wojna światowa  i chcą dalej walczyć o wolną i niepodległą Polskę. 

Front wojenny zbliżył się do Pietrzykowic 3 lutego 1945r, za co tylko w czasie trwania frontu zapłaciło życiem aż 24 obywateli. Do domu A.Szemika wpada pocisk artyleryjski, wskutek czego zniszczeniu ulega połowa domu,  śmierć ponosi 38-letnia siostra jego matki Teresa Szemik, a przebywająca tam Waleria Pitry zostaje ciężko ranna. Żywiec oswobodzony został dopiero 4 kwietnia, ale już w marcu, pomimo rozwiązania AK, partyzanci „Garbnika” odtwarzają oddział partyzancki o nazwie „Armia Krajowa-1945” i do 12 października 1945r dwa plutony tego oddziału dalej prowadzą działalność zbrojną. Komendantem obwodu nadal jest kpt. A.Płanik. Zaistniała wyjątkowa sytuacja, gdyż tylko w tym miejscu w Europie, w byłym (AK) Obwodzie Żywiec, krypt. Bojowica, oddział partyzancki przez dwa miesiące walczył jednocześnie z ustępującym okupantem niemieckim i wyzwolicielem rosyjskim. Po kilku miesiącach, partyzanci jednak zrozumieli, że dalsze działania konspiracyjne w oparciu o struktury rozwiązanej AK nie są już możliwe. Skorzystali z sierpniowej ustawy amnestyjnej (2.VIII.1945r) i w dniu 12 października 1945r, na Rynku w Żywcu, komendant  kpt A. Płanik ujawnił cały  obwód AK Żywiec i O.P. „Armia Krajowa-1945” [25].

XIII. Antoni Szemik w Kudowie

Antoni Szemik nie ujawnił się razem z „Garbnikiem”.  Obserwował co działo się w samym Żywcu i okolicach zarówno na wiosnę jak i latem 1945r. W Żywcu stało się znowu niebezpiecznie. Szef Urzędu Bezpieczeństwa uważał AK-owców za wrogów Polski i pod byle pretekstem rozkazywał aresztować każdego, którego wystarczyło tylko podejrzewać, że był w AK. Jako członek grupy wywiadowczej, bardziej niż inni, narażony był na represje ze strony NKWD i UBP.  Od 21 Stycznia w Krakowie już rządziło NKWD i rozpoczynały się masowe aresztowania. A.Szemik zastosował się więc do ostatniego wydanego rozkazu ostatniego komendanta Okręgu Krakowskiego AK, płka Przemysława Nakoniecznikoffa, pseud. Kruk II, „Przemysław”. Rozkaz ten odczytał żołnierzom „Garbnika” komendant obwodu żywieckiego, kpt. „Roman”, na ostatnim kwietniowym spotkaniu w 1945 r. pod Magórą Żywiecką w rejonie Prusowa. Mówił on, aby  „Ludzi spalonych wobec naszego sąsiada [ZSRR] przerzucić na inne tereny po zaopatrzeniu w odpowiednie dokumenty. Każdy powinien się czuć nadal żołnierzem Polakiem, mającym stawić się na żądanie. Przysięga obowiązuje nadal” [33].

Wyjechał więc z kilkoma kolegami z AK do Kudowy, i zamieszkał w dzielnicy Zakrze, gdzie w czasie wojny znajdował się obóz koncentracyjny i gdzie również  lokowali się mieszkańcy przybywający tam z okolic Żywca i z samych Pietrzykowic, jego rodzinnej miejscowości. Wtedy, otworzył tam sklep spożywczy, zarejestrowany raczej na inne nazwisko.

Od grupy byłych żołnierzy AK z O.P. ”Garbnik” z Łodygowic, którzy uczestniczyli w pogrzebie A. Szemika (czerwiec 1993r.) wiadomym jest, że w jego sklepie w Kudowie był punkt kontaktowy dla Akowców z Żywiecczyzny [9]. W 1945 r. wraz z innymi osobami z tej grupy „uruchomili” w kudowskich lasach punkty przerzutowe do Czechosłowacji przez tzw. zieloną granicę. Przeprowadzali zagrożonych aresztem ludzi z konspiracji i w dalszych miesiącach tych, których udało się odbić z więzień UB. Współdziałając z celnikami na Słonym utrudniali też zdrajcom DVL ucieczkę z kraju. 

Co jakiś czas, A. Szemik wracał na Żywiecczyznę. Dowiadywał się o coraz straszniejszych losach swoich kolegów z AK. Po zaginięciu grupy partyzanckiej (ok.200 osób) Henryka Flamego „Bartka” we wrześniu 1946 r, aresztowaniu Komendanta Okręgu AK Śląsk, płk. dypl. Zygmunta Janke, pseud. Walter (1949 r.),  a później komendanta Obwodu Żywiec kpt. A. Płanika  i wielu innych szlachetnych ludzi walczących o niepodległość Polski, postanowił nie ujawniać się.

Fot.18. Antoni Szemik przed swoim sklepem w Kudowie [9].

