Gmina to nie spółka z o.o.

Kudowa-Zdrój, dnia 26.05.2016r.

 

                                    GMINA TO NIE SPÓŁKA  Z O.O.

 

Od jakiegoś czasu zauważa się błędne trendy, w którym samorządy terytorialne  traktowane są jak spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, a ich zarządcy (wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast) zachowują się jak prezesowie zarządów tych spółek.                         

 

                                                          Dlaczego tak się dzieje?

      Trudno znaleźć jednoznaczną odpowiedź, gdyż składa się na to wiele czynników. Można jedynie wywnioskować, że zapomina się o relacji MY, rozumianej  jako wspólnota, w której usiłuje się uwzględnić każdego.  A przecież gmina to wspólnota wszystkich obywateli zamieszkujących jej terytorium.
Podstawowe znaczenie ma tu nasze myślenie dotyczące wykonywania zadań gminnych  (zarządzania gminą) w taki sposób, jakby to był nasz ,,wspólny dom” i  kwestia odpowiedzialności z tym związanej.
Dopóki nie zrozumiemy (a właściwie poczujemy), że gmina to MY –  czyli ja, ty, on, ona – wszyscy mieszkańcy tworzący OGÓŁ z mocy przynależności terytorialnej do danej grupy; dopóki nie zrozumieją tego zarządcy-włodarze, radni, mieszkańcy, którzy powinni propagować idee myślenia wspólnotowego (nie indywidualnego); dopóki nie zrozumiemy, że istnieje odpowiedzialność zbiorowa za to, co dzieje się na naszych przestrzeniach lokalnych;  na co pozwalamy, a pozwolić nie powinniśmy – dopóty gmina będzie wyglądać jak spółka z o.o.

 

                                                        Burmistrz  to nie prezes zarządu spółki z o.o,
                                                   to przedstawiciel członków wspólnoty gminnej,
                                                     której ma służyć realizując  interesy wspólne.

 

Coraz częściej dostrzegamy problem związany z traktowaniem gminy  jak spółki z ograniczoną odpowiedzialnością, w której  włodarze (wójtowie, burmistrzowie, prezydenci miast) zachowują się tak jak prezesi zarządów tych spółek.  

        Z powodu biedy finansowej, pieniądz  w gminach jest pożądany, więc włodarze ,,chwytają”  pieniądz wszystkimi sposobami, nawet kosztem życia i interesów mieszkańców, którzy tego wójta, burmistrza, prezydenta miasta wybrali do reprezentowania ich interesów. Gmina nie służy do tego, by burmistrz przy pomocy mecenasów wykazywał się sprawnością wykorzystywania przepisów,  które działają czasami nawet na niekorzyść mieszkańców; by dbałość o kasę za wszelką cenę –  jak to ma miejsce w zarządzaniu spółką/przedsiębiorstwem – przewyższała to, co w gminie najważniejsze – dobro jej mieszkańców i poszukiwanie rozwiązań dobrych dla większości członków wspólnoty.   Nie zawsze kasa gminna jest priorytetem przed interesami mieszkańców. Czasami należy zrezygnować z wpływów do budżetu gminnego, jeżeli miałoby to zaszkodzić mieszkańcom danej gminy, którzy ulokowali tutaj swoje finanse, nadzieje i całe swoje życie. Przykładem może być np. dopuszczenie zamożnych inwestorów na teren małych gmin tylko dlatego, że mają pieniądze i mogą wykonać inwestycje, od których odprowadzą do kasy gminnej  słuszne  kwoty.

Należy podejść do wszystkiego zdroworozsądkowo, przeanalizować i odpowiedzieć sobie na pytanie: czy aby taka inwestycja nie zniszczy interesów mieszkańców tej gminy – członków wspólnoty gminnej?   Często  burmistrzowie nie biorą tego pod uwagę, bo wpływy do kasy budżetu gminnego są tak dla nich ważne, że biorą górę nad dobrem interesów mieszkańców, dla których decyzja burmistrza – jako zarządcy spółki z o.o. może być  ,,gwoździem do trumny”.  Innym przykładem jest wprowadzanie rygorystycznych stawek podatkowych.  Takie ,,zasilanie budżetu” gminnego kosztem swoich mieszkańców zaproponowano Radzie Miejskiej w Kudowie-Zdroju wprowadzając do porządku obrad na sesję 30 maja 2016 – projekt uchwały w sprawie opłaty adiacenckiej  (bliżej na ten temat czyt: http://kudowa.web-port.pl/aktualnosci/projekt-uchwaly-rm-sesje-sprawie-oplaty-adiacenckiej/).

Zarządzanie gminą, a zarządzanie spółką z o.o. to nie to samo i należy o tym pamiętać!

 

                                       Obietnice przedwyborcze, a realizacja obietnic
                                                        to dwie różne sprawy!

