Odwaga dla Przyszłości

Medal z tekstem dla świetlicy w Lusinie

 

Bronisław MJ Kamiński

 

ODWAGA DLA PRZYSZŁOŚCI

Z Ciemierzyniec do Lusiny

 

Po II wojnie światowej  Dolny Śląsk zaludnił się głównie przesiedleńcami z kresów wschodnich. W pobliżu Strzegomia, w gminie Udanin, we wsi Lusina osiedlili się mieszkańcy wsi Ciemierzyńce, z powiatu Przemyślany, woj. Tarnopol.  Ciemierzyńce są tak pięknie położone, że przed wiekami mógł ten krajobraz kusić do osiedlania się. Do rdzennej ludności ukraińskiej, nazywanej niegdyś Rusinami dochodzili Polacy, Żydzi, Ormianie, a po licznych wojnach pozostawali tu jacyś niewolni Tatarzy  i Turcy, którzy z latami i pokoleniami asymilowali się. Ich pochodzenie można było zauważyć we wschodnich rysach twarzy lub w przezwiskach , bardzo często tu stosowanych. Ludzie budowali domy wzdłuż rzeki, niektóre z nich wspinały się na zbocza, inne uchodziły w pola, aż gdzieś popod lasy do Białego; miejscowość bardzo rozległa.. Najpiękniej ulokowały się świątynie. Na jednej górze stoi cerkiew greko-katolicka, przepiękna , jakaś bardzo młoda,  a na drugiej po przeciwnej stronie rzeki stoi kościół rzymsko-katolicki, przykurzony, trochę podniszczony, jakby bardzo zabytkowy, wygląda na starszego niż jest nim naprawdę, terraz odbudowywany. Wieś była dosyć duża , liczyła przed 1939r prawie 2800 mieszkańców, w większości ukraińskich. Najbliższe miejscowości to Dunajów, Wicyń i Białe. Ze wzgórz Ciemierzyniec widać było wszystkie te trzy okoliczne miejscowości. Najbliżej było do Wicynia, wystarczało wejść na niewielkie  wzgórze i już się było pod wicyńskim Klasztorem Bazylianów.Klasztor ten ufundowali Sobiescy , a Jakub Sobieski ( ojciec króla Jana III) i sam król kochali te okolice.. Były szkoły , kościoły i cerkwie. Polacy i Ukraińcy szli w pielgrzymkach do cudownego obrazu Matki Boskiej Wicyńkiej w tym klasztorze. W 1846r w pożarze spłonął klasztor, ale obraz nie spłonął. Przeniesiony do pobliskiego Klasztoru Bazylianów w Krasnopuszczy nadal był celem pielgrzymek. Miejsce na którym stał klasztor nazywało się „Klasztorne”.Pole to wykupiła potem rodzina Kulińskich, a z tej rodziny sławnym wicyniakiem stał się gen Mieczysław Kuliński zastępca szefa sztabu generalnego Wojska Polskiego w czasie wojny z bolszewikami w 1920r.  Symbole wiary łączą ludzi , są nawet ponad wyznaniami i pozwalają ludziom przetrwać trudne czasy. Trudnych prób nigdzie nie brakuje, a na Podolu było ich szczególnie dużo. Od czasu , gdy Polacy tam się znaleźli, czyli od XIV wieku – a wtedy właśnie były początki tych trzech miejscowości- plagą były najazdy tatarskie, potem także tureckie. Wszystko to ludzie potrafili przetrwać, organizując się w oporze w zamku dunajowskim, pomorzańskim, w okolicznych mniejszych zamkach i w lasach wicyńskich. Nieprzyjaciel zewnętrzny, do tego innej religii, języka , a nawet koloru skóry jednoczył Polaków i Ukraińców. Ostatni wielki najazd tatarski miał miejsce w 1694r i został powstrzymany tuż przed Wicyniem ,w Hodowie, gdzie 600 polskich huzarów . wspomaganych przez ludność miejscową zmusiło do odwrotu ponad 40.000 armię tatarską. Odtąd zaczęło