 

Z dokumentów archiwalnych wynika, że na swoje nazwisko A.Szemik zarejestrował sklep na ul.Stalina 7 w Kudowie (obecnie ul.Zdrojowa 5, sklep „Karolinka”) dopiero w  marcu 1947r. Był to sklep o nazwie „Handel Towarów Mieszanych – A.Szemik” , a później „Sklep Kolonialno-Rozdzielczy – A.Szemik”).  Z  jemu tylko wiadomych powodów wyrejestrował go już w grudniu 1947r [34]. W tym miejscu, dalej jednak pozostał sklep, ale został zarejestrowany na kogoś innego. A.Szemik był tam widywany, gdyż czasami przyjeżdżała do niego żona z dziećmi, co potwierdziła mieszkająca tam rodzina Hanarzów [8]. Na Żywiecczyznę wrócił dopiero po śmierci Stalina w roku 1953. Nie ujawniając się w dalszym ciągu, doczekał roku 1989. Ujawnił się dopiero w 1991 r. W owym czasie, po roku 1990 do ujawnienia wystarczyło tylko Oświadczenie Świadka.  Wreszcie, nikt o nic nie pytał…. Uczyniło tak wielu dotychczas nieujawnionych AK-owców i żołnierzy „Garbnika”. Np. ostatni dowódca plutonu „Romanki”, Kazimierz Wolny „Hart” z Węgierskiej Górki, również ujawnił się dopiero w 1991 r, nie zmieniając już jednak nazwiska używanego przez ostatnie 45 lat (Stanisław Jeleśniański) . 

            Władysław Michalski z Kalnej, pseudonim „Hipek” (Legitymacja nr 0046402  z 14.05.1984r, ZBOWID Zarząd Wojewódzki) [9] napisał  o A. Szemiku,  w Oświadczeniu  Świadka, że: „Ratował ludzi przed aresztowaniami poprzez ich ostrzeganie i pomoc w ucieczce, uratował w ten sposób między innymi ob. Ryłko Tadeusza z Soli, obywatela Caputę, panią Jeziorską i wielu innych”.  Jak piszą obydwaj świadkowie W.Michalski a także Stefan Fijak [9] (Zaświadczenie Weryfikacji Nr 224/177/B)], wskutek  nikczemnego donosicielstwa niektórych rodaków, Antoni Szemik  był represjonowany,  aresztowany i pobity przez Gestapo. Pierwsze wolne wybory w 1989r bardzo przeżył. Cieszył się, że Polska nareszcie będzie niepodległa. Niestety, radość jego jednak trwała krótko, gdyż dostał zawału serca, a potem przez kilka lat chorował. Zmarł 10 Czerwca 1993 roku w swoim domu w Pietrzykowicach. 

Za swą patriotyczną działalność w Armii Krajowej, Antoni Szemik – już pośmiertnie- dwukrotnie odznaczony został przez Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej [9].

            W dniu 19 Sierpnia 1993 otrzymał Krzyż Armii Krajowej (legitymacja AK, nr 12-93-125) a następnie Komitet Organizacyjny 50-lecia Powstania Warszawskiego i „Akcji Burza” pod protektoratem Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej  przyznaje Antoniemu Szemikowi ODZNAKĘ PAMIĄTKOWĄ „AKCJI BURZA”. 

Antoni Szemik był człowiekiem niezwykle skromnym i nie zabiegał o awanse za swoją trudną pracę dla niepodległości ojczyzny. Nigdy nikogo nie zdradził i wszelkie tajemnice zabrał ze sobą do grobu. W  Żywcu i okolicach był człowiekiem znanym i niezwykle szanowanym. Nigdy dla żadnego zysku,  wygodnego życia i orderów nie zapisał się ani do PZPR-u ani do ZBOWiD-u. Pozostał starszym strzelcem, cichym bohaterem O.P. „Garbnik”, Oddziału Rozpoznawczego dla 21 Dywizji Piechoty Armii Krajowej.

 

______
Źródła:

8. Archiwum Prywatne Włodzimierza Trznadla, Bielsko-Biała.
9. Archiwum Prywatne Anny Szemik-Hojniak, Wrocław.
24. R. Adamczyk, Manuskrypt, Pietrzykowice.
25. W. R. Wawrzonek, Partyzanci Armii Krajowej Ziemi Żywieckiej 1942-1947, opracowanie zbiorowe, Tom.II,-J. Pilsudski Institute of America (office@pilsudski.org).

29. M. Dziubek, Niezłomni z oddziału „Sosienki”-Armia Krajowa wokół KL Auschwitz, Nowe Spojrzenie, Wyd. Stowarzyszenie Auschwitz Memento, Wydanie I, Kraków 2016.
30. M. Starczewski, Ruch Oporu na  Górnym  Śląsku i Zagłębiu Dąbrowskim w latach 1939-1945, Wyd. „Śląsk”, 1988.
31. hptts://www.Historycy.org
32. A.Szemik-Hojniak ”Antoni Szemik, ps.Zając, Toni – Wspomnienie”  w Biuletyn  Informacyjny „Akowiec”, Nr 3(90)2020, str.37-45.
33. Armia Krajowa w dokumentach 1939-1945, t. VI, Londyn 1989, s. 454.
34. Państwowe Archiwum we Wrocławiu, Oddział w Kamieńcu Ząbkowickim.

