Kudowa w oczach dziecka – nowy Kudowianin – część V

_____*_____
Kudowa była i jest piękna, tego nie da się zmienić.
Można tam pospacerować, ,,powłóczyć się po szlakach”, spędzić sanatoryjny turnus
i tęsknić za następnym przyjazdem…..

 

Moja ukochana  mama ze mną i z braciszkiem Bogdanem

Już jako dziecko umiałam się nią cieszyć. Nawet przy samej poczcie było się czym zachwycać. A to dzięki mojemu tatkowi  – i pracownikom poczty,- który pokochał to miejsce od samego początku. Przed wejściem do budynku były rabaty kwiatów: róż, i piwonii oraz ozdobnych  ,,żelaznych liści” – taką nazwę pamiętam.

W stosownym czasie ruszała praca przed pocztą. Tatuś zachęcał swoich współpracowników do pracy nad zielenią. Wszyscy, którzy chcieli, a najczęściej byli to listonosze, pracownicy umysłowi pamiętam , że był to listonosz, pan S.,. kontroler, pan Henryk S. woźnica pan B. Przepraszam, że nie wymieniam wszystkich, bo jako dziecko nie wszystkich pamiętam z nazwisk, lecz z widzenia.  Klomby były wypielone, kwiaty poprzycinane, było cudownie. Na tym praca mojego tatki się nie kończyła, ponieważ tędy często przechodzili kuracjusze, wracali rozbawieni z dancingów, wtedy zrywali te ukochane pocztowe kwiatki.

 

To co robił mój tata?

Piwonie – moje ulubione kwiaty ale już obecnie w kudowskim Parku

 Pamiętam to, bo sama budziłam się w nocy i przez okno spoglądałam na klomby. Tam spacerował mój tato, i pilnował kwiatków, niewiarygodne, ale tak było.  Często zaglądał przez balkon na swoje kwiaty. Kwiaty kochają dobrzy ludzie a mój tatko był takim człowiekiem. W czerwcu, gdy zbliżał się koniec roku szkolnego, tatuś zrywał dla mnie bukiet piwonii, które zanosiłam do szkoły swojej wychowawczyni. Szłam dumna przez park do szkoły i niosłam przepiękny bukiet dla swojej Pani. Dla mnie to było ogromne przeżycie. Potem, kiedy podjęłam pracę w szkole i dzieci przynosiły mi kwiaty, zawsze miałam przed oczami swój bukiet dla pani Mazurkiewicz, bo takie było nazwisko mojej wychowawczyni.

Kiedy byłam w wieku pięciu lat przeżyłam ogromną radość w naszej rodzinie.

Mamusia i mały synuś
Pewnego jesiennego dnia, ponieważ nie chodziłam jeszcze do szkoły, niania przydzieliła mi moje ulubione zadanie. Po zjedzonym śniadaniu usiadłam przy stole i dostałam do poczytania nowego „Misia ” i „Świerszczyk”. Na zapas dostałam jeszcze nową książeczkę. Proszono mnie abym siedziała cichutko i nie wychodziła z kuchni. tak też zrobiłam. Kiedy już zbliżałam się do końca mojego czytania – otworzyły się drzwi i usłyszałam płacz malutkiego dziecka.  Po  chwili wpadła do kuchni niania bardzo uradowana i krzyknęła z radością: Krysiu, masz braciszka !
Co to była za radość! Pozwolono mi pójść do pokoju i zobaczyć tego braciszka. Malutki, rozkrzyczany chłopczyk. Jaka byłam zadowolona, będę miała się z kim bawić….Ale zanim to nastąpiło, w domu były nieskończone rozmowy, jaki on piękny, do kogo podobny, itd, itd. Telefon nie milkł, składano moim rodzicom gratulacje. Zapytano mojej  siostry Marysi, jakie  będzie miał imię, padały różne propozycje, wreszcie ustalono, że Bogdan, Boguś –  podobało mi się to imię, ale to jeszcze była daleka droga do wspólnej zabawy. Lubiłam patrzeć, jak był kąpany. W nagrzanej kuchni, gdzie stała drewniana ławka, niania stawiała malutką wanienkę i w niej kąpała Bogusia. To był bardzo wyczekiwany chłopiec , bo do tej pory były trzy córki, a niania została jego chrzestną mamą , więc kochała go w dwójnasób. Największą bohaterką była moja ukochana mama, która przez długi czas polegiwała w łóżku i wracała do normalności . Podglądałam nieraz jak karmiła piersią mojego braciszka, a ten krzyczał z całych sił, że jeszcze jest głodny.  Był bardzo płaczliwy i nic nie można było z tym faktem zrobić. Często płakał w nocy, ale nie było na to ratunku, musiał swoje wypłakać.
Boguś na rękach u niani
Boguś był bardzo rozpieszczany, wożony był na długie spacery, a że członków  rodziny miał sporo, więc miał kto go wozić. Najczęściej jednak robiła to niania, która często mówiła: Nie ta co urodziła, tylko ta co go wychowała, była jego mamą.
Nie rozumiałam tego powiedzenia jako dziecko, ale jak byłam starsza, to wszystko zrozumiałam. Moja mamusia dużo pracowała, tak jak tatuś, więc niania była naszą drugą mamą, a Boguś rósł, aż wyrósł na przystojnego mężczyznę, który ma żonę i dwoje dorosłych dzieci, a także pięcioro wnuków; trzy wnuczki i dwóch wnuków –  wszyscy mieszkają daleko za oceanem, ale nie zapominają o Polsce.  A mój brat o Kudowie też nie zapomina, bo przecież jest Kudowianinem.
Krystyna Rygielska. Cdn.
Mój brat w ulubionym ubranku

                                                                         Ja i mój brat Bogdan podczas pobytu w Kudowie Zdrój w 2019 roku
_______________________
Od GzK:
Serdecznie dziękujemy za przesłanie kolejnej historii kudowskiej z pięknymi zdjęciami.
Część czwarta wspomnień Pani Krysi pod linkiem: Pani Krystyny wspomnień ciąg dalszy – część IV