 

        Burmistrzowie często wybierani są w oparciu o głoszone przez nich programy. przedwyborcze. Jeden przez drugiego ,,gonią”, licytując się  pięknymi programami i hasłami, na które ,,nabierani” są ich wyborcy.  Takimi chwytnymi hasłami, są m.in: ,,uczciwość’’, ,,jawność’’, ,,transparentność działań’’, etc. Niestety jak się okazuje po wyborach, często czujemy się oszukani, że hasła te były jedynie pustymi sloganami i tanimi chwytami, mającymi skutkować odniesieniem wyłącznie sukcesu w wyborach.

Dlaczego tak się dzieje, że deklarowana transparentność zamienia się w: mętność programową, niejasność i nieczytelność?  Może dlatego, że czują się oni wybrani do dysponowania władzą zapominając o tym: kto ich wybrał i dlaczego ich wybrał?

        Obecnie społeczeństwo idące w kierunku modelu obywatelskiego, chce współuczestniczyć  i wiedzieć, co dzieje się w ich gminach. Dlatego już w przeszło 150 gminach w Polsce figuruje na stronach Biuletynów Informacji Publicznej – publiczny rejestr umów; figuruje on nie po to, że jest on  jakimś ,,widzi mi się” społecznym, ale dlatego, że ,,jawność i przejrzystość finansów publicznych staje się narzędziem oceny systemu sprawowania władzy publicznej. Ocena ta jest zaś potrzebna, ponieważ to społeczeństwo dokonuje bezpośredniego lub pośredniego wyboru władzy publicznej.  Władzy publicznej nakazuje postępowanie uczciwe i profesjonalne oraz zgodne z interesem społecznym”.

(http://www.nik.gov.pl/kolegium-nik/posiedzenia/jawnosc-i- przejrzystosc-finansow-publicznych.html).

Burmistrzowie bronią się przed rejestrami publicznymi ,,rękami i nogami”. Dlaczego?  Przecież wcześniej deklarowali w swoich programach transparentność;  przecież rejestry  umożliwiają im realizację zasady jawności finansów publicznych.   Może dlatego, że z deklaracji przedwyborczych przechodzą na myślenie zarządcy spółki z o.o, dla którego interes finansowy przewyższa interes społeczny i  miast traktować gminę jak wspólnotę, której należy służyć, traktują gminę jak swoje prywatne przedsiębiorstwo?

     

                                          Odpowiedzialność za wspólnotę tu i teraz
                                      oraz odpowiedzialność za przyszłe pokolenia.

 

       Jednak  nieprzypadkowo zetknęłam się z teorią odpowiedzialności zbiorowej znanego filozofa niemieckiego Georga Pichta (1913-1982), którego teorie robią wrażenie i mogą sprawić, że poczujemy, co to więź i odpowiedzialność – teorie, które wdrożone w życie mogłyby pomóc zrozumieć, co to odpowiedzialne społeczeństwo kreujące teraźniejszość i tutejszą przestrzeń oraz przyszłość; społeczeństwo, które odpowiada za to, co dzieje się tu i teraz oraz za przyszłość, w której będą żyły nasze pokolenia.

       Jak nas ocenią i co po sobie pozostawimy? Jak będzie wyglądało nasze miasto?  Czy będzie się tu żyło lepiej?  Jak będą wyglądały nasze podwórka, ulice, budynki?  W jakim stanie będzie nasze środowisko naturalne?  Czy nasze dzieci będą chciały tutaj pozostać i będą miały pracę?  W oparciu o jakie wartości wychowamy przyszłe pokolenia? Jak nas zapamiętają i co po sobie zostawimy w znaczeniu niematerialnym?  W jakim kierunku będzie zmierzać nasza gmina?…?   Można by tak bez końca… To wszystko spoczywa na nas! Na społeczeństwie z podejściem obywatelskim i myśleniem wspólnotowym.   Słowem,  to co dzieje się w naszych gminach, w naszej przestrzeni –  spoczywa na nas wszystkich,  jako mieszkańcach wspólnej przestrzeni.  Nie możemy przerzucać odpowiedzialności jeden na drugiego, że jest źle, że nam się nie podoba, co robią zarządcy, których sami wybraliśmy;  że winien jest ktoś za coś…, etc.   Możemy przecież przeciwdziałać, możemy podejmować próby, by to co złe zmieniać w dobre;  możemy, a nawet mamy w obowiązku kreować naszą przyszłość/rzeczywistość i brać za nią odpowiedzialność – odpowiedzialność zbiorową.   Dopuszczanie do rzeczy niegodziwych, do akceptacji rządów kłamstwa, manipulacji, zaburzania relacji międzyludzkich; do budowania gminy w oparciu o wadliwe i liche fundamenty oparte na fałszywej trosce; do traktowania gminy przez pryzmat zarządcy spółki z o.o. – to wszystko obarcza winą nas wszystkich.  

A co TY zrobiłeś,  by tak nie było;  by było inaczej?  Przecież nasza odpowiedzialność za gminę – to nie tylko kwestia działań, ale przede wszystkim zaniechań, tzn. co mogłeś zrobić dla niej, a czego nie zrobiłeś.  Cdn. MMB