_________________________

 

Poniżej kolejna część opracowania Bronisława MJ Kamińskiego z cyklu artykułów o treści ekonomicznej. Warto wspomnieć, że Autor tych artykułów ukończył Podyplomowe Studium Finansów na Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu i jest dyplomowanym księgowym przedsiębiorstw przemysłowych.

___*___
POWRÓT DO KSIĄŻKI „KAPITAŁ W XXI WIEKU”

Bronisław MJ Kamiński

 

Nawiązanie do poprzedniego spotkania

Spotkanie z książką Thomasa Piketty’ego pt „ Kapitał w XXI wieku” 4 stycznia 2021r   na łamach strony internetowej Obywatelskiej Kudowy OK było zaproszeniem czytelników   do rozmowy o rozwoju gospodarczym świata, tak, jak to widzi głośny  prof. ekonomii Thomas Piketty. Poszliśmy jego torem, spotkaliśmy Karola Marksa, i Davida Ricardo, przypomniał nam Piketty  wnikliwe spostrzeżenia Marksa, co do wewnętrznych sprzeczności kapitalizmu  i jego pesymistyczne wnioski, co do losów  tego systemu. Piketty nie jest marksistą, ale ceni intuicję  Marksa  w dostrzeżeniu  sprzeczności kapitalizmu i problemu nierówności;  uważa gospodarkę rynkową za optymalny ustrój ekonomiczny, który jednak wymaga głębokich zmian. Niektórym teoretykom i działaczom politycznym wydawało się, że problem nierówności  rozwiąże się w kapitaliźmie sam z siebie. Piketty jest innego zdania. Dla poszerzenia obrazu wprowadziliśmy prof. Nikołaja Bierdiajewa (1871 – 1948)  z jego książką  pt.„ Filozofia nierówności”. Bierdiajew chciał nas przekonać, że nierówności są nie tylko czymś naturalnym, ale nawet błogosławieństwem, bowiem to one są motorem  wszelkiego rozwoju. Bierdiajew ukazał się nam jako krytyk ustroju komunistycznego, wskazujący na nastawienie nieproduktywne, a jedynie konsumpcyjne komunizmu, a równocześnie poznaliśmy go, jako religijnego i głęboko idealistycznego myśliciela, trochę odległego od twardej rzeczywistości świata. Mieliśmy wejść w rynek z jego niewidzialną ręką, gdy  6 stycznia 2021r rozegrały się  na Kapitolu w Waszyngtonie  wydarzenia, które  wstrząsnęły światem.  Czy można dla tych wydarzeń znaleźć jakieś odniesienie w książce Piketty’ego „Kapitał w XXI wieku”, by zrozumieć głębsze przyczyny tego, co się wydarzyło ? – Można.

                                 

Czy tylko Trump jest problemem?

Atak „tłuszczy” – jak nazwał  tych demonstrantów Joe Biden – mógł porazić każdego, kto oglądał telewizyjny przekaz  wydarzeń. Jednakże, polski widz takich wydarzeń  wie, że w Polsce, w latach 1956,1974 i w 1981r   wzburzonych demonstrantów najpierw  nazywano „tłuszczą” lub „elementem reakcyjnym”, albo jeszcze gorzej, później byli to demonstranci, a nawet  bojownicy. Skąd wzięło się ponad 70 milionów zwolenników Trumpa, z czego czerpią siły do protestu, burd i oporu ? Dlaczego wierzą w  rzekome fałszerstwa wyborcze i czego naprawdę chcą?  Czy ta „tłuszcza” to ludzie bogaci, czy biedni, wykształceni, czy słabo wyedukowani, zdezorientowani ludzie, działający instynktownie, nacjonalistycznie, burząco? Czy nie jest to skutek nierówności  narastających i przez to narastanie łamiący w ludziach  nadzieję? W jaką stronę idą procesy gospodarcze w Stanach Zjednoczonych i w świecie? Jak to widzi Piketty ? Czego nas to może  uczyć ?  