brakować wroga zewnętrznego , Polacy i Ukraińcy patrzyli już tylko na siebie. Dla Ukraińców Polacy byli gośćmi , którzy bardzo przydali się w obronie przed najazdami ze wschodu, ale gdy niebezpieczeństwo przeminęło, to Polacy potraktowani zostali jako goście nieproszeni. Do tego, możniejsi Polacy – magnaci,  nie potrafili zrozumieć tej sytuacji. Ukraińcy, na swojej własnej ziemi czuli się spychani. Zaczęła tworzyć się gleba do konfliktów, wzmacnianych w XX wieku przez różne siły zewnętrzne. Bolszewicy, którzy tu się pojawili pokazali ,że trzeba bić i zabijać bogaczy, niezależnie od tego jakiej są narodowości , a hitlerowcy mobilizowali do zabijania każdego innej narodowości i kultury, terroryzowania i mordowania na każdym kroku. Ta porażająca metoda walki stosowana przez oddziały nacjonalistów ukraińskich UPA zagłuszała miłosierdzie i wszelkie religijne symbole. Nie szły już pielgrzymki do Krasnopuszczy, strach było iść przez tamtejsze lasy,pola, nawet przechodzić koło domów, w których nie wiadomo kto może być. Ten strach paraliżował nie tylko Polaków i Żydów , ale także i tych Ukraińców , którzy nie popierali takiej metody walki i za odmowę poparcia tak samo ginęli..Niektórzy mówili ,że Matka Boska Wicyńska z Krasnopuszczy przeniosła się do serc dzieci , bo w domach i w ludziach dorosłych nie było miejsca dla niej. Ukraińcy uważali ,że przeniosła się do serc ukraińskich, a Polacy,że tylko do polskich. O jej rodakach Żydach prawie nikt nic nie mówił . Pani Wicyńska z Krasnopuszczy powędrowała nawet  do pobliskiego Zborowa. Mój znajomy ze Zborowa ,Żyd Milek , który przeżył to piekło , już jako stary lekarz w Kudowie opowiadał mi, jak to we wsi Kuklińce pod Zborowem ukrywali się całą żydowską grupą u polskiego gospodarza, w pomieszczeniu za sztuczną przegrodą , w której wejście było zasłaniane kopią cudownego obrazu Matki Boskiej Zborowskiej. Opisałem te przygody dr Milka w książce pt „Kilkoro z nas”. Do tego domu wpadli hitlerowcy i Żydzi ledwie zdążyli wejść przez ten właz ; obrazu nie zdążyli trwałe zawiesić, wiec Hersz Furman podtrzymywał obraz na jednym palcu. Hitlerowcy rozglądali się po pomieszczeniu, Hersz cały drżał, ale obraz nie drgnął. Ile można tak wytrzymać ? Normalnie, nie tak długo, a Hersz wytrzymał i hitlerowcy niczego nie zauważyli. .Wszystko można wyjaśniać normalnymi zjawiskami materialnymi, a jednak czasami pozostaje nam jakiś mniej zrozumiały margines. Pani zza obrazu Wicyńskiej z Krasnopuszczy pewnie nie mogła być wszędzie w tym samym czasie, coś i kogoś musiała wybierać, ludzie muszą sami sobie jakoś radzić. Patrząc na to trochę jakby z góry i z boku  , można by powiedzieć, że ludzie sami powodują wielkie błędy, bez mieszania w to nieba i piekła,  i że sami muszą w tym zdać jakiś ważny egzamin. Już uczeni zauważyli, że w ewolucji świata błąd ludzki  może mieć znaczenie nie tylko w upadku, ale także w przyspieszeniu rozwoju, jakby w jakimś impulsie ku samo naprawie i zadośćuczynieniu całemu  widzialnemu i niewidzialnemu światu. W religiach znalazło to swój wyraz w niewinnym cierpieniu i samo ofiarowaniu, poruszającym serca i zmieniającym ludzi.