Mieszkańcy miejscowości na granicy państwa są jakby z natury żołnierzami, mają większe nawyki do subordynacji  i wsłuchiwania się w centrum, aniżeli do gromkich wyzwań politycznych; większe mamy zainteresowanie procesami, aniżeli słowami  i interpretacjami polityków. Na jakie procesy w Stanach Zjednoczonych chce nam zwrócić uwagę prof. Piketty? Cała książka „Kapitał w XXI wieku” obraca się wokół tezy, że nierówności rosną wtedy, gdy dochody z kapitału  przekraczają tempo wzrostu  gospodarczego, a te dochody z kapitału to: zyski, dywidendy, oprocentowanie na kontach, zyski z najmu itd. Piketty zaznacza, że te nierówności nie rozwiążą się same z siebie. Piketty zestawia ze sobą kraje  o niskim poziomie nierówności np. Szwecja, Norwegia,  o średnim poziomie nierówności,  np. Francja, Niemcy, W.Brytania oraz o wysokim poziomie nierówności, jakie wystąpiły w  Stanach Zjednoczonych.  Jeszcze w roku 1960 Stany Zjednoczone były krajem bardziej egalitarnym niż Francja. Na najbogatsze 10% ( tzw. najwyższy decyl) amerykańskiego  społeczeństwa przypadało w 1960r  35% dochodu narodowego, ale już  w 2014r na ten najwyższy decyl przypadło 50% dochodu narodowego. Dane o nierównościach w Stanach Zjednoczonych  z 2013r –  o których mówił Piketty w rozmowie z Rafałem Wosiem  (Forsal.pl) – pokazują, że gospodarka w USA rozwija się, ale 1% najbogatszych ma udział  95% we wzroście dochodów i jest to najwyższe rozwarstwienie  od początku XX wieku. W latach 2009 – 2012  przeciętny dochód  przypadający na gospodarstwo domowe  wzrósł o 6%, ale dochód 1%  (tzw. najwyższy centyl) najbogatszych amerykanów  wzrósł  o 31,4%, gdy w pozostałych 99% dochód wzrósł o 0,4%. W 2012r  najbogatsze  gospodarstwa domowe w Stanach  miały roczny dochód  przekraczający  114.000 dolarów rocznie, ale najbogatszy 1% (najwyższy centyl)  dysponował  dochodem ponad 394.000 dolarów rocznie.  Dochody z majątku (z kapitału) rosną szybciej aniżeli dochody z pracy najemnej. Bogaci mając wielkie majątki- mówi Piketty – lokują pieniądze w zyskownych dobrach rzadkich, np. w paliwach, w nieruchomościach  wielkomiejskich itp. 

Optymizm nie jest zakazany

Przy rosnących nierównościach ludzie z dolnej części drabiny społecznej odczuwają swoją gorszą sytuację i jeśli ta tendencja utrzyma się, to ok. 2030r roku  50% najniżej uposażonych  będzie mogła otrzymać  o połowę mniejszą sumę płac, niż 10% najlepiej zarabiających. Dla jaśniejszego obrazu Piketty dokonuje zestawienia przewidywanych dochodów  w Stanach Zjednoczonych  i w  egalitarnych  krajach skandynawskich.  Przy  płacy miesięcznej 2000 euro, najwyższy decyl skandynawski będzie otrzymywał 4000 euro miesięcznie, a najwyższy centyl skandynawski, czyli 1% z tych pierwszych 10%  najlepiej opłacanych otrzyma po 10.000 euro miesięcznie,  dla 40%  grupy  środkowej w hierarchii pracowniczej  przypadnie po 2250 euro miesięcznie,  zaś dla najniżej zarabiających 50% pracowników przypadnie po 1400 euro miesięcznie.  Odpowiednio, w tym czasie w Stanach Zjednoczonych sytuacja rysuje się jako bardziej zróżnicowana. Przy takiej samej średniej płacy miesięcznej 2000 euro, najwyższy decyl amerykański  będzie otrzymywał po 7000 euro miesięcznie,  ale pierwszy centyl czyli pierwszy 1% najlepiej zarabiających  otrzyma po 24000 euro, 40% grupy  środkowej otrzyma po 2000 euro, a dolna grupa pracowników obejmująca 50% ogółu otrzyma  tylko po 1000 euro miesięcznie. Dla gorzej uposażonej połowy pracowników sprawy płacowe nie będą obojętne i może rodzić się sytuacja nie do zniesienia. Ta sytuacja i rysująca  się przyszłość , może rzutować na pojawiające  się niezadowolenie, na którym płynie Trump. Jego formacji nie chodzi o reformy w duchu lewicowym, lecz o populizm rozładowujący niezadowolenie, umożliwiający jeszcze większe skoncentrowanie kapitału, jeszcze większe pogłębienie nierówności  i jest to wyraz wiary, że ideologią – nawet fałszywą – można zaciemnić prawdziwe życie.

Czy jest dobre wyjście ? Prof.Piketty pisze, że optymizm nie jest zakazany. Opracował projekty zarysowane w tej książce oraz w następnej „Kapitał i ideologia”. Zanim  – w następnych spotkaniach z książką  na łamach Obywatelskiej Kudowy OK. –  przedstawimy te  projekty Profesora, bardzo zachęcamy do czytania omawianej książki
(Bronisław MJ Kamiński).

.

___________________________

 

Tym razem Pani Zenona Dołęgowska zaprezentuje nam niezwykłe miejsce na mapie turystycznej Chęcin, a mianowicie Centrum Nauki Leonarda da Vinci; planuje dla naszych Czytelników napisać z tego cyklu jeszcze ze dwa odcinki, na które czekamy z utęsknieniem. 

___*___
Najnowsze i niezwykłe: Centrum Nauki Leonarda da Vinci

Zenona Dołęgowska

Kiedy jedziemy międzynarodową drogą E7 w kierunku Krakowa, w miejscowości Podzamcze, po lewej stronie, ukazują nam się nowoczesne budynki, a na wysokim kamienistym zboczu ładny zabytkowy dom. Tutaj znajduje się Regionalne Centrum Naukowo-Technologiczne, w skład którego wchodzi m.in. Centrum Leonarda da Vinci. Zadbany i wygodny parking zachęca do zatrzymania się. Widzę autobusy pełne wycieczkowiczów, samochody osobowe z dziećmi i rodzicami. Wszyscy kierują się ku Centrum. Ten największy z  budynków  już z  daleka  robi  duże wrażenie, a  jeszcze większe po  przekroczeniu jego progów. O początkach tej niezwykłej inwestycji dowiaduję się z naszego lokalnego czasopisma – „Wiadomości Chęcińskich”.

Otóż w roku 2008 Marszałek Adam Jakubas podpisał umowę z Polską Agencją Rozwoju Przedsiębiorczości na utworzenie Regionalnego Centrum Naukowo- -Technologicznego  w  województwie świętokrzyskim. Obiekt powstał w ramach Projektu Operacyjnego „Rozwój Polski Wschodniej”. Koszt przedsięwzięcia wyniósł 56,7 mln zł, z czego 46 mln pochodziło z Unii Europejskiej. Centrum działa w ramach konsorcjum sześciu regionalnych podmiotów, do którego dołączyła gmina Chęciny. Uroczyste otwarcie obiektu nastąpiło  5 września  2014 roku. Na przybyłych zrobiło ono wielkie wrażenie ze względu na swój rozmach oraz niezwykłą wystawę, którą zobaczyli jako pierwsi. Wielkością zbliżone jest do znanego na cały kraj Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Pierwszą unikatową wystawę „Świat Leonarda da Vinci” oglądali  mieszkańcy Tokio, San Francisco, Montrealu, Nowego Jorku, Chicago, Filadelfii, San Paulo!
W dworze przy Centrum Nauki Leonarda da Vinci. Z.Dołęgowska
Na spotkaniu Klubu Seniora w Chęcinach w roku 2015 postanowiliśmy odwiedzić tę niezwykłą wystawę. Wysiadamy z autobusu, przed nami  na  skalistym wzniesieniu widać dwór starostów  chęcińskich, wokół niego małe stawiki, resztki dawnej fosy. Po prawej stronie usytuowany jest piękny ogród włoski. Nie zatrzymujemy się tu jednak, bo  mamy bilety na  wyznaczoną godzinę. Po  raz  pierwszy przekraczam progi tego obiektu. Jest ogromny, ma 4 tys. metrów powierzchni wystawienniczej, na dwóch poziomach. Sam metraż robi ogromne wrażenie. A we wnętrzu wszystko poświęcone jest największemu geniuszowi XV wieku – Leonardowi da Vinci. Tworząc wystawę, kierowano się tzw. Kodeksem Atlantyckim o lataniu, który powstał na podstawie notatek, szkiców, projektów i obliczeń matematycznych Leonarda. Oglądamy modele zbudowane właśnie według tych szkiców  – mechaniczny lew, robot-żołnierz, most obrotowy, idealne miasto. Dowiadujemy się od przewodnika, że Leonardo prowadził badania nad lotem ptaków, aby móc zaprojektować latające maszyny, które zostały umieszczone pod sufitem. Wszystko jest niezwykłe, nie zawsze zrozumiane przez nas, ludzi XXI wieku. I wreszcie wierne odzwierciedlenie obrazu Ostatnia wieczerza, który namalował Leonardo na ścianie refektarza klasztoru Santa Maria delle Grazie w Mediolanie. Stoimy i nie wierzymy własnym oczom, że oglądamy najbardziej znany i ceniony obraz świata u nas, w Polsce, w Podzamczu Chęcińskim. Pełni wrażeń zmierzamy do dworu starostów chęcińskich. Na spotkanie wychodzi przewodnik, dostojny pan w kontuszu. Opowiada nam historię dworu, z wielka swadą i znawstwem tematu. Dowiadujemy się, że został on zbudowany w XVII wieku przez Stefana Bidzińskiego, starostę chęcińskiego, na miejscu dawnego folwarku. Starosta był to człowiek bardzo majętny, miał niemałe zasługi w bitewnych bojach pod wodzą Sobieskiego  i  niemałe z  tego  profity… Po  spustoszeniu Chęcin przez Szwedów władze starościańskie przeniosły się właśnie do Podzamcza, ale już w wieku następnym jego gospodarze opuścili dwór, a na tym miejscu powstał spichlerz. Od lat dwudziestych XX wieku mieściła  się tu szkoła  rolnicza. Dwór wielokrotnie był przebudowywany i  dzisiaj jest mało  pamiątek mówiących o  przeszłości tego obiektu. Zobaczyliśmy jednak na jednym z portali okiennych herb Gryf, którym pieczętowali się dwaj starostowie z  rodu Branickich. Z chwilą przejęcia w 2010 roku przez władze wojewódzkie – 154 ZŁOTE LATA CHĘCIN dawny obiekt szkolny przekształcony został na centrum konferencyjne. Tu odbywają się także różne ważne wydarzenia z życia gminy, powiatu czy województwa. Byłam np. świadkiem nadawania Jerzemu Hofmanowi tytułu Honorowego obywatela miasta Chęciny. Zadbano