 

Medal „Odwaga dla Przyszłości”

W czasie II wojny światowej, ksiądz rzymsko-katolicki z Wicynia  Józef Zator-Przytocki znalazł się w małopolskiej organizacji AK ,  był kapelanem. Walczył z hitlerowcami , był dzielnym żołnierzem, doszedł do stopnia półkownika, otrzymał za męstwo wojenne order Virtuti Militari. Po wojnie, zamiast nagrody , został aresztowany przez władze komunistyczne, torturowany i skazany na długoletnie więzienie. Stał się wzorem odwagi i niezłomności. Po wyjściu z więzienia żył  jakby nic mu nie zrobiono złego, był nadal aktywny, odbudował kościół w Gdańsku. Zmarł w 1978r.Jego rodacy z Wicynia , przesiedleni na ziemie zachodnie i znajdujący się w różnych krajach świata ustanowili Medal im. Ks.dr płk Józefa Zatora-Przytockiego „Odwaga dla Przyszłości”.Odznaczono nim wiele osób działających odważnie na różnych polach, wręczano żyjącym i wręczano pośmiertnie. Wicyń – całkowicie polska miejscowość- dobrze zorganizowana i zaprawiona w walkach w swojej blisko 600-letniej historii stawiała silny opór upowcom i oddziały UPA nigdy do Wicynia nie weszły.  Polacy z Ciemierzyniec, Białego i Dunajowa.znajdowali tu ocalenie. Ta niewielka społeczność mimo rozproszenia po wielu krajach spotyka się , by nagrodzić czyjąś odwagę swoim symbolicznym Medalem. Przyznawany jest za odwagę w walce zbrojnej z tamtych lat , ale także za odwagę w walce o godność ludzką teraz i za działania , którym wierny był ks.dr Józef Zator-Przytocki, Wśród odznaczonych tym Medalem jest także Niemiec prof. Franz Josef Frohn z Aachen Mnie również przyznano ten Medal. Po przeczytaniu książek Józefa Wyspiańskiego o ofiarach OUN-UPA w powiecie przemyślańskim, w Ciemierzyńcach, Białem i Dunajowie , i po  zapoznaniu się z opisami innych autorów- znalazłem tam ludzi zasługujących na ten Medal tysiąc razy bardziej ode mnie. Spokorniałem wobec Ukrainki Iryny Chrusciel z Ciemierzyniec.i skierowałem do Niej ten dalszy tekst.

 

 ODWAGA DLA PRZYSZŁOŚCI – IRYNA CHRUŚCIEL

Po II wojnie światowej, w latach 1945-1946 , do Lusiny na Dolnym Śląsku Przybylo dużo rodzin  przesiedlonych z Ciemierzyniec, powiat Przemyślany, województwo Tarnopol. W czasie wojny, od terroru ukraińskich nacjonalistów z UPA , którzy pojawili się w Ciemierzyńcach, zginęło wielu Polaków. Terroryści przyszli z innych powiatów, miejscowi Ukraińcy nie mieli z tym nic wspólnego, nawet pomagali Polakom. Wydarzenia te opisali Bolesław Sienkiewicz (w 2002r)  i Józef Wyspiański (w 2019r) :

W Ciemierzyńcach , w lutym 1944r  , mała polska dziewczynka Stasia Wilk, uciekając  przed zabójcami z UPA szukała ratunku u ukraińskiej sąsiadki Iryny Chruściel. Zabójcy poszli  jednak za dzieckiem i wtedy Ukrainka wzięła dziewczynkę na ręce krzycząc mordercom prosto w twarz: „Ne dam! ne dam!”. Zabili obie, Irynę i Stasię. Zabiła je ciemna nienawiść  narastająca kilkaset lat. Ta odwaga Ukrainki i Jej poświęcenie niech pozostanie w naszej pamięci. Iryna Chruściel została wpisana do „Księgi Sprawiedliwych 1939 – 1945” wydanej przez IPN w 2007r.

Oddając hołd  tak wielkiemu bohaterstwu , przekazuję  w 2019 r Irynie Chruściel „Medal Odwaga dla Przyszłości” , którym kiedyś zostałem odznaczony.  Moja odwaga w życiu jest niczym wobec Jej Odwagi. Ten Medal niech zdobi wielkiego ducha dzielnej Ukrainki. To jest właśnie Odwaga dla Przyszłości.

                                   Bronisław MJ Kamiński, urodzony w Wicyniu , mieszkaniec Lusiny w latach 1946 – 1962.