o właściwy wystrój wszystkich wnętrz (rycerze w zbrojach husarskich, stylizowane meble itp.), który nawiązuje do epoki baroku. W budynku dworu znajduje się stylowo urządzona restauracja, a  nieopodal niewielki  hotel. Pomyślano  o  wszystkim i  urządzono to z gustem. Stoimy na schodach dworu, robimy zdjęcia, oglądamy rozpoścrozpościerający się przed nami ogród włoski, który powstał na miejscu szkolnego boiska sportowego. Wprowadza on nas w świat pełen harmonii i dostojeństwa. Drzewa, klomby, wystrzyżona trawa, interesujące rzeźby przedstawiające cztery pory roku, a wreszcie ławeczki zachęcają, żeby usiąść, odpocząć, oddać się rozmyślaniom. Na tyłach ogrodu znajduje się historyczna, odrestaurowana  barokowa  brama  w  formie łuku tryumfalnego, którą zbudowano na cześć wiktorii Jana III Sobieskiego pod Wiedniem w roku 1683. Niestety, król Sobieski nigdy przez tę bramę nie przejechał, bowiem zmienił trasę, śpiesząc się na spotkanie z  ukochaną żoną Marysieńką. Można  znaleźć opinie, że brama  powstała znacznie wcześniej i miała być zadośćuczynieniem za wypędzenie braci polskich (arian) z kościoła franciszkanów w Chęcinach. Miał dokonać tego starosta Stanisław Ruszcza. Od bramy ciągnie się urokliwa aleja lipowa, a niektóre z drzew mają nawet 300 lat!
Wracamy do autobusu i opuszczamy teren Regionalnego Centrum Naukowo-Technologicznego. Słyszę rozmowę turystów, z której wynika, że zastanawiają się, co jeszcze można  zwiedzić w  najbliższej okolicy. Chętnie podpowiadam, że zabytkowe miasteczko  Chęciny z  Zamkiem Królewskim, który widać z  parkingu, i  wspaniały Park Etnograficzny w Tokarni obrazujący dawną wieś kielecką, a także maleńką, lecz  piękną jaskinię Raj. Do  wyboru, do  koloru. Bogata jest Ziemia Chęcińska; w  sposób niebanalny i twórczy łączy przeszłość z przyszłością.
Ekspozycje w Centrum 
Wracając do Centrum. Przez półtora roku udostępniona była wystawa  o  geniuszu Odrodzenia. Następnie, późną jesienią 2016 roku, otwarto  kolejną, której patronem stał się również Leonardo  da Vin- Najnowsze i niezwykłe: Centrum Nauki Leonarda da Vinci 155 ci, a  zatytułowano  ją „Człowiek – niezwykła  maszyna”. Jej celem było uświadomienie zwiedzającym, jak bardzo złożony i wymagający jest organizm ludzki. Przedstawiono pięć życiowych czynności człowieka – oddychanie, bicie serca, reakcję na bodźce, utrzymanie postawy pionowej ciała, odżywianie – które utrzymują ciało w biologicznej równowadze. Koszt wystawy był znaczny, wyniósł 3,5 mln zł.
Na  wystawę wybrałam się ze swoją dziesięcioletnią wtedy prawnuczką Emilką. Ciekawa byłam, jak na nią zareaguje, co ją najbardziej ucieszy, co rozbawi, a co zaskoczy. Obserwowałam jej reakcję przy poszczególnych stanowiskach, a było ich niemało, bo trzydzieści. Na początku zwiedzania stanęłyśmy przy rysunku Leonarda da Vinci Człowiek Wirtuwiański. Jest to pewnie najpopularniejszy rysunek świata, który przedstawia  człowieka  o  idealnych proporcjach ciała (wysokość ma się równać szerokości rozłożonych ramion). Dzieci, a wśród nich i Emilka, rozkładały swoje ramiona, chcąc stwierdzić, czy i one mają idealne proporcje ciała. Stanowisko drugie mówiło o oddychaniu i o płucach. Tutaj można było zbadać ich pojemność. Okazało się, że nie jest to wcale takie proste, chociaż właściwie należało  tylko  silnie dmuchać w  słomkę. Kiedy wynik okazał się niższy, niż wskazywał wykres, zniechęcały się szybko nie tylko dzieci, ale i dorośli. Najdłużej zatrzymywały się przy płucach palacza, które były brzydkie i o wiele ciemniejsze w porównaniu z płucami zdrowymi. Mam nadzieję, że właśnie przy tych gablotach wiele osób zastanowi się nad problemem „palić czy nie palić”… Ciekawie było także przy stanowisku, przy którym można było zobaczyć,jak bije serce i zmierzyć własny puls, a także dowiedzieć się,jak przepływa krew i poszczególne substancje, które się w niej znajdują. Przy stanowisku, gdzie można było sprawdzić pracę mięśni i stawów, stało najwięcej osób. Emilka z zapałem wskoczyła na rower i zaśmiewając się, wymachiwała rękoma, a stawy wykonywały najdziwniejsze figury, co u przyglądających się wywoływało burzę śmiechu. A potem chciała sprawdzić, jak szybko biega, jak wysoko podskoczy. Ciekawie było też w tubie chomika. Smutek gościł na jej twarzy, gdy okazywało się, że wynik nie jest zbyt dobry. Chętnie sprawdzała swój refleks i sprawność umysłową, jak szybko zareaguje na takie bodźce sensoryczne, jak dotyk, światło i dźwięk.

Składamy człowieka

Do  stanowiska, przy którym można  było  zobaczyć człowieka i jego narządy wewnętrzne, trudno się było dostać. Okazało się, że to wcale niełatwe zadanie ułożyć wszystkie narządy we właściwej kolejności. Dużo było radości, gdy wszystko kończyło się dobrze, a serce, płuca, nerki znalazły się tam, gdzie trzeba. Obserwując zachowanie prawnuczki, przekonałam się, że cele, jakie stawia sobie Centrum, ucząc dzieci samodzielnego myślenia w zdecydowanie innej formie, niż dzieje się to w szkole, są realizowane z powodzeniem. Jest to także doskonała nauka dla nauczycieli, rodziców i dziadków. Ponadto wykwalifikowana kadra naukowa pomaga w innowacyjny sposób zachęcić dzieci i młodzież do nauki przedmiotów, tak ścisłych, jak humanistycznych, także podczas prowadzonych w weekendy warsztatów, które kosztują niewiele, bo tylko 5 zł. Najważniejsze jednak jest to, że dzieci uczą się i poznają świat poprzez zabawę, zatem robią to chętnie i z pełnym zaangażowaniem. A taki sposób poznania wiedzy jest długotrwały. Ważne jest również to, że dzieci spędzają wolny czas wspólnie z  rodzicami czy dziadkami. W ten sposób wytwarza  się między nimi  jeszcze większa  więź międzypokoleniowa. Byłam świadkiem, jak dzieci uczyły swoich dziadków, pokazywały, co należy nacisnąć, aby uzyskać ten czy inny efekt. Widać wielką różnicę w edukacji medialnej, oczywiście na korzyść dzieci. Słuchałam w  radio wypowiedzi dyrektora Centrum, Michała Piasta, który podkreślał, że tak przygotowana  wystawa  jak nasza, jest niespotykana  w  innych centrach tego typu. Wychodziłyśmy z Emilką niezwykle zadowolone, zajrzałyśmy też do dobrze wyposażonego sklepu z gadżetami. Niełatwo było coś kupić i to  nie tylko ze względu na wielość artykułów i cenę, ale przy wyłaniających się trudnościach, gdy chciało  się rozwiązać zagadkę tkwiącą w  gadżecie. Mnie osobiście najbardziej spodobała  się koszulka z podobizną Einsteina, który pokazuje publiczności język. Nie kupiłyśmy jej jednak, bo  zrobiłam to już wcześniej, podczas mojego  pierwszego  pobytu i  zwiedzania  pierwszej wystawy „Świat Leonarda”. Emilka mówiła potem, że Einstein jej się podobał i dzieciom z jej klasy również. Okazuje się, że uczony wcale nie musi grzeszyć powagą, by być wielki. Najnowsze i niezwykłe: Centrum Nauki Leonarda da Vinci 157 Po  wyjściu z  Centrum znowu czeka  miła  niespodzianka. Przed nami  roztaczał się widok na  wielki  plac, a  na  nim różne urządzenia  do  ćwiczeń. Tu każdy może sprawdzić swój refleks, sprawność fizyczność, a także umysłową. Dzieci biegają, zamieniają urządzenia, bawią się. Ja z uwagą czytam opisy każdego stanowiska. Kłania mi się fizyka… Nasza wycieczka z Emilką kończy się przy rowie z przepływającą wodą. Emilka chce koniecznie znaleźć jakieś żywe stworzenia. Emilka to wielka miłośniczka przyrody i ekologii.

 

Centrum często  organizuje dla  szerokiej publiczności  imprezy różnego typu, ale głównie o charakterze naukowym. Organizowane są również warsztaty dla dzieci, na różnorodne tematy.

Od kilku lat w Centrum działa Biobank – placówka naukowa, gdzie pozyskiwane są, przetwarzane i przechowywane preparaty komórek z krwi pępowinowej. Komórki macierzyste wykorzystywane są do leczenia wielu chorób, głównie nowotworowych. Zenona Dołęgowska. 

___*___

Z szuflady
Jacek Kajoch [2013]

Kobieta pijąca

Trzymałam głowę nisko schyloną, nie żyłam jednakże w stresie
Siedziałam samotnie bez kurtki i czapki, niejedną przetrwałam tak jesień
Wpatrzona wciąż byłam w dno czary mojej, którą w dłoniach tuliłam
I tak mi mijały dnie oraz noce, aż wreszcie się ośmieliłam
Podniosłam głowę powoli, ukradkiem, by nikt tego nie zauważył
Patrzyłam na ludzi, dorosłych i dzieci, widziałam ich radość na twarzy
Pokażcie mi ludzie kobietę w Kudowie, która zna bez wyjątku
Każdego mieszkańca, każdego turystę, choć siedzi w parkowym kątku
Widziałam gołębie w parkowej fontannie, widziałam codziennie Zameczek
I zakochanych i roześmianych i tych co szukali ławeczek
Widziałam staruszków, siwiutkie ich głowy (zapewne dziś już pomarli)
By chwilkę odpocząć, pamiętam jak o mnie z obu stron się oparli
Siedziałam spokojnie nikomu nie wadząc, nie chciałam rozgłosu, poklasku
Słuchałam sekretów, wyznań miłosnych, aż przyszli po mnie o brzasku
Wsadzili do skrzyni, wrzucili na auto, nie dali się nawet pożegnać
Wyrwali jak chwast, wyrwali mi serce, a czułam się jak królewna
Może dlatego, że pychą zgrzeszyłam, bo zamiast gapić się w czarę
Chciałam być częścią parku, Kudowy, straszną poniosłam więc karę
A może po prostu za dużo widziałam, z dziećmi za głośno się śmiałam
A może ma wina była taka: za bardzo Kudowę kochałam

___*___
Wspomnienia Świąteczne 

Tym razem Pani Józefa Haręźlak postanowiła na Stronie Stowarzyszenia ,,Obywatelska Kudowa” podzielić się pięknymi wspomnieniami ze spotkań Świątecznych Związku Emerytów Rencistów i Inwalidów w Kudowie-Zdroju, jakie odbywały się rokrocznie w dawnej ,,Kosmicznej”.  I choć pandemia uniemożliwiła tegoroczne uroczystości – to jednak Pani Józefa podtrzymuje tradycję i jednoczy się z  Członkami Związku w życzeniach opłatkowo-noworocznych dedykując tekst  piosenki napisaną przez Nią na tę okoliczność. /GzK/.

 


Jedno ze spotkań w Kosmicznej. Prowadzący Andrzej Biliński wraz z Zespołem AGAWA

 

___*___

Twórczość pandemiana

***

Krystyna Rygielska
A w Zieleńcu…….- przemyślenie

Skręt w prawo z drogi Kudowa Zdrój – Kłodzko
warto skręcić,
droga prowadzona do Zieleńca jest tajemnicza,
zaczarowana, pełna niespodzianek.
Zaczyna się robić chłodniej,
ogromne świerki nachylają się nad drogą 
i straszą swoimi pięknymi konarami.
Nie bój się to tylko drzewa, które kochają ludzi,
 ale tylko tych, którzy nie robią im krzywdy
O każdej porze roku jest tu inaczej 
ale zawsze pięknie.
Spacerować można zawsze, oglądać piękne widoki
stać godzinami na tarasach widokowych i patrzeć….
Zimą królują tu narty,
śnieżnobiałe stoki zapraszają na swoje zbocza
wspaniałe wyciągi narciarske nawołują
narciarzy, ale nie teraz,
TERAZ  ZJEŻDŻA KORONA WIRUS !!!

Pozdrawiamy z całego serca panią Martę, panią Helenę  i wszystkich Kudowian
Krystyna Rygielska z mężem

***

Helena Midor zd. Gałaszewska
NICZYJE

***


Jak anioły
przelatują
nad głowami
obsiadają dachy
wysokich domów
po czym
wznoszą kurz
dotknięciem ziemi
by z jej okruchów
zdobyć ziarno
dzieląc się z rodziną

Wciąż żyją wśród nas
choć są niczyje
poplątanymi skrzydłami
malują obrazy
na tle błękitu nieba
Symbol pokoju
od lat znany
dziś poszarzał z tęsknoty
oczekując  na  powiew szat
na wzniesione ręce
na głos  kazania 

 

 

_______________________________

TO JEST STRONA INTERNETOWA STOWARZYSZENIA OBYWATELSKA KUDOWA 
ZAWIERA INFORMACJE I SPRAWOZDANIA Z DZIAŁALNOSCI SPOŁECZNEJ I KULTURALNEJ  STOWARZYSZENIA
ZGODNIE Z REGULAMINEM STOWARZYSZENIA I UKAZUJE SIĘ NIEREGULARNIE.

Stowarzyszenie ,,Obywatelska Kudowa”- OK
Adres: 57-350 Kudowa-Zdrój, ul. Słoneczna 11a
mail: marta.midor.burak@gmail.com
tel: 793030702

___________________________________